[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.cienie przodków.Teraz siedział wewnątrz niego, skupiwszy wzrok na ogniu w kotle, który miał służyć jako brama do Otchłani.Z dumnym, pełnym pew­ności siebie uśmiechem, przyszły mag wezwał demona.Errtu - największy demon o katastrofalnych proporcjach - ledwie usłyszał, że jego imię jest wypowiadane na oddalonym planie.Normalnie, olbrzymia bestia zignorowałaby to słabe we­zwanie; z pewnością przyzywający nie miał wystarczającej mocy, aby zmusić demona do posłuszeństwa.Teraz jednak Errtu był wdzięczny za ten rozstrzygający zew.Kilka lat wcześniej demon poczuł przepływ mocy na planie materialnym i był przekonany, że był to punkt kulminacyjny poszukiwań, które podjął przed tysiącami lat.Demon odczuwał przez te kilka ostatnich lat wzra­stającą niecierpliwość, w oczekiwaniu na to, by jakiś mag otwo­rzył drogę, aby mógł wejść na plan materialny i szukać.Młody uczeń poczuł, że jest wciągany w hipnotyczny taniec ognia.Poświata zjednoczyła się w jeden płomień -jak płomień świecy, tylko wielokrotnie od niego większy, który kołysał się zwodniczo w tył i w przód, w tył i w przód.Zahipnotyzowany uczeń nie zauważył, że ogień przybiera na sile.Płomień skoczył wyżej, jego migotanie intensywniało, a jego kolor, przechodząc przez spektrum zmienił się ostatecznie w biel.W tył i w przód, w tył i w przód.Teraz szybciej, chwiejąc się dziko i wzrastając w siłę, aby wes­przeć potężną istotę, czekającą po drugiej stronie.W tył i w przód, w tył i w przód.Uczeń był spocony.Wiedział, że moc zaklęcia przerasta jego możliwości, że magia przejęła nad nim kontrolę i zaczęła żyć własnym życiem.Że nie miał siły jej powstrzymać.W tył i w przód, w tył i w przód.Teraz w płomieniu zobaczył ciemny cień: wielkie, szponiaste ręce i skórzaste, nietoperze skrzydła.A rozmiary bestii! Olbrzym - nawet jak na standardy jego gatunku.- Errtu - zawołał młodzieniec.Nie zidentyfikował całkowi­cie imienia w notesie swego mistrza, lecz widział wyraźnie, że należy do potężnego demona, potwora, stojącego w hierarchii Pie­kła tylko trochę poniżej władców demonów.W tył i w przód, w tył i w przód.Stała się teraz widoczną groteskowa, podobna do małpiej twarz, z psimi szczękami i pyskiem psa, z kłami większymi niż u dzika, olbrzymie; czerwone oczy zezowały z ognia.Kwas skwiercząc kapał w ogień.W tył i w przód, w tył i w przód.Ogień wystrzelił w szczytowym wybuchu mocy i w końcu Errtu wyszedł z niego.Demon nie zatrzymał się, aby przyjrzeć się przerażonemu młodzieńcowi, który przez zwykłą głupotę zawezwał jego imię.Zaczął powolny obchód magicznego krę­gu, szukając miejsca, w którym mógłby przekroczyć krąg mocy maga.Uczniowi udało się w końcu uspokoić nerwy.Wezwał najwięk­szego demona! Ten fakt pozwolił mu odzyskać zaufanie do swych umiejętności, jako maga.- Stań przede mną! - rozkazał, świadom tego, że do kontro­lowania stworów z niższych, chaotycznych planów, potrzebna jest silna ręka.Errtu, nie speszony rozkazem kontynuował swą wędrówkę.W uczniu zakipiał gniew.- Masz mnie słuchać! - wrzasnął.- Sprowadziłem cię tutaj i trzymam klucz do twych męczarni! Masz słuchać mych rozka­zów, a potem uwolnię cię, miłosiernie, z powrotem do twego plugawego świata! No, stań przede mną!Uczeń był wyzywający.Uczeń był dumny.Errtu jednak znalazł błąd w zapisie run, fatalną niedokładność w magicznym kręgu, która nie pozwoliła mu być idealnym.Uczeń był martwy.* * * * *Errtu czuł znajome pulsowanie mocy bardziej wyraziście na planie materialnym i nie miał trudności z określeniem kierunku jej emanacji.Wzbił się na swych wielkich skrzydłach nad miasta­mi ludzi, rozbiegających się z okrzykami przerażenia gdziekol­wiek go zauważono, lecz nie opóźniał swej podróży nasycaniem się wybuchającym w dole chaosem.Errtu unosił się z szybkością strzały nad jeziorami i górami, nad wielkimi przestrzeniami pustyń.W kierunku północnych gra­nic Królestw, ku Grzbietowi Świata i starożytnemu reliktowi, na poszukiwaniu którego spędził setki lat.* * * * *Kessell był świadom zbliżania się demona na długo przed tym, jak jego obozujące oddziały zaczęły rozbiegać się w panice spod ślizgającego się cienia ciemności.Crenshinibon udzielił magowi informacji, żyjący relikt przewidywał ruchy potężnego stwora z innych planów, który poszukiwał go od niezliczonych lat.Jednak Kessell nie martwił się.Był pewien, że w swej wieży mocy da sobie radę nawet z przeznaczeniem tak potężnym, jak Errtu.Miał też jeszcze jedną przewagę nad demonem.Był prawym władcą reliktu.Crenshinibon, podobnie jak wiek innych magicz­nych przedmiotów z zarania świata, nie mógł być wyrwany siłą temu, kto go posiadał.Errtu chciał władać reliktem, nie odważy się więc przeciwstawić Kessellowi i wywołać gniewu Crenshinibona.Krople kwasu kapnęły z paszczy demona, gdy zobaczył obraz reliktu w postaci wieży.- Ileż to lat? - ryknął zwycięsko.Errtu zobaczył wyraźnie drzwi wieży, gdyż nie był stworzeniem z planu materialnego i wkroczył natychmiast.Żaden z goblinów Kessella, ani nawet żaden z olbrzymów nie ważył się przeszkodzić jego wejściu.Otoczony swymi trollami, mag czekał na Errtu w głównym pomieszczeniu Cryshal-Tirith, na pierwszym piętrze wieży.Mag wiedział, że trolle niewiele znaczyły wobec władającego ogniem demona, lecz chciał mu je zaprezentować, aby zrobić mocniejsze wrażenie na demonie.Wiedział, że ma móc odesłania demona z powrotem, lecz przyszła mu do głowy inna myśl, znów zaszcze­piona przez sugestię kryształowej skorupy.Demon mógł być bardzo użyteczny.Errtu przeciągnął się przy wejściu przez wąskie drzwi i pod­szedł do otoczenia maga.Z powodu oddalonej lokalizacji wieży, spodziewał się znaleźć tu orka, a może olbrzyma, posiadającego kryształ.Miał nadzieję zastraszyć i zwieść powoli myślącego po­siadacza reliktu, ale widok odzianego w szaty człowieka, praw­dopodobnie nawet maga, pokrzyżował jego plany.- Witaj, potężny demonie - powiedział uprzejmie Kessell, kłaniając mu się nisko.- Witaj w moich skromnych progach.Errtu ryknął z wściekłości i ruszył do przodu, zapominając w swej wszechogarniającej nienawiści i zazdrości z zadowolenia z siebie, człowiekowi o ujemnej stronie zniszczenia posiadacza.Crenshinibon przypomniał o tym demonowi.Nagły snop światła wystrzelił ze ścian wieży, ogarniając Errtu bolesną jasnością tu­zina pustynnych słońc.Demon zatrzymał się i zakrył swe wraż­liwe oczy.Światło wkrótce się rozproszyło, lecz Errtu stał i już więcej nie próbował zbliżyć się do maga.Kessell uśmiechnął się triumfująco: relikt wsparł go.Przepeł­niony pewnością siebie, przemówił do demona ponownie, tym razem w jego głosie pobrzmiewała powaga.- Przybyłeś, aby to zabrać - powiedział sięgając do fałdów swej szaty i wyciągając kryształ.Oczy Errtu zwęziły się i przy­lgnęły do obiektu, który tropił od tak dawna.- Nie możesz go mieć - powiedział chłodno Kessell i włożył go z powrotem pod szatę.- Jest mój, znaleziony według prawa i nie możesz domagać się jego zwrotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl