[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnej chwili, jakbym się nagle zdecydował, zwracam się do niego: - A może wypijemy wieczorem po kieliszeczku?Uśmiech gaśnie mu na twarzy.Przeciągłym, zimnym spojrzeniem patrzy mi w oczy.Zerka na teczkę, znowu na mnie, wreszcie kiwa potakująco.Podaję mu kartkę z adresem: „Hotel du Lać" w Montreux.Aby maksymal­nie skrócić spotkanie, już poprzedniego dnia zanotowa­łem na odwrocie: 21.00.Od stoiska lecę, jakby mi skrzydła urosły.Werbunek! Zgodził się! Jest już moim tajnym agentem! Serce mło­tem wali.Doganiani moich towarzyszy i spokojnie oz­najmiam, że werbunek się powiódł.Zwiedzamy jeszcze kilka stoisk.Rozmawiamy, podzi­wiamy, przytakujemy, popijamy kawę.A może raz jeszcze otworzyć teczuszkę? Może jeszcze kogoś zahaczyć? Oczy zapaliły mi się na samą myśl.Dwa werbunki! Ale przypo­mniał mi się stary, poczciwy diadia Misza.Nie.Nie będzie­my werbować drugiego.Chciwość - zgubą frajerów.VIINa Plaine de Plainpalais - morze samochodów.Wszys­tko zastawione po brzegi.Szukaj tu swoich.Wóz ra­dzieckiego konsula generalnego stoi na miejscu, a więc obeszło się bez jego pomocy.Wszystko idzie zgodnie z planem, mamy na koncie dziesiątki drogocennych werbunków bez wsypy.Bez komplikacji.Z daleka do­strzegam nasz wielki autokar, zaparkowany wśród wie­lu innych autobusów.W środku Nawigator przyjmujeswoich najzdolniejszych uczniów.Nie dorosłem jeszcze do takiego zaszczytu, by sprawozdanie o postępach w pracy składać samemu Nawigatorowi.Tymczasem podlegam jego Pierwszemu Zastępcy.Gdzież się, do diabła, podziewa?Widzę go.Przedzieram się do autokaru lawirując wśród niezliczonych pojazdów.W autobusie pełno.Wszystkie przednie siedzenia zaj­mują oficerowie informacji GRU i WPK.Ci, którzy poma­gali nam werbować.Tylne siedzenia są wolne.Zasłony opuszczone, niby chronią przed słońcem.Na ostatnim siedzeniu - Pierwszy Zastępca.Wzywa nas pojedynczo.Melduj szeptem.Jak wódz, co na polu wygranej bitwy odbiera pierwsze raporty.A my wszyscy, wikingowie i charty, tłoczymy się w przejściu, niby bez celu.Hałas, przepychanki, żarty.W rzeczywistości to po prostu kolej­ka do raportu.Każdemu pilno, oczy płoną.Śmiech.Pierwszy Zastępca skinął na mnie.Moja kolej.- Zwerbowałem.Czas: 6 minut 40 sekund.Dziś wie­czorem pierwsze spotkanie.- Zuch.Gratulacje.Następny.VIIIZwerbowałem cennego agenta, który przez dziesię­ciolecia będzie nam dostarczać najnowocześniejszych oprzyrządowań do samolotów, artylerii, śmigłowców bo­jowych, rakietowych systemów naprowadzających.Co do tego, że został zwerbowany ani Pierwszy Zastępca, ani ja nie mamy cienia wątpliwości.To prawda, że o nowym tajnym agencie GRU wiemy tylko to, co widnieje na jego wizytówce.O jego aparatu­rze wiemy znacznie więcej: dysponujemy dwoma wycin­kami z opisem przyrządu RS-77.Ale to nie problem.Ważne, że potrzebujemy tego urządzenia i będziemy je mieć.O samym agencie dowiemy się niebawem więcej.Najważniejsze, że zgodził się na tajną współpracę.Przez niecałe siedem minut werbunku przekazałem mu masę istotnych wiadomości.Wypowiedziałem kilka banalnych zdań z których wynikało, że:- jesteśmy oficjalnymi przedstawicielami Związku Ra­dzieckiego;- interesuje nas nowoczesna elektronika wojskowa, w szczególności jego aparaty;- jesteśmy gotowi sowicie je opłacać, cena jest znana;- pracujemy dyskretnie, zręcznie, ostrożnie, nie naci­skamy i nie nalegamy;- nie potrzeba nam wielu egzemplarzy urządzenia, ale tylko jeden, do skopiowania.Na podstawie tych informacji sam może bez trudu wywnioskować, że:- nie stanowimy konkurencji dla jego firmy;- jeżeli produkcja tego sprzętu zostanie uruchomiona w ZSRR, to wcale na tym nie traci, wręcz przeciwnie: wzrośnie popyt na jego aparaturę i niewykluczone, że zachodnie armie zamówią coś nowego, bardziej nowo­czesnego, zatem droższego;- sprzedając nam tylko jeden egzemplarz urządzenia może bez trudu ukryć ten fakt przed władzami i policją: jeden to nie sto i nie tysiąc;- ma pełną jasność co do naszych ofert i zapotrzebo­wań, dlatego nie boi się nas; dobrze wie, że sprzedaż urządzenia kwalifikuje się wyłącznie jako szpiegostwo przemysłowe, za które na Zachodzie grozi, nie wiedzieć czemu, znacznie łagodniejszy wyrok.Wszystkie aspekty transakcji są dlań oczywiste.W jed­nym zdaniu wyłożyłem mu nasze zainteresowania, wa­runki i ceny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl