[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.„Czego on ode mnie oczekuje?” - dziwiła się.Postanowiła poczekać, aż sam to wyjaśni.Hartog nie wspomniał już o Conradzie Morganie.Nie wyjaśnił także, jaka to wzajemna korzyść mogłaby wymknąć z ich współpracy.Rozmowa zaintrygowała Tracy.Gunther opowiadał jej o swojej przeszłości.- Urodziłem się w Monachium.Mój ojciec był bankierem.Był bardzo zamożny i wydaje mi się, że właśnie to bogactwo mnie zdemoralizowało.W rodzinnym domu otaczały mnie piękne malowidła i antyki.Moja matka była Żydówką, więc kiedy Hitler doszedł do władzy, a ojciec nie zgodził się na rozwód - skonfiskowano mu cały majątek.Oboje rodzice zginęli podczas bombardowania.Przyjaciele przeszmuglowali mnie z Niemiec do Szwajcarii, a po zakończeniu wojny postanowiłem nie wracać do ojczyzny.Zamieszkałem w Londynie i otworzyłem mały sklep z antykami na Mount Street.Mam nadzieję, że pewnego dnia zajrzy pani do niego.„Aha, więc o to chodzi - pomyślała Tracy - chce mi coś sprzedać”.Jak się okazało, była w błędzie.Przy płaceniu rachunku Gunther Hartog powiedział niedbale:- Mam niewielki dom na wsi, w Hampshire.Kilkoro przyjaciół odwiedzi mnie podczas weekendu i byłbym zachwycony, gdyby pani przyłączyła się do nas.Tracy wahała się.Nie znała zupełnie tego człowieka i wciąż nie miała pojęcia, o co mu właściwie chodziło.„Ale ostatecznie - pomyślała - nie mam nic do stracenia”.Weekend był cudowny.„Niewielki dom na wsi” Gunthera Hartoga okazał się w rzeczywistości pięknym, siedemnastowiecznym dworem, do którego przylegał trzydziestoakrowy majątek ziemski.Gunther był wdowcem i poza służącymi w domu nie było nikogo.Gospodarz oprowadził Tracy po swojej posiadłości.Pokazał jej stajnię z sześcioma końmi i zagrodą, w której hodował kury i świnie.- Są tu po to, byśmy nigdy nie byli głodni - stwierdził poważnie.- Teraz pokażę ci moje prawdziwe hobby.Prawie niezauważalnie zaczęli zwracać się do siebie w poufały sposób.Zaprowadził Tracy do gołębnika, wypełnionego mnóstwem gołębi.- To są gołębie pocztowe - oświadczył z dumą.- Proszę, przyjrzyj się tym małym pięknym ptakom.Widzisz tę ciemnoszarą gołębicę? To Margo.- Schwycił ją i pogłaskał.- Jesteś nieznośną dziewczynką, wiesz? Ona buntuje wszystkie inne, ale jest najmądrzejsza.Łagodnie pogładził pióra na małej główce gołębicy i ostrożnie wypuścił ją.Ubarwienie ptaków było dość osobliwe.Przeważały niebiesko-czarne, niebiesko-szare, pstrokate i srebrne.- Nie widzę żadnego białego - zauważyła Tracy.- Gołębie pocztowe nie mogą być białe - wyjaśnił Gunther - białe gołębie bardzo łatwo gubią upierzenie, a te, doręczające wiadomość, lecą ze średnią szybkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.Tracy patrzyła, jak Gunther podawał gołębiom specjalną witaminizowaną odżywkę.- Zdumiewający gatunek - powiedział.- Czy wiesz, że potrafią odnaleźć drogę do domu odległego o ponad osiemset kilometrów.- To fantastyczne.Goście Gunthera byli, jak się okazało, równie fantastyczni.Znalazł się wśród nich minister z żoną, angielski lord, generał ze swoją sympatyczną przyjaciółką oraz Maharani of Morvi - bardzo atrakcyjna i uprzejma młoda Hinduska.