[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bram czekał.- Co ty na to - Yve wypowiadała słowa coraz szybciej - gdybym ci wyznała, że spędziłam topopołudnie rozmawiając bezgłośnie z niewidzialnym smokiem o imieniu Słodycz? Spotkałam go naplaży.- Zachichotała.- Znowu napiłaś się yarglatu, prawda? - zapytał Bram uśmiechając się.- To nie żart, Bram!- Wiem - rzekł, a jego twarz znowu stała się poważna.- Ale po tym, co powiedziałaś, niespodziewaj się, abym wiedział, o czym mowa.Wyjaśnij mi to lepiej.Było już niemal ciemno, kiedy skończyli rozmawiać.Spokojne i cierpliwe pytania Bramapomogły ukoić zamieszanie panujące w myślach Yve.Teraz przynajmniej wiedziała, o co ma pytaćSłodycz, kiedy wróci.I jeśli wróci.Stwierdziła, że rozpaczliwie tego pragnie. Jej życzenie spełniło się szybciej, niż się spodziewała, chociaż w sposób ledwieumożliwiający jasną i zrozumiałą rozmowę.Rozstawszy się z Bramem poszła prosto do swojejchaty i po zjedzeniu odrobiny pozostawionej dla niej kolacji, położyła się do łóżka.Noc mijałaspokojnie, aż do chwili, gdy o najciemniejszej godzinie na zewnątrz chaty wybuchł zgiełk.Kiedy z trudem odpychała od siebie sen, w jej uszach zabrzmiały krzyki i śmiech.Wnagłym przebłysku zrozumienia zapaliła lampę, wyskoczyła z łóżka i gwałtownie otworzyła drzwichaty.Ciana leżała tuż przy drzwiach, skulona w obronnej pozycji, ramionami osłaniając głowę.Nikogo innego nie było w zasięgu wzroku.Yve uklęknęła i dotknęła jej ramienia.Ciana wzdrygnęła się od dotknięcia, ale potem, kiedyczarodziejka zaczęła ją podnosić, powoli się wyprostowała.Trzęsła się cała, kiedy Yvewprowadzała ją do chaty i sadzała na łóżku.- Wszystko w porządku.Już jesteś bezpieczna.Z wolna drgawki wstrząsające Cianą ustąpiły, a jej utraciły wyraz oczu zaszczutegozwierzęcia.- Już jesteś bezpieczna - powtórzyła Yve.- Cóż tak cię przeraziło?- Widmowe ogniki - wyszeptała Ciana.- W morzu.- Co?- Mówią.pochodzą od marynarzy, którzy utopili się w morzu.Mówią.- Czekaj - przerwała Yve.- Opowiedz mi, co się wydarzyło, dokładnie to, co widziałaś.Ciana umilkła, zbierając myśli.- Miałam zły sen - zaczęła wreszcie.- Zbudził mnie.Było mi tak gorąco, że na chwilęwyszłam przed chatę.I wtedy je zobaczyłam.- Co zobaczyłaś?- Zwiatła.Błękitne i zielone.Przy molo.- I to cię tak przestraszyło?- Nie.- Ciana przełknęła i ciągnęła dalej: - Zwiatła poruszały się.Widziałam, jakprzedostały się tutaj.- Do tej chaty?- Tak.Więc poszłam, żeby cię ostrzec, ale wtedy.- Zamknęła oczy, a Yve ujęła jej ręce iuklęknęła przed nią dodając jej otuchy.- Biegłam, ale one były szybsze.Przeniknęły przez ścianychaty Adary i znalazły się po drugiej stronie.Słyszałam też coś.- Co?- Ja.nie mogę sobie przypomnieć.Potem nagle były wszędzie wokół mnie.wirując takszybko.Kiedy się zatrzymały, zobaczyłam.- Przełknęła ślinę.- To wszystko, co pamiętam. Jakiś ruch w oknie za Cianą przykuł uwagę Yve. Już wiem, co widziałaś" - pomyślała Yve,nie wiedząc, czy ma się śmiać, czy wpaść we wściekłość.Za otwartym oknem mrugnęło wolno dwoje błyszczących oczu- Ciana, czy mi ufasz?Kobieta wolno skinęła głową.- Mam zamiar coś ci pokazać.Proszę, uwierz mi, naprawdę nie ma się, czego bać.Jeszcze jedno kiwnięcie.Czy mogę wejść? - zapytał znajomy głos.Jeszcze nie.Czekaj tam - odparła w ten sam sposób Yve.Głośno zaś powiedziała:- Odwróć się i wyjrzyj przez okno.Ciana posłuchała.A potem jej ciało zesztywniało; zacisnęła palce na ręce Yve.- Te oczy -wyszeptała.Więc nie jestem jedyna, która je widzi? - pomyślała Yve.- Czy to widmo? - Ciana znowu się trzęsła.- Nie - odparła spokojnie czarodziejka.- Prawdę powiedziawszy, nie jestem pewna, co tojest, ale to mój przyjaciel.Mogę z nim rozmawiać.Ciana spojrzała na nią szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, a potem znowuwytrzeszczyła je na smoka.Czy teraz mogę wejść?Nie ma tu dla ciebie miejsca - odparła Yve.Więc może tylko dla części?Co? Och.W porządku, tylko powoli.Nie chcę, żebyś znowu ją przestraszył.- Rozmawiasz z nim? - zapytała cicho Ciana.- Tak.Nie bój się.On nie chce zrobić ci krzywdy.Błękitno zielony pysk pojawił się w oknie,a potem jedna szponiasta łapa przeszła przez ścianę.Głowa Yve wypełniła się dzwiękiemdziecięcego śmiechu, a Ciana wydała cichy okrzyk.- To te hałasy - zawołała.- Właśnie to słyszałam.Słodycz posuwał się naprzód, dopóki jego głowa i znaczna część ciała nie znalazły sięwewnątrz.To łaskocze - zauważył wśród napadów chichotu.Co łaskocze? Przechodzenie przez ścianę?Tak - odparł i zwinął się w wygodnej pozycji na podłodze.Czy możesz przechodzić przez wszystko?Tylko przez rzeczy, które nie są stałe. Yve na jakiś czas pominęła to milczeniem.Gdyby miała uwierzyć, że jej chata nie jest stała,musiałaby zacząć wątpić w istnienie całej reszty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl