[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W oknie June i Sida z jakiegoś tajemniczego powodu siedział wypchany pekińczyk.Chłopcy zauważyli go i stłoczyli się przed witryną, wymieniając uwagi.Mnie bardziej interesowało kino.Należało do tych małych, dzielnicowych przybytków, które wybudowano przed drugą wojną, w okresie, gdy pójście na film wciąż było dużym wydarzeniem.Fryzy na ścianach, mosiądz na drzwiach i miniaturowe kolumny sprawiały, że czułeś się jak ktoś wyjątkowy, kiedy w sobotni wieczór, z dwoma biletami w ręku i dziewczyną w nowych szpilkach u boku, szedłeś po czerwonym pluszowym dywanie.To miejsce pamiętało lepsze czasy, ale było w przyzwoitym stanie i, jak bardzo wiele małych kin, przypominało teraz stare filmy.Afisz reklamował obraz z 1954 roku, Nowe twarze.- Wchodź.- To tutaj? Naprawdę idziemy do kina? Gambada skinął głową.Jego koledzy podprowadzili rowery do wejścia i poopierali je o ściany.Żaden nie założył łańcucha ani innego zabezpieczenia.Ufne dusze.- Zobaczymy Nowe twarze?- Nie, wszystkich już znasz.Przeszliśmy razem przez szklane drzwi, obok miedzianej konsolki, za którą powinien stać bileter.Teraz biletera nie było, a na wszystkich ścianach wisiały plakaty: plakaty moich filmów, plakaty filmów Phila.Mijając Cudowną, Gambada powiedział, że podobała mu się najbardziej.- Jak masz na imię?- Gambada dobrze brzmi.Możesz mnie tak nazywać.Dwaj inni chłopcy przytrzymywali otwarte drzwi na widownię.Kiedy w nie weszliśmy, zgięli się w pasie i zamaszystym gestem zaprosili nas dalej.Światła były przygaszone, więc mogłem dostrzec tylko tyle, że na sali są już inni widzowie, usadowieni w różnych miejscach.- Gdziesz chcesz usiąść? Może być w środku?Dobrze.Minęliśmy jakąś kobietę, siedzącą w fotelu od brzegu.Spojrzałem na nią uważnie, ale nie rozpoznałem jej.- Ten rząd.Tak, wejdź tutaj, do środka.Przesunęliśmy się bokiem do środka środkowego rzędu.Spróbowałem policzyć, ile osób jest na sali, i wyszło mi, że około dwudziestu.Grała muzyka: leitmotiv z Północy.Gdy tylko usiedliśmy, muzyka ucichła i rozsunęła się kurtyna.Ekran rozjaśnił się znajomą sceną: Phil Strayhorn siedzi z psem na kanapie w salonie i patrzy w kamerę.Co dziwne, w tych niezwykłych okolicznościach najbardziej wstrząsający był dla mnie widok tak dużego Phila.Oglądałem go w kółko na wideo i przyzwyczaiłem się do rozmiarów telewizyjnych; tu miałem twarz na całą ścianę i dłoń wielkości fotela, na którym siedziałem.Cześć, Weber.Oto jesteśmy i dziś poznasz całą historię.Słysząc coś za kadrem, odwrócił głowę.Chwilę później pojawiła się Pinsleepe.Usiadła obok niego na kanapie i uśmiechnęli się do siebie.Podała mu psi herbatnik, a on dał go Pchle.Przez kilka sekund oboje przyglądali się shar-pei, po czym znów spojrzeli w kamerę.Phil uśmiechnął się.- Przegrałem przez ciebie zakład, Gregston.Co ty na to? Biedna stara Pchła zjadła właśnie swój ostatni psi herbatnik.- Podrapał psa po łebku.- Pinsleepe i ja zamierzaliśmy zrobić z tego wielką produkcję, ale przypomniało mi się, jak nie cierpisz muzyki a la Dimitri Tiomkin i napisów, które idą bez końca, więc ograniczyliśmy się do minimum.Mamy wszystko na filmie i jeśli będziesz chciał, z przyjemnością pokażemy ci, jak to rzeczywiście wyglądało, kiedy skończę opowiadać.Ostatnie domowe kino, tak jakby.No dobrze.- Wziął głęboki oddech i pochylił się do przodu.- Dawno temu Venasque powiedział mi w swój okrężny sposób, że to się stanie.Jedyne, co mogłem zrobić, to się przygotować, żeby, gdy już przyjdzie, przynajmniej mnie nie zaskoczyło.Zrobiłem, co w mojej mocy, ale jak sam wiesz, czy można się przygotować na cudowne? Kazał mi nakręcić te filmy i zobaczyć, co tam znajdę.Jedyną rzeczą, jaką znalazłem, kręcąc Północ, były pieniądze i sława z niewłaściwych powodów.Jeden z chłopców siedzących w rzędzie przed nami zagwizdał i wrzasnął:- Nudne!Strayhorn uśmiechnął się i skinął głową.- Masz rację.Co sądzisz, o tych gówniarzach, którzy cię tu przyprowadzili, Weber? Domyśliłeś się już, kim są?Gambada posłał w stronę ekranu pogardliwe prychnięcie.- Byłeś lepszy jako Bloodstone, stary! Nikt ci nie da Oscara!- Wyświadcz mi przysługę, Weber.Dotknij jego ramienia czy czegoś.Wszystko jedno.Spojrzałem na Gambadę.Był na tyle blisko mnie, że mimo ciemności dostrzegłem strach na jego twarzy.- Mam go posłuchać?Oblizał wargi i spróbował się uśmiechnąć.- Musisz.Nasza rola się skończyła.Zrób to, dobrze? Po prostu to zrób, stary! - Nadał swemu głosowi twarde brzmienie, ale nadal był to tylko brzmiący twardo głos przestraszonego chłopca.- Zrób to!Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jego twarzy.Pamiętacie, co widać w sali kinowej, kiedy podczas seansu odwrócicie się i spojrzycie w stronę projektora? Czyste białe światło jak wiązka laserowa, drgające energicznie w górę i w dół, może z unoszącym się w nim leniwie papierosowym dymem i drobinkami kurzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]