[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szczęście pertraktacje skoÅ„czyÅ‚y siÄ™ rychÅ‚o i na niczym, bitwa rozpoczęła siÄ™na nowo.Ale szÅ‚a jakoÅ› ospale i bez dawnego animuszu.Snadz pokojowe ukÅ‚ady osÅ‚abiÅ‚yenergiÄ™ i porozdzielaÅ‚y opiniÄ™.Miasto bowiem szturmowania niejeden gÅ‚owacz deliberowaÅ‚nad Igelströmowymi paktami.A już byli powiadajÄ…cy, jako Mokronowski uprowadziÅ‚ go zpaÅ‚acu.Wtem na ambasadzie po raz drugi wyniosÅ‚a siÄ™ biaÅ‚a chorÄ…giew. PoddajÄ… siÄ™! Kapitulacja! Nie strzelać, obywatele! Igelström kapituluje!Jakby na potwierdzenie ze wszystkich okien pawilonów żoÅ‚nierze jÄ™li powiewać biaÅ‚ymichustami.161Kompanie dziaÅ‚yÅ„czyków stanęły z broniÄ… u nogi, zaÅ› lud wylegÅ‚szy w ulice cisnÄ…Å‚ siÄ™ podkraty wyczekujÄ…c otwarcia bram i zdawania siÄ™ zaÅ‚ogi.Nikomu już ani w gÅ‚owie nie postaÅ‚yjakieÅ› wÄ…tpliwoÅ›ci co do bezpieczeÅ„stwa, gdy nagle caÅ‚y paÅ‚ac zamigotaÅ‚ i straszliwa salwarunęła w bezbronnie stojÄ…ce ciżby! PrzeszÅ‚o sto ludzi padÅ‚o trupem na miejscu.Ryk zatrzÄ…sÅ‚ tÅ‚umami.SzaleÅ„stwo wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci porwaÅ‚o wszystkich do walki na Å›mierć iżycie.Dzikie, nieugaszone pragnienie pomsty ponosiÅ‚o niby huragan.Uderzono na paÅ‚ac.KiliÅ„ski ryczÄ…c niby tur ugodzony zachÄ™caÅ‚ do boju.Wojsko, lud, wyrostki, nawet kobiety,ogarniÄ™te pÅ‚omieniami gniewów, rzuciÅ‚o siÄ™ z furiÄ… do szturmu.Ambasada utonęła w chmurach dymów, bÅ‚yskawic i piorunów.Widziano piÄ™knÄ… AndziÄ™, jak na czele kobiet, podobnych do hufca rozmrożonych diablic,rÄ…baÅ‚y mury siekierami i drÄ…gami.Widziano, jak oficjerowie na przeÅ›cigi z gemejnami piÄ™li siÄ™ po wÄ…tÅ‚ych drabinach doszczytowych okien, a bici kolbami, spychani, szczodrze oblewajÄ…c krwiÄ… mury, darli siÄ™ nie-powstrzymanie.Widziano setki ludzi pijanych zgoÅ‚a szaleÅ„stwem boju, bez pamiÄ™ci na żadne niebezpie-czeÅ„stwa, w straszliwych ulewach kul nieustraszenie rozrywajÄ…cych kraty i mury.TysiÄ…ce karabinów, kolb, toporów i drÄ…gów biÅ‚o w paÅ‚ac zapamiÄ™tale i darÅ‚o go bez wy-tchnienia.LeciaÅ‚y na niego kÅ‚Ä™by zapalonych pakuÅ‚ niby meteory, leciaÅ‚y kamienie, belki i dachówki.Krew laÅ‚a siÄ™ potokami.Padali zabici i ranni.Padali Å›miertelnie utrudzeni bez tchu i siÅ‚.I napÅ‚ywaÅ‚y nowe fale z grzmiÄ…cym porykiem gniewów, zawziÄ™toÅ›ci i niepokonanej mocy.PaÅ‚ac siÄ™ jeszcze broniÅ‚.Wreszcie porucznik Czapski rÄ™cznym granatnikiem zapaliÅ‚ pawilon mieszczÄ…cy stajnie iskÅ‚ady.Buchnęły ogniste grzywy pÅ‚omieni.Tryumfalny okrzyk wydarÅ‚ siÄ™ z piersi tysiÄ™cy.Wraz też i padÅ‚y rozbite bramy, a straszli-wie wzburzony potok werwaÅ‚ siÄ™ w podwórza, roznoszÄ…c wszelkie zapory.W mgnieniu okawdarto siÄ™ do pawilonów i uderzono na sam paÅ‚ac.Moskale bronili siÄ™ rozpaczliwie, że w braku kul strzelali guzikami i kawaÅ‚kami żelaza.Rozpoczęło siÄ™ ostatnie, przerażajÄ…ce zmaganie.Ludzie nastawali na siebie jako wilcy i ja-ko wilcy tarzajÄ…c siÄ™ po ziemi darli siÄ™ zÄ™bami i pazurami.W ciasnych i zadymionych izbach,salach i korytarzach, na strychach i nawet dachach i w piwnicach toczyÅ‚a siÄ™ nieprzerwanieokrutna, Å›miertelna walka.OgieÅ„ ogarnÄ…Å‚ wszystkie budowle i huczaÅ‚ buchajÄ…c krwawymisÅ‚upami, a czarne kiry dymów przysÅ‚aniaÅ‚y piekielny obraz mordów.Na darmo wróg wywieszaÅ‚ biaÅ‚e pÅ‚achty: nikt mu już nie zawierzyÅ‚.Na darmo skÅ‚adalibroÅ„: nikt nie znajdowaÅ‚ litoÅ›ci! Na darmo rzucajÄ…c siÄ™ na kolana wyli o życie: nie byÅ‚o miÅ‚o-sierdzia.Wycinano ich w pieÅ„.Zdrady i zbrodnie ponosiÅ‚y sÅ‚usznÄ… karÄ™.ResztÄ™ pożeraÅ‚ ogieÅ„ i rozszarpywaÅ‚o na strzÄ™py rozjuszone pospólstwo.KiliÅ„ski jeden z pierwszych wdarÅ‚ siÄ™ na partykularne pokoje ambasadora, lecz Igelströmanie pochwyciÅ‚: salwowaÅ‚ siÄ™ ucieczkÄ… do paÅ‚acu KrasiÅ„skich, czym srodze zgryziony majster,zagarnÄ…wszy archiwa i resztÄ™ skarbca, poleciaÅ‚ odbijać patriotów uwiÄ™zionych w paÅ‚acowychpodziemiach.W tymże czasie po drugiej stronie Miodowej, w klasztorze Kapucynów, toczyÅ‚a siÄ™ rów-nież bitwa.Moskale, obsadziwszy jeszcze w nocy klasztorne gmachy, przyjÄ™li nastÄ™pujÄ…cegood strony ogrodów Kosmowskiego tak rzÄ™sistym i celnym ogniem, że atakujÄ…cy straciwszyprzeszÅ‚o dwieÅ›cie osób w zabitych rejterowali aż poza mury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]