[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miało to miejsce ledwie miesiąc po strzelaninie na lądowisku 23, tej pożałowania godnej potyczce, za której rozpętanie siły bezpieczeństwa Renraku obwiniały jego.W tamtym czasie Sam przebywał zupełnie gdzie indziej, lecz podstęp ze strony agenta Lofwyra wywołał wrażenie, że to on osobiście prowadził atakujących.Sam bał się zemsty Raku.Bał się nawet pomyśleć o spacerze gdzieś w pobliżu ich siedziby.Lecz wiedział, że był tylko twarzą w tłumie, nie bardziej godną uwagi dla strażników na zachodniej stronie, niż ktokolwiek inny.W dalszym ciągu nie miał całkowitej pewności, czy spółka zdecydowała, że zemsta jest nieopłacalna.Zmuszał się do zachowania spokoju pośród otaczającego go ruchu ulicznego.Nie chciał zwracać na siebie uwagi.Jako jednostka w tłumie mógł spokój-nie spacerować, lecz gdyby dał strażnikom powód do dostrzeżenia go, kto wie jaki mógłby być skutek?Doszedł do alei, która prowadziła do klubu.Był zaskoczony, lecz zadowolony widząc, że jednym z trzech motorów, parkujących naprzeciw ściany był Rapier Dodgera.W Penumbrze nie było miejsca dla zwierząt, wiec rozejrzał się wokoło, aby powiedzieć lnu, żeby zaczekał.Pies przebiegł przez Yesler Way, znajdując sobie zajęcie.W końcu jak zwykle wróci z powrotem.Sam spotkał lnu na ulicy i nie obawiał się, że pies zginie.Chociaż na zewnątrz, pomiędzy deszczowymi chmurami półmrok jeszcze narastał, w Klubie Penumbra noc już zapadła.Mrok był głębszy niż zwykle, gdyż trójwymiarowy ekran ścienny nie został jeszcze włączony.Sam przeszedł przez wejście, podążając za dźwiękami emitowanymi przez Wielkiego Toma - stałego bywalca Klubu, inżyniera dźwięku i wziętego muzyka, ćwiczącego na swoich bębenkach.Kiedy Sam minął łuk i znalazł się w głównej sali, Wielki Tom wypuścił powietrze z policzków i zagwizdał podwójny ton, którego używał na powitanie.Sam postarał się jak mógł odpowiedzieć podobnym dźwiękiem.Wielki Tom szeroko uśmiechnął się swoim krzywym uśmiechem, który tylko z lewej strony odsłaniał zęby.Sam nigdy nie był pewien, czy ten kosmaty, wielki człowiek śmieje się z zadowolenia, czy z rozbawienia przybyciem Sama, dziękując mu przez grzeczność.Wielki Tom zabrał się znów do swoich ćwiczeń, a Sam ruszył powoli przez salę.Dźwięki bębnów stanowiły na razie jedyną muzykę, ale był przecież dopiero wczesny wieczór w środku tygodnia.Dopiero za kilka godzin w lokalu zapanuje prawdziwy gwar.Było tu kilku bywalców, rozproszonych wokoło przy wolnych stolikach i w alkowach wzdłuż tylnej ściany.W sam raz.Dosyć ludzi, aby było miło, lecz nie na tyle, żeby tłoczyć się przystolikach w zażartych dyskusjach.Stali bywalcy dbali o swoje interesy.Jim przy barze kiwnął głową i Sam zmienił drogę we wskazanym kierunku.Jedyna osoba w tym narożniku wysunęła ze swego zakamarka obutą na czarno stopę.Wzór ćwieków na paskach od obuwia i słaby odblask jasnej czupryny anonsowały obecność Dodgera.Sam kopnął but i powiedział:- Hej Dodger.Wcześnie jesteś.Jak się czujesz?- Prawdę mówiąc, czułem się dobrze, dopóki nie zraniłeś mnie swoją uwagą panie Twist.- Dodger podniósł głowę w górę, aby spojrzeć na Sama, wywołując przy tym iskierki światła w trzech gniazdach na lewej wygolonej skroni.Dla każdego, kto nie znał elfa, komputerowe interfejsy koło spiczastych uszu mogły wydawać się niestosowne, lecz Sam wiedział, że były one jego równie integralną częścią, jak chude elfie kości.- Wyzdrowiejesz.Czy masz coś w sprawie pana Johnsona? I dlaczego zeszłej nocy sprawy wzięły w łeb?- W moje ręce wpadły pewne dane, co do wczorajszych komplikacji, to mogę się tylko domyślać.- Dobrze, jeśli masz jakieś dane, to znaczy, że mnie wyprzedziłeś.Sam wsunął się na ławkę koło Dodgera.Elf pchnął minikomputer na drugą stronę, pozwalając Samowi przejrzeć zawartość, a sam pokrótce streścił stan swojej wiedzy.- Jak widzisz, pan Johnson to Andrew Glover z ATT.Dla kogoś z jego przeszłością i pozycją w korporacji praca agenta śledczego jest trochę nie na miejscu.Ochroniarz to niejaki Harry Burkę, profesjonalny mięśniak z Europy.Bardzo drogi.- Hm.Myślisz, że pan Johnson działa na dwa fronty?- Możliwe.Przybył prosto z siedziby zarządu w Londynie na paszporcie korporacji, może więc prowadzić legalne interesy ATT w Seattle.Potrzebuję trochę czasu, żeby to sprawdzić.- Może ma uprawnienia, a może nie.- Czas to dane, a ja mam bardzo mało czasu.— Sam zauważył coś interesującego i zatrzymał scrolling.- Seader-Krupp - powiedział cicho.Wzdrygnął się na wspomnienie spotkania ze smokiem, który był właścicielem tej megakorporacji.- Ciekawe, prawda?- Nie chcę myśleć, że ta sprawa ma coś wspólnego z Lofwyrem.Smoków mam już dość na całe życie.Dodger skinął przytakująco.Sam wrócił do przeglądania danych, które elf zgromadził, lecz naprawdę nie mógł się skupić.Refleksy ekranu wydawały się być odbiciem błysków oczu smoka, a on sam powracał do myśli o Lofwyrze.Sally ukradła smokowi jego nagrodę i Sam nie miał pojęcia, w jaki sposób Lofwyr się na to zapatrywał.Kiedy Sam próbował skorzystać z numerów telekomu, które otrzymał do połączenia ze smokiem lub jego agentami, okazywało się, że są wyłączone.Musiał przyjąć, że smok uznał sprawę za skwitowaną, uznając zemstę za równie zbytkowny luksus, co Renraku.A teraz to powiązanie; wątłe, ale realne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]