[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pakuje się do wszystkiego, robi faux passes.- Co?- Błędy towarzyskie.Tak jak bekanie nad zupą.Ta rzecz naprawdę sprawiała, że podskakiwałem cały czas z wrażenia!- Zabawnie to brzmi - powiedział Dor, śmiejąc się.Już zaczął się przyzwyczajać do tego małego ciała.Brak mu było siły mundańskiego olbrzyma, ale nie było to złe ciało.- Słuchaj, muszę porozmawiać z Koralem.Jestem mu winien przysługę.- Nie jesteś.Jesteś mu winien strzał w pysk, jeżeli już.Jeżeli ma pysk.- Na równi - miał zabawę z używania twojego ciała, podczas gdy ty wszedłeś w arrasowy świat na miłe wakacje.- Wakacje! Jestem mu winien przysługę od ośmiuset lat.- No tak.Dobrze, no pewnie.Powiedz to gnomowi.- Komu? Aha, Dobremu Magowi Humfreyowi.Powiem.W tej chwili muszę iść i zobaczyć się z zombim Jonathanem.- Aaa.Masz to?- Mam.Tak myślę.- To będzie coś! Pierwszy zombi przywrócony do życia z pierwszym przywróconym duchem! Przez wieki nie dotykała niczego, a on niewart był dotykania.Przerażający romans!Dor mógł warknąć coś brzydkiego do golema, ale świeże doświadczenia nakazały mu dyskrecję.Więc zmienił temat.- Może lepiej porozumiem się z Królem Roog.Królem Trentem.To on mnie tam wysłał.Grundy wzruszył ramionami.- Właśnie dlatego nie musisz zamieniać już słowa z Koralem.- To będzie następne - Dor nie mógł powtsrzymać się lekkiego dokuczenia golemowi.- A czy nie wiesz, co ten stwór wyrabiał w twoim ciele z Iren?- Kim? - Dor był rozproszony, myślał o zbliżającej się mowie z Mózgo-koralem.Jaką przysługę będzie musiał mu wyświadczyć po ośmiuset latach?- Księżniczką Iren, córką Króla.Pamiętasz ją?- Tak.To było osiem wieków, poniekąd.Dor zareagował z opóźnieniem.- Co moje ciało robiło z Iren?- Koral był naprawdę ciekaw różnicy pomiędzy anatomią mężczyzny i kobiety.Koral jest bezpłciowy czy obupłciowy, czy sam nie wiem.Chciał zobaczyć i.- Dosyć! Czy zdajesz sobie sprawę, że mam zobaczyć się z jej ojcem?- A jak myślisz, dlaczego wspomniałem o tej sprawie? Próbowałem cię osłaniać, ale Król Trent ma dużo oleju w głowie, a Iren jest skarżypytą.Więc nie jestem pewien.- Kiedy ja.to jest, myślałem.moje ciało.- Wczoraj.- Zatem może jest jeszcze czas.Nie rozmawia z ojcem czasami przez wiele dni.- W takim jak ten przypadku mogła zrobić wyjątek.- Rzeczywiście mogła! - zgodził się zmartwiony Dor.- Ach, co za problem.Król wie, że ona jest jeszcze dzieciuchem.- Myślałem o swojej reputacji - Dor myślał kategoriami dorosłego mężczyzny w świecie arrasowym i czuł, że teraz było to dla niego ważne.Pomyślał, jak Vadne pojaśniała, gdy Mistrz Zombich skomplementował jej talent - i jak klątwa Murphiego doprowadziła do jej zguby.Przypomniał sobie swoją miłość do Millie.Uczucia innych były ważne, nawet te dziecięce.Dor zwrócił się do podłogi.- Gdzie jest Iren?- Nie było jej tu od wielu dni.Ruszył do holu, wypytując się w czasie drogi.Wkrótce odnalazł ją.W jej własnym apartamencie w pałacu.- Przejdź się! - nakazał Grundiemu.- Muszę sam to załatwić.- Auu! - poskarżył się golem.- Twoje walki z Iren są takie zabawne.Ale posłusznie odszedł.Dor zaczerpnął powietrza, przypominając sobie przez moment harpię Niebiańską Helenę.Wyprostował się i grzecznie zapukał.Otworzyła szybko drzwi.Iren miała zaledwie jedenaście lat, ale z nowo uzyskanych perspektyw Dor dostrzegł, że była nad wyraz ładnym dzieckiem.O krok od rozwinięcia się w ładną, młodą kobietę.Rysy twarzy były ładne i choć jeszcze nie nabrała kształtów kobiecego ciała, obecny był już zarys wspaniałych wypukłości.Dać jej dwa, trzy lata, a mogła stać się rywalką panny Millie.Z innym talentem, oczywiście.- Tak? - powiedziała ostro.Była zdenerwowana.- Czy mogę wejść?- No pewnie, wczoraj to zrobiłeś.- Chcesz się znowu bawić w dom?- Nie.Dor wszedł i cicho zamknął za sobą drzwi, gdy się odsunęła.Jak teraz postąpić? Oczywiście ostro zareagowała i uważała na mego, i była faktycznie przestraszona.W całym pokoju porozmieszczała doniczki z roślinami i jedną miniaturkę wikłacza.Nie musiała obawiać się nikogo! Jeszcze nie powiedziała ojcu.Dowiedział się tego, kiedy jej szukał.Poprzedniego dnia nie była w bibliotece.Iren była pałacowym brzdącem, którego talent niedaleki był talentu Maga.Nikt nigdy nie nazywał jej Czarodziejką.Miała ostry język i nieznośne maniery.Na dodatek, przypomniał sobie Dor, znowu była rozdrażniona.Zawsze odnosił się do niej z pewną pogardą, ponieważ jej talent był mniejszego kalibru niż jego własny, ale tak było i z Millie.Magia była ważna, zwłaszcza w pewnych sytuacjach: krytycznych - ale w innych sytuacjach jego talent nie odgrywał roli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]