[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyła w lustro i stawała się coraz bardziej podniecona, aż wreszciePaul objął Madeleine mocno w talii i przywarł do niej.Straciła niemaloddech, nie wiedziała już, co się z nią dzieje.Potem, kiedy leżeli na podłodze, Paul pomyślał o windziarzu.Wiedział, że ta opowieść nie zawierała ani słowa prawdy.Podniecało gosłuchanie tego rodzaju fantazji.Nie znaczy to, że Madeleine nie byłabyzdolna zachować się w ten sposób.Oboje jednakże wiedzieli, że w hoteluBlake windy są całkowicie zautomatyzowane. A co z tobą? zapytała pózniej, kiedy byli w łazience. Niemówiłeś mi, co dzisiaj robiłeś.%7ładnych dobrych wiadomości od wydawcy?Odsunął od twarzy maszynkę do golenia i potrząsnął przecząco głową. Nic, ale ciągle mam nadzieję.Lepiej powiedz mi, jaki będzie twójpierwszy występ. Na razie nie mam pojęcia odpowiedziała Madeleine.Uniosłanogę ponad wodę i przyglądała się, jak białe pasma piany spływają po jejopalonej skórze. Mają zadzwonić do mnie za parę dni. Nie boisz się, że straciłaś te dziesięć tysięcy? Mam do niej zaufanie, Paul.Ona mnie nie oszuka.Mówiła, że mamszczególne zalety i że szybko zrobię karierę. Nic dziwnego.Za dziesięć tysięcy nie mogła powiedzieć nic innego.Jakiego rodzaju modelką masz zostać? Myślę, że nie tylko jednego rodzaju.No i najdalej za miesiąc mojezdjęcia będą w magazynach.182RLTZachmurzył się i powiedział: Tylko pamiętaj, że należysz wyłącznie do mnie, chociaż oglądać ciębędą wszyscy mężczyzni. Wziął ją za rękę. Słyszałaś? Słyszałam, ale powtórz to jeszcze raz. Podbiłaś mnie, Madeleine Deacon.Nie zdawałem sobie dotądsprawy, że możliwe jest takie uczucie do kobiety.Uwielbiam cię.Dotknął ustami jej palców.Leżała nieruchomo.Jego słowa odbierała jak najczulszą pieszczotę. Razem tworzyć będziemy wspaniałą parę: wielka uroda i wielkipisarz.No i wielka miłość.Będą nas pokazywać w telewizji i w gazetach nacałym świecie. A ta głupia małpa, Marion, może się zalewać łzami,pomyślała.Nagle Paul uwolnił jej rękę.Otworzyła oczy i zapytała: Co sięstało? Przeraziła się, że głośno wyraziła swoje myśli.Paul uśmiechnął się. Twojej urody nie można zakwestionować, Maddy, ale pomyśl, cobędzie, jeśli ja nic nie osiągnę? Co zrobimy, jeśli nie uda mi sięopublikować.Wyskoczyła z wanny i zarzuciła mu ręce na szyję. Wiem, że zostaniesz sławny.Na to trzeba trochę czasu. Niektórym nigdy się to nie udaje.Nie, nie mów nic.Chciałbym,żebyś to przemyślała.Wiesz, ile dla mnie znaczy świadomość, że pragniesznaszego sukcesu.Ja też tego pragnę, ale zawsze istnieje możliwość, że to sięnie uda.Powinnaś odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wystarczy ci takinieudany pisarz.Pocałował ją w czubek nosa i uwolnił się z objęć, ale napotkał wzrokMadeleine i pocałował ją czule w usta.Niezależnie od tego, co do niej czuł, postanowił prowadzić swoją grę183RLTdo końca.Pierwszy ruch został wykonany, teraz scena przygotowana byłado.Nagle jego wyobraznia zaczęła bujać wysoko jak ptak uwolniony zklatki.Nie, pomyślał, ta scena przygotowana jest dla mnie.Ja będęwirtuozem, a ona instrumentem, który muszę umiejętnie wykorzystać.Onamusi podporządkować się narzuconemu przeze mnie rytmowi.Dopókimuzyka nie zamilknie.184RLTRozdział 9Deidra Crabb wysiadła z pociągu na Stazione Centrale we Florencji.Nikt na nią nie czekał.Majowe słońce przygrzewało już mocno, ale nie byłojeszcze upalnie, zdecydowała się więc pójść piechotą, odnawiając przy tymznajomość z miastem, które kochała bardziej niż wszystkie inne.W kawiarni Giacosa przy via Tornabuoni wypiła negroni iporozmawiała chwilkę z Gennaro.Starszy pan z radością patrzył na Deidrę iprzyjaznym uśmiechem kwitował jej wysiłki, by poprawnie posługiwać sięjego językiem.Stamtąd, krętymi wąskimi uliczkami, pomiędzy starymikamiennymi budynkami, doszła do katedry, a potem do Piazza dellaRepublika.Tutaj znów się zatrzymała.Z pobliskiej ulicznej kawiarnidobiegały ją głosy pokrzykujących kelnerów balansujących tacami, naktórych podawali gościom cappuccino i biura.Jeden z kelnerów skinął naDeidrę wskazując wolne miejsce, ale wahała się zbyt długo, by mógł czekać.Znalazła się wreszcie na lewym brzegu Arno, przed budynkiem, którybył celem jej wędrówki.Zamknięte okiennice sprawiały, że domprzypominał śpiącego olbrzyma.Balkony o kutych żelaznych balustradachozdabiało kwitnące geranium.Otworzyła drzwi posługując się własnymkluczem i weszła zakurzonymi schodami na drugie piętro.W apartamenciebyło duszno i ciemno, otworzyła więc okna wychodzące na PalazzoTorrigiani i rzekę.Do pokoju, niewątpliwie pracowni artysty, wdarło sięsłońce i miejskie hałasy.Rozglądając się po znajomym wnętrzu, Deidra sięuśmiechnęła.Na ścianach wisiały teraz inne obrazy, ale bez trudurozpoznała znakomite kopie fragmentów prac artystów takich jak Bellini,Giorgione, Carpaccio i wielu innych malarzy włoskiego renesansu.Zauważyła również rysunki wykonane węglem lub ołówkiem, a z185RLTpanującego w pracowni zapachu zorientowała się, że gospodarz musiałniedawno przygotowywać własną temperę.W sypialni nie zastała nikogo, łóżko było zasłane.Prawdopodobniebędę musiała długo czekać, pomyślała.Wrócił jednak w południe następnego dnia.Deidra prała właśnie jegobieliznę i wywieszała ją za okno do suszenia. Ach, cara! zawołał, kiedy ją zobaczył. Jesteś dla mnie takdobra, a ja zapomniałem, że przyjeżdżasz! Gdzie się podziewałeś? zapytała, kiedy pocałował ją na powi-tanie.Twarz miał nie ogoloną, a ubranie wygniecione i pokrytemarmurowym pyłem. W pracowni.Miałem tam mnóstwo pracy. Spojrzał badawczo wjej oczy. Rozumiesz mnie?O tak, rozumiała to doskonale. Jesteś na pewno głodny powiedziała. Przyrządzę ci di pasta,si?Roześmiał się, ale kiedy chciała odejść, zatrzymał ją i objął ramio-nami. Stęskniłem się za tobą, mia donna.Może najpierw pójdziemy dołóżka?Pózniej, kiedy Sergio zasnął, Deidra wpatrywała się w niego z za-chwytem, podziwiając każdy mięsień jego ciała.Uroda tego czterdzie-stoletniego mężczyzny z wiekiem stawała się pełniejsza i coraz bardziejfascynująca.Jej miłość do niego zawsze wiązała się z cierpieniem, alezdawała sobie sprawę, że gdyby go utraciła, cierpiałaby nieporównaniebardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]