[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegł to u facetów, którzy go okaleczyli w Memphis, podobny symptom widział u Wage'a w Mieście Nocy.To przekonanie pozwoliło zaakceptować obojętność i zanik uczuć Armitage'a.Zawsze uważał, że jest to świadome i stopniowe połączenie z maszyną, systemem, organizmem macierzystym.Tkwiło także u podstaw ulicznej gry: poza wszechwiedzy, implikująca koneksje, niewidoczne linie kontaktów z wyższymi, ukrytymi poziomami wpływów.Ale co działo się teraz w przejściach Villa Straylight?Całe korytarze zostały ogołocone do nagiej stali i betonu.- Ciekawe, gdzie jest teraz Peter.Może niedługo się spotkamy - mruknęła.- I Armitage.Gdzie on jest, Case?- Nie żyje - powiedział wiedząc, że nie może go usłyszeć.- Armitage nie żyje.Przeskoczył.Chiński program znalazł się tuż obok lodu celu; tęczowe lśnienia nikły stopniowo w zielonym blasku prostokąta reprezentującego rdzeń T-A.Szmaragdowe łuki nad bezbarwną pustką.- Jak leci, Dixie?- Świetnie.Zbyt gładko.Ta zabawka jest niesamowita.Szkoda, że nie miałem czegoś takiego w Singapurze.Załatwiłem stary, dobry Nowy Bank Azji na solidną jedną pięćdziesiątą ich wartości.Dawna historia.To maleństwo odrabia całą harówkę.Człowiek zaczyna się zastanawiać, jak wyglądałaby dzisiaj prawdziwa wojna.- Gdyby takie zabawki chodziły na ulicy, stracilibyśmy robotę - zauważył Case.- Chciałbyś.Poczekaj, aż nim posterujesz w górę, przez czarny lód.- Jasne.Na przeciwnym końcu jednego ze szmaragdowych łuków pojawiło się coś małego i zdecydowanie ageometrycznego.- Dixie.- Tak, widzę.Ale nie wiem, czy potrafię uwierzyć.Brunatny punkcik, mętna plamka na tle zieleni rdzenia T-A.Zbliżyła się przez most, jaki zbudował Kuang Grade Mark XI, i Case spostrzegł, że idzie, poruszając nogami.W miarę jej ruchu wydłużał się zielony fragment łuku, apolichromowy program wirusa odstępował na kilka kroków przed spękanymi, czarnymi butami.- Muszę przyznać, szefie - stwierdził Płaszczak, gdy niska, przygięta postać Finna zatrzymała się, pozornie kilka metrów przed nimi - za życia nie widziałem niczego tak zabawnego.Ale potworny nieśmiech nie napłynął.- Nigdy tego nie próbowałem.- Finn wyszczerzył zęby.Ręce trzymał w kieszeniach wytartej marynarki.- Zabiłeś Armitage'a.- Corto.Tak.Armitage'a już nie było.Musiałem.Wiem, wiem, chcesz dostać ten enzym.W porządku.Nie ma sprawy.Przecież to ja dałem go Armitage'owi.Znaczy, powiedziałem mu, czego ma użyć.Ale sądzę, że lepiej będzie trzymać się umowy.Masz dość czasu.Dostaniesz go.Jeszcze tylko parę godzin, prawda?Case patrzył, jak w cyberprzestrzeni unosi się niebieski kłąb dymu, gdy Finn zapala partagasa.- Sprawiacie same kłopoty- oświadczył.- Weźmy takiego Płaszczaka.Gdybyście byli podobni do niego, wszystko byłoby proste.To konstrukt, kłębek ROM, więc zawsze robi to, czego po nim oczekuję.Żeby podać pierwszy z brzegu przykład: z projekcji wynikało, że jest mało prawdopodobne, by Molly trafiła na wielką scenę finałową Ashpoola.Westchnął.- Dlaczego się zabił? - spytał Case.- A dlaczego ktokolwiek się zabija? - Postać wzruszyła ramionami.- Jeśli już ktoś to wie, to chyba ja.Ale potrzebowałbym dwunastu godzin, żeby ci wytłumaczyć rozmaite czynniki historyczne i ich wzajemne relacje.Od dawna szykował się do samobójstwa, ale wciąż wracał do lodówki.Chryste, co za marudny, stary pierdziel.- Finn skrzywił się z niesmakiem.- Jeśli chcesz krótkiego wyjaśnienia, to wszystko wiąże się z przyczyną, dla której zamordował własną żonę.Ale ostatnią kroplę wlała mała 3Jane.Znalazła sposób, żeby pokombinować z programem kontrolnym systemu kriogenicznego.Bardzo subtelnie.Czyli, w zasadzie, to ona go zabiła.Tyle że jego zdaniem sam się zabił, a twoja przyjaciółka, anioł zemsty, uważa, że załatwiła go, napełniając oko sokiem skorupiaków.- Finn pstryknął niedopałkiem w głąb matrycy.- Cóż, szczerze mówiąc, chyba udzieliłem 3Jane pewnej niewielkiej wskazówki.Wiecie, podpowiedziałem trochę.- Wintermute.- Case starannie dobierał słowa.- Powiedziałeś mi kiedyś, że jesteś częścią czegoś innego.Później stwierdziłeś, że przestaniesz istnieć, kiedy akcja się uda i Molly wciśnie słowo we właściwą szczelinę.Opływowa czaszka Finna skinęła twierdząco.- Z kim wtedy mam rozmawiać? Jeśli Armitage nie żyje, a ciebie nie będzie, to kto mi powie, jak mam wywalić z organizmu te cholerne toksyny ? Kto wyciągnie stamtąd Molly? Chodzi o to, gdzie dokładnie zostawimy tyłki, kiedy już odetniemy cię ze smyczy?Finn wyjął z kieszeni drewnianą wykałaczkę i przyjrzał się jej z uwagą, jak chirurg, który sprawdza skalpel.- Dobre pytanie - orzekł w końcu.- Słyszałeś o łososiach? To takie ryby.One po prostu muszą płynąć w górę strumieni.Łapiesz?- Nie.- Ja sam odczuwam taki przymus.I nie wiem dlaczego.Gdybym miał ci przekazać moje przemyślenia, nazwijmy je spekulacjami, trwałoby to parę razy dłużej niż twoje życie.Ponieważ wiele o tym myślałem.I zwyczajnie nie wiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]