[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chodź z nami, Anakinie - powiedziała Leia.- Jesteś teraz członkiem wyprawy ratunkowej.Threepio, dokąd mamy iść? - zapytała.Android protokolarny puścił się korytarzem tak szybko, jak pozwalały na to jego mechaniczne nogi.- Skręcimy w lewo, pani Leio - oznajmił.- Musimy znaleźć najbliższy szyb turbowindy, żeby zjechać o czterdzieści dwa poziomy.Anakin próbował wyobrazić sobie, dokąd podążają, ale chyba bez większego powodzenia.- Lepiej będzie, jak ty poprowadzisz, Threepio - zdecydował.Leia, strażnicy i Anakin podążali za złocistym androidem, który torował sobie drogę przez kolejny chwiejący się pomost, zawieszony między gigantycznymi budynkami.Threepio sprawiał wrażenie niezwykle dumnego z powodu roli, jaką odgrywał w tej wyprawie.Wydawało się, że wieżowce ciągną się w górę i w dół bez końca.W pewnym miejscu pomostu, gdzie brakowało jednej belki, Anakin potknął się i omal nie runął w przepaść, ale w ostatniej chwili podtrzymała go Leia.Przerażona matka popatrzyła na syna, po czym na chwilę objęła go i przytuliła.- Uważaj - powiedziała.- Wszyscy musimy być bardzo ostrożni.Anakin się wzdrygnął.Ten teren, oglądany na mapie, wcale nie wyglądał na niebezpieczny.Kierując się ku nadajnikowi sygnału namiarowego, cała grupa pokonywała kolejne nie zamieszkane piętra, przechodząc pustymi, złowieszczymi korytarzami.Na pokrytych grubą warstwą kurzu i brudu ścianach można było dostrzec coraz częściej ten sam wizerunek równobocznego trójkąta z zamkniętym krzyżem celowniczym w środku.- Ciekaw jestem, co oznacza ten symbol - odezwał się Anakin, wskazując najbliższą ścianę.- Potrafię mówić płynnie ponad sześcioma milionami języków - odparł Threepio.- Niestety, nikt nie zapisał tego symbolu w moich bazach danych.Obawiam się, że nie potrafię pomóc, panie Anakinie.Leia spojrzała na strażników.- Czy któryś z was nie wie, co może oznaczać ten symbol? -zapytała.Jakiś żołnierz chrząknął, po czym odpowiedział:- Przypuszczam, że to znak jakiegoś gangu, pani prezydent.Kilka.nieprzyjemnych grup ma zwyczaj uważać niższe, nie używane poziomy miasta za własne terytorium.Ich członków jest bardzo trudno schwytać.- Słyszałem, jak Zekk wspominał Jacenowi i Jainie coś na temat gangu Zagubionych - przypomniał sobie nagle chłopiec.- Wydaje mi się, że chodziło o to, aby Zekk został członkiem tej grupy.Leia kiwnęła głową, postanawiając zapamiętać tę informację, żeby zrobić z niej użytek kiedy indziej.Na razie zależało jej tylko na odnalezieniu Jacena i Tenel Ka.SeeThreepio przystanął, żeby zerknąć na ekran przenośnego komunikatora.- Och, niech licho porwie moje mało wrażliwe czujniki - powiedział.- Jestem pewien, że Artoo-Detoo potrafiłby określić kierunek z większą dokładnością.Wydaje mi się jednak, że znajdujemy się w odległości zaledwie dwustu metrów od miejsca, z którego dochodzą sygnały.Kiedy cała grupa schodziła na coraz niższe i bardziej zniszczone poziomy, korytarze stawały się węższe i ciemniejsze.Strażnicy, niespokojnie spoglądając jeden na drugiego, trzymali broń gotową do strzału.Kiedy Leia przechodziła przez najciemniejsze miejsca, przyspieszała, wyzywająco unosząc głowę.Threepio zwiększył natężenie światła, rzucanego przez optyczne czujniki, dzięki czemu część korytarza bezpośrednio przed nim jarzyła się łagodnym żółtym blaskiem.Anakin wyjął jarzeniowy pręt i trzymał w pogotowiu.Miał wrażenie, że mały przyrząd dodaje mu sił.Czuł się tak, jakby dysponował imitacją miecza świetlnego.Threepio skręcił w prawo w boczny, jeszcze węższy korytarz, po czym zanurkował, chcąc przecisnąć się pod częściowo złamanym dźwigarem.Nawet mały Anakin musiał się pochylić, żeby przejść od zniszczoną belką.- Czy jesteś pewien, że podążamy we właściwą stronę, Threepio? - zapytał, trochę zaniepokojony.- O tak, jestem tego absolutnie pewien - oświadczył android.- Proszę pamiętać, że staram się prowadzić najkrótszą drogą wiodącą do źródła sygnału.Zapewne młody pan Jacen i pani Tenel Ka dotarli tam wygodniejszym, ale dłuższym szlakiem.Oceniam, że jesteśmy teraz w odległości najwyżej trzydziestu metrów.W końcu znaleźli się na progu wielkiej komnaty, oświetlonej złowieszczym drżącym blaskiem.Źródłami migotliwego światła były dziesiątki paneli jarzeniowych, zawieszonych w przypadkowych miejscach na ciemnych ścianach.Anakin rozejrzał się po sali.Zauważył zniszczoną klatkę schodową ze stopniami wiodącymi donikąd, porzucone opakowania po środkach żywnościowych, zniszczone meble i poduszki, a także kilkoro różnej wielkości drzwi przysłaniających otwory w przeciwległej ścianie, zapewne umożliwiających wyjście z sali.- To musi być sala zebrań członków gangu Zagubionych - powiedział.- O rety - odezwał się Threepio.- Czy pan Zekk nie mówił kiedyś, że członkowie gangu nie są ludźmi gościnnymi?W ogromnej komnacie panowała martwa cisza.Migotliwy blask, rzucany przez panele jarzeniowe, sprawiał, że Anakin czuł się nieswojo.Strażnicy zawahali się na progu, po czym stanęli po obu stronach niskiego otworu wejściowego i skierowali lufy blasterów w głąb komnaty.Pomieszczenie wyglądało na opuszczone, ale Anakin, który nie przestawał rozglądać się po kątach, wyczuwał w nim ślady obecności czegoś mrocznego.Nerwowo podskoczył, kiedy Threepio krzyknął, z przerażeniem spoglądając na coś leżącego na posadzce.- To wszystko moja wina! - jęknął android.- Och, niech licho porwie te powolne procesory.Powinniśmy byli wyruszyć na poszukiwania o wiele wcześniej.W ułamku sekundy Anakin przeskoczył przez stertę jakichś starych gratów i znalazł się u boku Threepia, nadal wymyślającego samemu sobie.Po sekundzie dołączyli do nich Leia i strażnicy.Na posadzce leżeli obok siebie skuleni Jacen i Tenel Ka.nieprzytomni, a może nawet martwi.Leia szybko odpięła od pasa pakiet ze środkami medycznymi.Wyciągnęła zestaw diagnostyczny i zaczęła badać organizmy obojga młodych Jedi.- Nic im nie jest - stwierdziła po chwili.- Żyją.Zostali tylko ogłuszeni.Przesunęła chłodną dłonią po czole syna, chcąc odgarnąć kosmyk niesfornych włosów.Anakinowi i Leii udało się w końcu ocucić oboje poszukiwaczy przygód.Jacen oprzytomniał pierwszy.Spojrzawszy w oczy brata, Anakin zrozumiał, że sprawy wcale nie mają się najlepiej.- Nic ci się nie stało? - zapytał.Zaczął intensywnie myśleć, usiłując ułożyć w mózgu wszystkie elementy łamigłówki.Jacen z wysiłkiem przełknął ślinę.- Tenel Ka.? - zapytał, nie kończąc zdania.Jego głos zadrżał.- Czuje się całkiem nieźle - odparła pospiesznie Leia, pragnąc syna uspokoić.- Wygląda na to, że oboje zostaliście tylko ogłuszeni.Co się stało?Jacen wzdrygnął się, jakby nagle w ogromnej sali powiał lodowaty wicher.- Była tu Tamith Kai
[ Pobierz całość w formacie PDF ]