[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pieniądze powiedział. Komuś ktoś zapłacił. Aha. Thai złożył karty i zwrócił się do Rogera. To dlatego powie-działeś, że jeśli jeszcze raz przyłapiesz mnie, jak oszukuję na twoją korzyść, niebędziesz już grał. Właśnie powiedział książę, Chodzi o to, by być fair w stosunku doswoich.Jeśli nie jesteś, to tak naprawdę sam sobie szkodzisz. A to, co mówi sierżant Kosutic? spytał Honal, zagarniając wygraną bezpokazania własnych kart, ponieważ wszyscy inni spasowali. To trochę inna sprawa powiedział Roger, wyciągaj ąc z kieszeni kawałekbisti. Bomani są naszymi wrogami.I w tym wypadku rzeczywiście ,jeśli nieoszukujesz, to znaczy, że się nie starasz.* * *Despreaux zsunęła się do wykopu i kiwnęła głową Kiletiemu. Powiedz im, że znalezliśmy główną bazę wroga szepnęła.Jamę wykopa-no w niewielkim wzniesieniu, dwadzieścia pięć kilometrów na północny wschódod Diaspry.Tłoczyła się w niej czwórka marines.Ich sekcja była jedną z trzechwysłanych po to, by ustalić miejsce koncentracji głównych sił wroga.Despre-aux dobrze wiedziała, dlaczego się tu znalazła.Od kiedy pokłóciła się z Rogeremw Ran Tai, Kosutic i Pahner wychodzili ze skóry, by trzymać ją z dala od księcia.Najlepiej więc było przydzielić jej drużynie najbrudniejszą robotę.A wszystkodlatego, że Jego Wysokość jest nadętym arystokratycznym dupkiem.Wyciągnęła z kieszeni skórzany mieszek i wyrzuciła z niego krwawiący łebgąsienicy.81 Prawie mnie dopadła powiedziała, sprawnie wycinając cenne gruczołyjadowe i wrzucając je do plastikowej buteleczki.Ponieważ neurotoksyna i czynnikrozpuszczający ciało były poszukiwane przez miejscowych aptekarzy, polowa-nie na gąsienice stało się jednym ze sposobów zarabiania na drinki.Patrolowaniezmieniło się więc z obowiązku w przywilej.Starszy szeregowy Sealdin wyjął własną buteleczkę i potrząsnął nią. Jedna przechodziła tędy kilka godzin temu powiedział wesoło.my--wampiry przestały być dla marines niebezpieczne, odkąd nauczyli się sypiaćw zamkniętych namiotach, a kiedy wymyślili lepkie przynęty, ćmy stały się dodat-kowym zródłem ich dochodu.Zrodek, jaki wydzielały, był u Mardukan cenionyjako jeden z najskuteczniejszych leków znieczulających.Starszy szeregowy Kileti podniósł wtyczkę i wpiął ją w swój hełm.Mikrosko-pijny przewód biegł pod siatką przykrywającą ich jamę do pobliskiego drzewa, naktórego szczycie umieszczono niewielki nadajnik.Kiedy zakończył meldunek, przesłał rozkaz do swojego tootsa i zwrócił się dodowódcy sekcji. Są już w drodze. Dowódca, St.John (J.), kiwnął głową. W porządku, teraz przypilnują ich Macek i Bebi.Jutro się zmienimy.Pókico pogrzebał w plecaku i wyciągnął pasek suszonego mięsa czekamy.ROZDZIAA JEDENASTY Wie pan co powiedział Roger w drodze z jednego spotkania na drugie podobno zawsze najtrudniej jest czekać.Czy w czekanie wlicza się też przy-gotowania? Tak, Wasza Wysokość. Pahner dostosował krok do szybkiego krokuksięcia. Lepiej niech pan przestanie całe noce grać w karty.Przechodzili brukowanym chodnikiem biegnącym przez zewnętrzną częśćkompleksu pałacowo-świątynnego.Po prawej stronie rozciągał się widok na je-den z wielu kanałów i pola.W czystym powietrzu widać było lasy ciągnące sięaż po purpurowe góry w oddali.Bliżej miasta kilku wieśniaków pracowało podeskortą jezdzców Północy. Och, mnie to nie męczy powiedział Roger. Mało śpię.Wychowaw-ców w szkołę doprowadzało to do szału.Wstawałem w środku nocy i próbowałembudzić inne dzieciaki, żeby się ze mną pobawiły. Na pokładzie DeGtoppera spędzał pan sporo czasu w kabinie zauważyłzłośliwie Pahner. No, tak uśmiechnął się Roger. Ale wtedy nie spałem, tylko byłemobrażony.To spora różnica,Dotarli do końca chodnika i ruszyli w górę po schodach.Książę kolejny razpodziwiał architekturę pałacu.Jak większość mardukańskich miast, tak i to po-wstało na szczycie wzgórza, z czasem jednak rozrosło się na równiny.Diaspranie,czciciele wody, nie przejmowali się regularnymi powodziami, tak częstymi naMarduku.Współpracowali z żywiołem, akceptowali go i kontrolowali poprzezsystem kanałów, stawów i przepływów.Oczywiście budowali również groblei wały niektóre z nich były potężniejsze od wszystkich tych, które ludzie dotądwidzieli ale ich zadaniem było kierowanie wody w inne koryta, a nie blokowa-nie jej drogi.Jedynie najważniejsze części miasta i tereny najbardziej narażone nazalanie otoczono popularnymi w innych miastach murami.Ta stosunkowo mała ilość wałów i tam niemal doprowadziła do upadku Dia-spry, kiedy zaatakowali ich Bomani.Na szczęście mieszkańcom udało się w poręzalać pola i zatopić niewielkie grupy atakujących barbarzyńców.83W międzyczasie kapłani, przygotowani do zakrojonych na szeroką skalę pracpublicznych, wymyślili połączenie istniejących kanałów i stawów w ciągłą linięobrony.Nie była ona doskonała, ale powstrzymała drugą falę ataku Bomanów.Kiedy Wesparowie wycofali się, by przygotować się do trzeciego ataku, domiasta przybyli ludzie.Właśnie wtedy barbarzyńcy odcięli najbardziej okazałąi najważniejszą ze względów religijnych instalację Diasprański Akwedukt.Akwedukt był budowlą, której mogliby pozazdrościć Diaspranom nawet Rzy-mianie.Doprowadzał wodę ze zbiornika u podnóża gór do miasta, a stamtąd pom-powano ją jeszcze wyżej.Na samym wierzchołku góry, na której wzniesiono Dia-sprę, znajdował się centralny rezerwuar wody pitnej.Zbiornik ten początkowo zasilały niewielkie wulkaniczne zródła.Najstarszaczęść miasta, dotąd jeszcze zachowana w dobrym stanie, powstała właśnie wokółniego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]