- Proszę mnie nazywać V.J.- powiedziała czystą angielszczyzną, bez obcego akcentu.Ubrana była w jaskrawoczerwone sari, przetykane złotymi nićmi; nosiła też najpiękniejsze klejnoty, jakie Tracy kiedykolwiek widziała.- Większość klejnotów przechowuję w skarbcu - wyjaśniła V.J.- Tyle jest teraz kradzieży i napadów.W sobotnie popołudnie, gdy Tracy zbierała się już do powrotu, Gunther zaprosił ją do swojego gabinetu.Siedzieli naprzeciw siebie, rozdzieleni tacą z filiżankami.Nalewając herbatę do cienkich jak papier filiżanek Belleek, Tracy powiedziała:- Nie wiem, Gunther, czemu zawdzięczam zaproszenie, ale to nieważne, bo bawiłam się doskonale.- Miło to słyszeć, Tracy.- Przerwał na chwilę.- Przyglądałem ci się.- Aha.- Jakie masz plany na przyszłość?- Nie wiem.- Zawahała się.- Nie podjęłam jeszcze decyzji.- Moglibyśmy pracować razem.- Masz na myśli twój sklep z antykami?- Nie, moja droga.- Roześmiał się.- To wstyd marnować taki niezwykły talent.Widzisz, słyszałem o twoich perypetiach z Conradem Morganem.Poradziłaś sobie znakomicie.- Gunther.To wszystko mam już za sobą, to przeszłość.- A co masz przed sobą? Mówisz, że nie masz planów, ale musisz przecież pomyśleć o swojej przyszłości.Nieważne, ile masz pieniędzy, pewnego dnia wydasz je wszystkie.Proponuję ci współpracę.Obracam się wśród bardzo zamożnych ludzi z różnych krajów.Uczestniczę w przyjęciach na cele dobroczynne, w polowaniach i podróżach jachtem.Znam upodobania i kaprysy milionerów.- Nie rozumiem, co to ma wspólnego ze mną.- Mogę cię wprowadzić do tego złotego kręgu.Naprawdę złotego, Tracy.Mogę dostarczać ci informacji o bajecznych skarbach, klejnotach, obrazach i o tym, jak bezpiecznie je zdobyć.Mogę je zyskownie sprzedawać.Zobaczysz ludzi, którzy doszli do swoich milionów za cenę krzywd wyrządzonych innym.Zyski podzielimy sprawiedliwie.Co na to powiesz?- Powiem nie.- Rozumiem.Czy poszukasz mnie, jeśli zmienisz zdanie? - patrzył na nią w zamyśleniu.- Nie zmienię zdania, Gunther.Późnym wieczorem pojechała do Londynu.Tracy była zauroczona Londynem.Obiady jadała w „Le Gavroche”, „Bill Bentley’s” albo w „Coin du Feu”, po teatrze chodziła do „Drones” na prawdziwe amerykańskie hamburgery z ostrym chili.Odwiedzała National Theatre i Royal Opera House, uczestniczyła w aukcjach, urządzanych przez salony „Christie’s” i „Sotheby’s”.Zakupy robiła w domach towarowych „Harrods” i „Fortnum and Mason’s”, przeglądała książki w sklepach „Hatchards and Foyles” albo „W.H.Smith”.Wynająwszy samochód i kierowcę, podróżowała po Anglii.Spędziła niezapomniany weekend w „Chewton Glenn” w Hampshire, na skraju New Forest, hotelu położonym w pięknej okolicy i cieszącym się doskonałą renomą.Ale wszystkie te rozrywki kosztowały.„Nieważne, ile masz pieniędzy, pewnego dnia wydasz je wszystkie”.Gunther Hartog miał rację.Jej zasoby pieniężne malały w szybkim tempie i wkrótce z niepokojem zaczęła rozmyślać o przyszłości.Była coraz częściej zapraszana na weekend do wiejskiej posiadłości Gunthera, a każda wizyta dostarczała nowych wspaniałych wrażeń i radości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]