[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usadowił się wygodnie w fotelu i zapiął pasy, by nie pofrunąć przy nieopatrznym ruchu.Siedząc tu miał przynajmniej złudzenie panowania nad sytuacją.Spojrzał na zegar.Wskazówka już, już dochodziła do czerwonej kreski.Odwróciwszy nieco głowę Stefan przez dłuższą chwilę wpatrywał się w coraz większą tarczę Ziemi, świecącą niebieskawym, zimnym blaskiem.Fala lekkiego podniecenia, jaka go ogarnęła wraz z widokiem wskazówki zegara, teraz ustępowała bez śladu.Przecież rozegrał już swoje atuty, mógł być tylko biernym obserwatorem.panował zupełny spokój.Tylko lekkie drżenie gruntu świadczyło o tym, że coś się dzieje, że o kilkaset metrów dalej pracują silniki.Stefan powiódł wzrokiem po skąpanej w promieniach słońca sterowni i przymknął oczy.Ciszę rozdarł ostry dźwięk dzwonka.Na stanowisku dyspozytorskim i ścianach sterowni zapłonęły czerwone lampy.Stefan nerwowym ruchem nacisnął guzik informatora.W głośniku rozległa się seria trzasków i gwizdów."Jaka szkoda, że nie sprawdziliśmy obwodów informatora" przemknęło mu przez myśl.Po chwili jednak niepożądane odgłosy ustały i urywany, metaliczny głos komunikował:- Odchylenie.od planowanego.toru.jeden.koma.siedem.Odległość siedem tysięcy kilometrów."Trzeba jeszcze zwiększyć moc silnika nr 3; automaty dadzą sobie radę".Stefan był zupełnie spokojny.I nagle przeszyła go myśl tak szaleńcza, że się przeraził, jednocześnie niosąca ze sobą urok, któremu nie potrafił się oprzeć.To nic, że Hermes, nie przystosowany do bezpośredniego sterowania, nie posiada podręcznych kalkulatorów, on, Stefan, wprowadzi go na orbitę ! Niech wreszcie to rumowisko blach i drutów poczuje rękę pana, który wrócił, by zająć swe miejsce! Rzucił się w kierunku ściany, gdzie za szybką tkwiła czerwona rękojeść.jednym ruchem łokcia zmiażdżył szkło i szarpnął.Szarpnięcie było tak gwałtowne, że Stefan wywinął kozła i uderzył głową o podłogę.Poczuł w ustach smak krwi.Martwe dotychczas tarcze zegarów ożyły, wskazówki zaczęły pulsować.Ekrany zapłonęły zielonkawym blaskiem i po chwili wypełniły się splotami linii, kłębiących się w obłędnym tańcu, to znów idealnie uporządkowanych.- Odchylenie.od planowanego.toru.jeden.koma.dwanaście.Odległość pięć., tysięcy kilometrów -- wyszczekiwał głośnik."Silnik nr 3! Za wszelką cenę zwiększyć moc trzeciego silnika!" Czepiając się rozpaczliwie pasów Stefan dotarł do stołu sterowniczego i, nie lądując na fotelu, z nogami w górze, wparł się całą siłą w opatrzone czarną trójką pokrętło, obracając je aż do oporu.Dzwonek sygnalizujący przekroczenie dopuszczalnej mory milczał.Rzut oka na wskaźnik napięcia.Zero ! Napięcie na generatorze - bez zmian.A więc obwód między sterownią a mechanizmami przekaźnikowymi jest przerwany! Tak, na tablicy bezpieczników płonie żółte światełko, znak, że w obwodzie nie ma prądu !Przez głowę przewalała się lawina myśli: "Kanał prowadzący kable wypełniony jest azotem.Maska tlenowa! Diabli wiedza gdzie jej szukać.A więc jedyna szansa.szybciej !"Śruba, mocująca stalowe, uszczelnione gumą drzwi nie ustępowała i Stefan walczył z nią dłuższą chwilę, nim wreszcie puściła.Nabrał w płuca potężny haust powietrza i wpadł do kanału zatrzaskując za sobą drzwi.Całe szczęście, że kanał jest oświetlony, lecz gdzie szukać uszkodzenia.Jest!W odległości kilku metrów dostrzegł na bocznej ścianie tunelu białą plamę.Dawno temu, przed dziesięciu laty, Stefan wynalazł materiał służący na okładzinę ścian, który nie tylko natychmiast uszczelniał otwór powstały po mikrometeorycie, lecz sygnalizował z daleka miejsce uszkodzenia.A więc to mikrometeoryt !Gorączkowo rozsuwał dziesiątki przewodów, szukając przerwy w obwodzie.Minęła dłuższa chwila, nim ją znalazł; meteoryt poszedł skosem i goły drut sterczał o dobre półtora metra od miejsca przebicia powłoki! Stefan poczynał się dusić.W skroniach zabębniło rozszalałe tętno, oczy wychodziły z orbit, tracił ostrość widzenia.Siła woli nie potrafiła już zatrzymać oddechu, lecz spragnione płuca nie otrzymywały nadal ani krzty tlenu.Nie bacząc na szarpiące uderzenia prądu byle jak splótł opalone z izolacji kikuty przewodów."Jeszcze moment i stracę przytomność" - przemknęło mu przez myśl.Czepiając się wszystkich wystających części, z łomotem obijając się o ściany kanału, zalany potem, zionący żarem z rozpalonych płuc dotarł wreszcie do drzwi i resztą sił przewalił się przez nie połową ciała.Kilka łyków powietrza orzeźwiło go na tyle, że wydostał się do reszty z kanału i zatrzasnął drzwi.Raptem zaczęło się ściemniać, aż zapadła zupełna noc.Po chwili fotokomórka włączyła sztuczne oświetlenie.Hermes wszedł w cień Ziemi.Zupełnie spokojny, jakże nieludzki głos cedził z głośnika: - Odchylenie od.zaplanowanego toru.jeden.koma.dwadzieścia.pięć.Grozi zderzenie z Ziemią.Odległość.trzy i pół tysiąca kilometrów.Trzeci silnik.pracuje nadmiarem mocy.Dopiero teraz Stefan poczuł, że słaba, lecz stale działająca siła spycha powoli jego ciało w kierunku sufitu.Jednocześnie straszliwie bliski, wiszący dotychczas nad głową balon Ziemi przesuwał się powoli.Nastąpiło to najgorsze, planetoida zaczynała koziołkować! Przerażenie sparaliżowało go na moment.Tak! Przecież zostawił pokrętło nastawione na maksimum! Silnik zaczął pracować pełną mocą od momentu naprawy przerwanego obwodu.Zbyt długo trwający nierównomierny rozkład sił działających na Hermesa zamiast wyprostować orbitę, wprowadził go w ruch wirowy.Widmo nieuchronnej katastrofy zajrzało Stefanowi w oczy.Poderwany strachem, szukając ostatniej szansy, szarpnął dźwignię włączającą automatyczne sterowanie.W różnych tonacjach rozdzwoniły się sygnały alarmowe.Automaty, nie przystosowane do tak wielkich odchyleń od zadanych parametrów, były bezradne.Zresztą aby w tym momencie wyminąć Ziemię, potrzebne były dwukrotnie potężniejsze silniki.Znów odezwał się głośnik:- Odchylenie od planowanego toru.jeden koma trzydzieści _ siedem.odległość dwa tysiące kilometrów.grozi zderzenie z Ziemią.przewidywany.rejon upadku.południowy kraniec Europy.Jeszcze parę minut i ściągnięty polem grawitacyjnym Ziemi olbrzymi głaz runie do morza wywołując kilkudziesięciometrową falę przypływu, zatapiającą wybrzeża, lub spadając na ląd straszliwym wybuchem zniszczy wszystko wokół na przestrzeni wielu kilometrów.W obliczu zbliżającego się finału Stefan odzyskał spokój.Musiał ratować od katastrofy setki tysięcy istnień ludzkich.Jest tylko jedna droga - natychmiast, w znacznej odległości od Ziemi, wywołać eksplozję któregoś z reaktorów.Wybuch termojądrowy zmieni Hermesa w niegroźne obłoki pyłów i gazów."Wywołać eksplozję, lecz jak? - miał już bardzo mało czasu.Wyłączyć pole zamykające plazmę można tylko przy reaktorze.Może zerwać bezpieczniki i próbować przegrzania silników.Na to potrzeba przynajmniej pięciu minut.nie zdąży.Spalić pełnym napięciem uzwojenia elektromagnesów, tak, to jedyne! Może nie wytrzymają.Zaczął błyskawicznie manipulować przełącznikami.Wskazówka woltomierza stale szła do przodu.Napięcie wzrastało.Stefan hipnotycznym wzrokiem wpatrywał się w przyrządy.Rosnąca siła odśrodkowa odpychała go od ściany.Nie bronił się, zrobił wszystko co mógł.Było coraz goręcej.Mknąc z wielką szybkością po łuku, stycznym prawie do powierzchni Ziemi, Hermes pogrążył się w atmosferę.Temperatura gwałtownie wzrastała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]