[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie jest zatytułowany po prostu przedstawia dom na wsi.Z tego, co wiem, mógłto być dom kogoś z jej rodziny. W rzeczy samej, ale nie sądzę, aby&104Zapukano do drzwi i wszedł urzędnik, który położył przed panem Ecclesem jakąśkartkę. Ach, tak wykrzyknął prawnik. Tak, już pamiętam.Pani& zerknął na wi-zytówkę Tommy ego Beresford rzeczywiście telefonowała i zamieniliśmy kilka słów.Poradziłem jej, by nawiązała kontakt z oddziałem Hammersmith Banku ZachodnichHrabstw.To jedyny adres, jaki znam.Listy przesłane tam z adnotacją z korespondencjąpani Richardowej Johnson na pewno zostaną dostarczone.Pani Johnson, jak sądzę, jestdaleką krewną pani Lancaster.To ona załatwiała ze mną sprawę umieszczenia staruszkiw Słonecznych Wzgórzach.Prosiła, żebym zebrał wszystkie informacje o tej placówce,gdyż ona zna ją tylko ze słyszenia.Zapewniam pana, że zrobiliśmy to z wielką staranno-ścią.Pani Johnson, jak się wydaje, wróciła dość niespodziewanie z Afryki Wschodniej tyle ludzi ostatnio stamtąd wraca.Przez wiele lat mieszkała z mężem w Kenii.Poczy-nili różne przygotowania i byli gotowi podjąć się teraz osobiście opieki nad swoją ciot-ką.Niestety, nie mam pojęcia o obecnym miejscu pobytu pani Johnson.Owszem, przy-słała mi list z podziękowaniem, uregulowała rachunki i prosiła, by w razie czego kon-taktować się z nią przez bank, gdyż sama nie wie, gdzie zamieszkają.I to jest, panie Be-resford, wszystko, co wiem.Mówił bardzo uprzejmie, ale stanowczo.Nie zdradzał ani śladu niepokoju, od wyro-ku jednak nie było odwołania.Na koniec dodał nieco łagodniej: Nie martwiłbym się tak na pańskim miejscu, panie Beresford.I żonie także niepozwoliłbym się martwić.Pani Lancaster to zapewne dość sędziwa osoba i jako taka masłabą pamięć.Prawdopodobnie dawno zapomniała o tym obrazie.Ma chyba przeszłosiedemdziesiąt pięć lat, w tym wieku łatwo się zapomina. Zna ją pan osobiście? Nie, właściwie nigdy się z nią nie zetknąłem. Ale panią Johnson pan zna? Spotykałem się z nią doraznie, przy okazji załatwiania spraw.Wydawała się miłai rzeczowa.Całkowicie kompetentna w tym, do czego zmierzała. Pan Eccles wstał. Przykro mi, że nie mogłem panu pomóc.To była uprzejma, lecz zdecydowana odprawa.Tommy wyszedł na Bloomsbury Street i rozejrzał się za taksówką.Paczka, którąniósł, nie była specjalnie ciężka, ale miała niewygodny kształt.Raz jeszcze obejrzał sięna dopiero co opuszczony budynek.Tak, to firma niewątpliwie szacowna, o długiej tra-dycji.Nie było się o co przyczepić do panów Partingdale a, Harrisa, Lockeridge a i Par-tingdale a, pan Eccles także wydawał się bez zarzutu.Tommy nie zauważył żadnych ob-jawów popłochu, wątpliwości czy skrępowania.W powieści na samą wzmiankę o paniLancaster czy pani Johnson rozmówca by się wzdrygnął, uciekł spojrzeniem w bok, czyteż jakoś inaczej dał do zrozumienia, że coś jest nie w porządku, ale w prawdziwym ży-105ciu takie rzeczy raczej się nie zdarzają.Pan Eccles to po prostu człowiek zbyt uprzejmy,by miał odmówić poświęcenia paru chwil na czyjeś prywatne śledztwo.A jednak go nie lubię, myślał Tommy, przywołując w pamięci mgliste wspomnieniainnych osób, których z różnych powodów nie darzył sympatią.Bardzo często jego do-mysły gdyż wszystko opierało się wyłącznie na domysłach okazywały się słusz-ne.Ale może sprawa jest jeszcze prostsza: jeśli ktoś ma w życiu tak wiele do czynieniaz ludzkimi charakterami, to po pewnym czasie nabiera pewnej instynktownej wiedzy,zupełnie jak antykwariusz, który jeszcze przed badaniami ekspertów potrafi wyczuć nanosa falsyfikat.Po prostu wie, że coś jest nie tak.Podobnie zachowuje się kasjer w ban-ku, kiedy próbują mu wręczyć idealnie podrobiony banknot.Na oko jest w porządku myślał Tommy. Wygląda, jak trzeba, mówi, jak trze-ba, a mimo to& Zamachał gwałtownie na taksówkę, ale szofer obrzucił go lodowatymspojrzeniem i dodał gazu. Zwinia! mruknął do siebie Tommy.Wędrował wzrokiem to w górę, to w dół ulicy, w nadziei na pojawienie się innegopojazdu.Na chodniku było sporo przechodniów; jedni się śpieszyli, inni spacerowali,po drugiej stronie ulicy jakiś mężczyzna przystanął przed mosiężną tabliczką.Po skru-pulatnym przestudiowaniu napisu obrócił się i w tym momencie oczy Tommy ego roz-szerzyły się ze zdumienia.Znał tę twarz.Nie odrywał teraz wzroku od mężczyzny.Tendotarł do końca ulicy, a następnie przystanął i zawrócił.Z budynku za plecami Tommy- ego ktoś wyszedł, a wtedy mężczyzna po przeciwnej stronie przyśpieszył nieco krokui zrównał się z nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]