[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie bezpośrednich.Gliny ponadto znalazły broń palną, przeoczoną przez nas całkowicie, mały pistolet, le-żący pod rozbitym barkiem.Wyszło im, że ktoś przyszedł do denata, w rękawiczkach,a zatem w celach przestępczych, denat usiłował chwycić spluwę, może nawet ją chwy-419cił, napastnik trzasnął go, możliwe że w obronie własnej, przesadził nieco, no i wynikłoz tego zabójstwo.Z całą pewnością w imprezie brały udział jednostki wzajemnie so-bie znajome, kierujące się motywami na razie nie do odgadnięcia.Udział złoczyńcówprzypadkowych wykluczono stanowczo. Niegłupio pochwalił Kocio w zadumie. Mają tam jakiegoś jasnowidza? Nie muszą odparła Ania. Ja też bym uważała, że przypadkowy coś byukradł i nie ograniczyłby się do butelki koniaku. Pół butelki sprostowałam. I trzech kieliszków dołożyła Danusia żałośnie.Dochodzenie z miejsca ruszyło w kierunku owych znajomych.Do chwili obecnej,to znaczy, ściśle biorąc, nazajutrz po zbrodni, przepytano pana Szczątka, Henryczka,sąsiadów Frania, żonę pana Lucjana i Japończyka.Pan Szczątek i Henryczek zachowa-li się jednakowo i powiedzieli to samo.Oszołomieni i zdumieni, zaskoczeni zbrodnią,stwierdzili, że nic nie wiedzą, a nieboszczyka znali jako pośrednika w handlu bursztyna-mi.W napadzie gorliwej szczerości wyznali, że mógł on posiadać wielką niezwykłość,jedyną w kraju i na świecie, i jeśli ktokolwiek chciał mu wydrzeć cokolwiek, to tylko420ową niezwykłość, określaną przez nich mianem złotej muchy.Złota mucha padła im naumysł i aczkolwiek bąkali coś tam jeszcze o rybkach i chmurkach, to jednak widać było,że tylko insektem są szczerze przejęci.Sami, jako tacy, znalezli się poza podejrzeniami,bo Henryczek spędził popołudnie i wieczór u teściów, do domu wracając razem z żonąi dzieckiem, widziany w dodatku przez ciecia, a pan Szczątek tkwił w sklepie naweti po zamknięciu, w towarzystwie personelu i trojga klientów, wybierających prezentydla rodziny w Australii.W tym momencie, zważywszy iż Henryczek i pan Szczątek poszli na pierwszyogień, dochodzenie zyskało kryptonim Złota mucha.Zarazem pojawiła się dodatkowa postać, mianowicie ja.Znów bardzo zgodnie, acz-kolwiek każdy oddzielnie, od razu przypomnieli sobie osobę, która się złotą muchążywo interesowała i musiała o niej mnóstwo wiedzieć.O nieboszczyku chyba też. Cholera powiedziałam w tym miejscu, raczej dość ponuro.Co do sąsiadów Frania, to nikt nic nie widział.%7łona pana Orzesznika stwierdziła, że mąż dopiero co wyjechał do Krakowa, albomoże gdzie indziej, i wróci za dwa dni, a gdzie się dokładnie znajduje, nie ma poję-421cia.Często wyjeżdża, dostarcza bursztyn plastykom, pośredniczy, szczególnie teraz, tużprzed okresem turystycznym.Ona sama pana Leżoła zna, owszem, ale nic o nim niewie, poza tym, że też siedzi w bursztynie.Był niedawno z wizytą, przedwczoraj, roz-mawiali, ale ona nie wie o czym, bo cały czas spędziła z córką na górze, kroiły sukienkędla dziecka, taką elegancką, na imieniny przyjaciółki.Trzy osoby, Kocio, wymarzeniec i ja, mogły zaświadczyć, że to prawda.%7ładne z nasnie rwało się do zeznań.Baltazara też w domu nie było.Mieszkał sam, więc nikt żadnych informacji niepotrafił udzielić, jedna osoba tylko, ekspedientka ze sklepu po drugiej stronie ulicy,stwierdziła, że widziała, jak w piątek koło południa odjeżdżał samochodem, pewniew podróż, bo dużą torbę do bagażnika wrzucał.Zna go jako klienta, on tu często zakupyrobi, jego samochód parkuje naprzeciwko i widać, jak go nie ma.Co i raz to go nie mapo parę dni, więc pewno ciągle jezdzi w jakieś krótkie podróże.Japończyk, pan Higimoto Yasuko, wyjaśnił w pełni jedną zagadkę, ale za to póz-niej okazał się wściekle natrętny.Rozmawiano z nim po angielsku, chociaż w pewnymstopniu władał językiem polskim, tyle że operował nim strasznie dziwnie i każde je-422go słowo wymagało długich dociekań, angielski zatem wychodził prościej.Potwierdziłbursztynowe pośrednictwo denata i bez sekundy wahania przyznał się do kulek.Samo nie zapytał.Tak jest, kulki były przeznaczone dla niego, kupował je już co najmniejod roku, pan Leżoł mu ich dostarczał, miał przynieść kolejną partię, zadatkowaną, i towysoko, gdzież one.?! Co się w ogóle stało, dlaczego jest wypytywany, a zresztą, cogo to obchodzi, może pan Leżoł jest zle widziany, nie jego rzecz, bursztyn to nie narko-tyki, on go kupuje oficjalnie, jawnie, o żadnym zakazie nie słyszał! Był z nim umówionywczoraj, w restauracji Flik! Pan Leżoł nie przyszedł! Gdzie jego kulki.?!!!Uparł się przy kulkach z wazy do zupy do tego stopnia, że musiano mu uroczyścieprzyobiecać dostarczenie towaru.Zażądał gwarancji na piśmie, wcale nie kryjąc sumy,jaką miał dopłacić, dał już tysiąc dolarów, chętnie zapłaci resztę, bez względu na to,ile tego jest.Z protokółów wyraznie wynikało, że nadkomisarz Bieżan stracił głowęi kazał zważyć zawartość wazy, było tego półtora kilo, obecny przy ważeniu Japończykjuż wyrywał z kieszeni trzy i pół tysiąca dolarów, powstrzymano go z wielkim wysił-kiem.Rozgniewany i zdenerwowany, mamrotał coś o podejrzanej i perfidnej konkuren-cji, uspokoiło go wreszcie to zaświadczenie na piśmie.Swoje cholerne kulki dostanie,423a trzy i pół tysiąca dolarów złoży do depozytu bankowego, bo spadkobiercy pana Leżołajeszcze nie zostali ustaleni.Zważywszy iż całe popołudnie, poczynając od godziny piętnastej, spędził w kasyniena ludzkich oczach, wieczór we Fliku, gdzie, czekając na kontrahenta, spożył bardzodrogą kolację, pomiędzy jednym a drugim zaś upłynęło jedenaście minut, niezbędne naprzejazd, podejrzenia z niego spadły.Zabić Frania nie miał szans. Czy nikt z nich, do cholery, nie spytał go, na jaki plaster mu te kulki? powie-działam z wielką irytacją. Mam wrażenie, że za gęsto się kłaniał odparła Ania z lekkim zakłopota-niem. Nasi z tego zgłupieli i też się kłaniali.Bali się już zadawać mu pytania, boi tak im zajął trzy razy więcej czasu niż przewidywali.Wszystkich z ogromnym naciskiem wypytywano o damskie kontakty nieboszczyka.Wielką męską urodą Franio nie błyszczał, wydało nam się to zatem dość niezrozumiałe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]