[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To mu jakoś nie przyszło do głowy.Ależ gnój.- Twoja i moja serdeczna przyjaciółka - dodał jeszcze generał.- Z iloma ministrami z rządu pożarłeś się przez ostatnie dwadzieścia lat, Awi?- Z nikim, rzecz jasna.Ryan parsknął tylko i dopił heinekena.Po chwili zapytał:- Pamiętasz, co mówiłeś wcześniej o koleżeńskich przysługach?- Jesteśmy z tej samej branży.Od wielkiego dzwonu, jeśli akurat mamy szczęście, politycy łaskawie słuchają, co im mówimy.- A czasami, nawet jeśli mamy szczęście zostać wysłuchani, mówimy im niechcący bzdury.Generał Ben Jakob, choć odprężony, nie spuszczał oczu z twarzy Ryana.Słowa Jacka były jeszcze jedną oznaką świadczącą, że sprawdza się jako zastępca dyrektora Agencji.Generał w skrytości ducha lubił Ryana jako człowieka i jako profesjonalistę, lecz w świecie wywiadu fakt, że się kogoś lubi, bardzo niewiele znaczy.Działo się jednak coś monumental­nego.Scott Adler pomknął do Moskwy, a potem w towarzystwie Ryana rozmawiał z kardynałem D’Antoniem.Zgodnie z początkowym planem, Ryan miał teraz wspierać Adlera podczas rozmów w izraelskim mini­sterstwie spraw zagranicznych, lecz zdumiewająca gafa Charlesa Aldena spowodowała zmianę zamiarów.Nawet jak na zawodowego szpiega, Awi Ben Jakob był niezwykle dobrze poinformowany.Ryan nie chciał jasno odpowiedzieć na pytanie, czy Stany Zjednoczone nadal uważają Izrael za swojego najbliższego sojusznika na Bliskim Wschodzie.Takie wątpliwości to rzecz normalna u faceta, który jest z wykształcenia historykiem, ocenił rzecz generał.Niezależnie od prywatnych poglądów Ryana, większość Amerykanów uważała jednak Izrael za takiego sojusznika, a co za tym idzie, Tel Awiw dowiadywał się o sprawach Waszyngtonu więcej niż jakikolwiek inny kraj - wliczając tu nawet Wielką Brytanię, z którą Stany wiąże umowa o wymianie poufnych informacji.Waszyngtońskie źródła powiadomiły więc podwładnych generała Ben Jakoba, że właśnie Ryan jest inicjatorem całego zamieszania.Niełatwo było jakoś w to uwierzyć, bo chociaż Jack słynął z bystrości, prawie dorównując w niej Aldenowi, skrupulatnie dotąd przestrzegał swojej służebnej roli, wykonując cudze decyzje, zamiast je podejmować.Oprócz tego wiadomo było, że nowy prezydent nie cierpi Ryana i nie ukrywa swoich odczuć przed gronem najbliższych współpracowników.Z donie­sień wynikało, że szczerze nienawidzi go także Elizabeth Elliot.Poszło o jakiś zatarg jeszcze sprzed wyborów prezydenckich, Ryan palnął podo­bno coś niezręcznego albo popełnił inne uchybienie.Politycy z rządu słyną w końcu z przewrażliwienia na własnym punkcie, pomyślał gene­rał.Nie tak jak ja czy Ryan.Jeśli coś łączyło obu oficerów, to fakt, że nie raz przyszło im narażać życie.Nie we wszystkim musieli się zgadzać, lecz potrafili szanować partnera.Moskwa, Rzym, Tel Awiw, Rijad.Jaką kabałę układają ci Amerykanie?Scott Adler był najbardziej zaufanym podwładnym sekretarza stanu Talbota, zręcznym, doświadczonym, zawodowym dyplomatą.Talbot z ko­lei słynął z inteligencji.Prezydent Fowler sam nie był może orłem, lecz umiejętnie dobrał sobie gabinet oraz grono doradców.Z wyjątkiem pani Elliot, poprawił się w myślach generał.Talbot wysyłał Adlera przodem, ilekroć szykował poważną kombinację, a kiedy przychodziła pora ofi­cjalnych rokowań, sadzał Adlera po prawicy.Najbardziej zaskakujące wydawało się oczywiście to, że ani jeden z agentów Mossadu nie ma zielonego pojęcia, co knują Amerykanie.“Jakaś grubsza sprawa z Bliskim Wschodem.Mówi się, że ma z tym coś wspólnego Jack Ryan z CIA”.Koniec raportu.Normalny człowiek dostałby szału od takich doniesień, lecz życie przyzwyczaiło Ben Jakoba do faktu, że w branży szpiegowskiej nigdy nie zna się wszystkich kart.Brat Awiego, który był lekarzem pediatrą, miał podobne kłopoty.Chore dzieci niezmiernie rzadko umiały mu powie­dzieć, co im dolega.Oczywiście brat zawsze mógł zapytać małych pacjen­tów, opukać, osłuchać.- Jack, ja muszę pokazać tym z góry cokolwiek - rzekł więc błagalnie Ben Jakob.- Wolne żarty, generale.- Jack machnął, by przyniesiono mu nastę­pne piwo.- Powiedz mi lepiej coś o tym burdelu ze świątynią.- Policjant, cóż.Psychicznie niezrównoważony.W szpitalu musieli go pilnować, żeby ze sobą nie skończył.Żona go rzuciła, fanatycy religijni namącili mu w głowie, no i tak.- Ben Jakob wzruszył ramionami.- Okropnie to wyglądało.- Pewnie, że okropnie.Zdajesz sobie sprawę, Awi, w jakie gówno wdepnął wasz rząd?- Jack, ten sam problem mieliśmy od nie wiadomo kiedy.- Tak właśnie myślałem.Awi, pies z ciebie pierwszorzędny, ale tym razem nie masz pojęcia, co się dzieje.Bladego pojęcia.- Może ty mi powiesz?- Bez urazy, Awi, wiesz, że chciałem dobrze.Idzie o to, że nie wrócą już dla was czasy sprzed masakry na wzgórzu.Sam zdajesz sobie z tego sprawę.- A jakie będą nowe czasy?- Poczekaj, to sam zobaczysz.Nie wolno mi nic ujawnić.- Czy Ameryka chce sięgnąć do pogróżek?- Do pogróżek? Wiesz doskonale, że nigdy was nie skrzywdzimy, Awi.- Ryan zaklął w duchu, że za dużo powiedział, zreflektował się jednak, że ma do czynienia z fachowcem.- Ale nie możecie nam przecież dyktować polityki.Jack Ryan ugryzł się w język i zaczął z innej beczki:- Widzę, jak próbujesz mnie podejść, ale mam nie puszczać pary.Niestety, musisz poczekać.Przykro mi słyszeć, że twoja służba w Wa­szyngtonie też nic nie wie, ale nie mogę jej przecież wyręczać.Ben Jakob postanowił spróbować jeszcze inaczej:- No wiesz, ja ci tutaj funduję dobry obiad, chociaż mój kraj wcale nie jest tak bogaty, jak twój.Jack roześmiał się, słysząc nowy ton.- Piwo też niezłe.I rzeczywiście, nie ma Heinekena tam, gdzie teraz lecę.Jeżeli tam rzeczywiście lecę.- Załoga przekazała już do kapitanatu lotniska, jaki jest port docelo­wy.Sprawdziłem.- Diabli wzięli całą tajemnicę.- Jack uśmiechnął się na widok kelnera, który postawił przed nim kolejne piwo.- Awi, dajmy temu na razie spokój.Naprawdę pomyślałeś sobie, że chcemy wystawić Izrael na sztych?Generał milczał, gdyż dokładnie to właśnie myślał.Nie mógł oczywi­ście się do tego przyznać.Ryan nie dał się jednak nabrać i, korzystając z chwili milczenia, zmienił temat.- Słyszałem, że zostałeś dziadkiem.- A tak, córka dba, żeby mi nie zabrakło siwych włosów w brodzie.Urodziła mi wnuczkę, Leę.- Masz więc, Awi, moje słowo: Lea będzie dorastała w bezpiecznym kraju.- Kto jej to niby zapewni?- Ci sami ludzie, co zawsze - odrzekł Jack, w duchu gratulując sobie riposty.Żal mu było patrzeć, jak Awi wyłazi ze skóry, żeby się czegoś dowiedzieć.Widocznie nawet najlepszych z nas można zepchnąć do na­rożnika.Ben Jakob zanotował sobie w myślach, że trzeba uaktualnić teczkę Ryana.Przy ich następnym spotkaniu musi dysponować lepszymi infor­macjami.Generał nie znosił porażek, niezależnie na jakim polu.Profesor Charles Alden rozejrzał się w zadumie po gabinecie.Jeszcze nie myślał o wyprowadzce, skąd znowu.Zaszkodziłby tylko ekipie Fowlera.Prośba o rezygnację, podpisana i złożona na zielonym suknie, nosi­ła datę z końca obecnego miesiąca.Szło jednak tylko o zachowanie pozo­rów, bo już dziś uwolniono go od obowiązków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl