[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim zdążył się odezwać, warknąłem:- Chcę natychmiast zobaczyć Angelinę i porozmawiać z nią.Nawet się nie sprzeciwił.Na ekranie pojawiła się Angelina z obrożą i kablem znikającym poza obrazem.- Nic ci nie jest?- Czuję się wybornie, o ile można tak powiedzieć, kiedy przebywa się w jednym pokoju z tą kreaturą.- Nie zrobili ci krzywdy?- Na razie nie.Tylko przyczepili mnie do sufitu, żebym nie uciekła.Ale możesz sobie wyobrazić, jakie pogróżki wymyślał tu ten obleśny facet przez cały czas.Gdybym miała taki umysł, jak on, dawno popełniłabym samobójstwo… - w tym momencie twarz Angeliny stężała.Kraj poczęstował ją małą dawka prądów.Wiedziałem już, że nie będzie drugiego takiego razu i że to jego zabiorę dziś ze sobą.Na ekranie pojawiła się jego gęba.- Przyjdziesz teraz do mnie, DiGriz, i poddasz się.Zostało ci niewiele czasu, a wiesz, co stanie się twojej żonie, jeśli odmówisz.Jeśli zaś się poddasz, wypuszczę ją.- A niby jak to sprawdzę?- Nie sprawdzisz, ale nie masz wyboru.- Przygotuj śniadanie, zaraz tam będę.- Zanim odłożyłem słuchawkę i wyłączyłem wizję, usłyszałem jeszcze krzyk Angeliny:- Nie! Nie poddawaj się!- Czy rzeczy już wyschły? - spytałem Taze, ściągając koszulę.- Prawie.- Razem z paroma dziewczynami suszyła nad dmuchawami cliaandzki mundur, który wydał mi się najbardziej odpowiedni na tę okazję.- Już prawie suchy, ale nie możemy dłużej czekać.Niektóre miejsca były jeszcze wilgotne, ale nie miało to większego znaczenia.Na dole czekała na nas motorówka z zapuszczonym silnikiem.Na brzegu stał wóz z doktorem Muftakiem na tylnym siedzeniu.Na kolanach trzymał małą walizeczkę i pomrukiwał do siebie z niezadowo­leniem.- To mi się naprawdę nie podoba.To pogwałcenie etyki lekarskiej!- Wojna jest zawsze pogwałceniem jakiejś etyki.Okropieństwem, przeciwko któremu należy użyć wszelkiej do­stępnej broni.Proszę tylko zrobić to, o co pana prosiłem.- Pewnie, że zrobię, nie ma o czym gadać, ale można chyba w końcu wygłosić własne zdanie na temat tego, co się robi.- Niech pan sobie wygłasza na zdrowie.Proszę tylko jednocześnie naładować strzykawkę.Zaparkowaliśmy w ciemnej uliczce.Mój cel był tuż za rogiem.- Katalizator - powiedziałem.- Pod pachę, żeby nie było śladów.Podniosłem ręce i poczułem, jak wlewają się we mnie ciepłe płyny z izolowanego zbiornika.Wylazłem z wozu i wsunąłem rękę przez okno.Poczułem ukłucie i wóz ruszył.Skręciłem za róg.Zostało mi niewiele czasu.Przy wyjściu czekał komitet powitalny w składzie jeden plus pięciu.Byli bardzo pewni siebie.Jeden założył mi kajdanki i pociągnął za sobą.Przeszliśmy przez mocno pilnowane korytarze i weszliśmy na schody.Potknąłem się i zacząłem uważniej spoglądać pod nogi.Zastrzyk zaczął działać i wolałem mieć pewność co do podstawowych rzeczy.W końcu nasza milcząca karawana weszła do jakiegoś pokoju, w którym mnie rozkuto i natychmiast wzięto pod lufy.Godna podziwu asekuracja!- Rozbierać się! - usłyszałem.Znowu stary znajomy - fluoroskop, potem sondy.Te typy za każdym razem postępowały tak samo.Rutyniarze! Pozwoliłem im zrobić ze sobą wszystko, na co mieli ochotę.Nic nie znaleźli, bo niczego znaleźć nie mogli.A dokładniej mówiąc, tego jednego nie byli w stanie znaleźć.W głowie miałem lekką mgiełkę i chciałem, żeby przestali już grzebać w bzdurach.Działanie zastrzyku wzmagało się, a to, co zamierzałem zrobić, wymagało całej jego siły - jeśli miało się udać.- Ubierać się! - Duplikat kombinezonu wylądował na podłodze.Nieomal odetchnąłem z ulgą, gdy zapięto mi obrożę.Jeden z wartowników odkleił się od ściany i wziąwszy pudełko, pchnął mnie ku drzwiom.Szedłem ze schyloną głową, patrząc uważnie pod nogi.Zacząłem liczyć kroki, by zapamiętać odległość od jaskini Krają.Czekał na mnie za biurkiem z Angeliną siedzącą naprzeciw i, oczywiście, przyczepioną do sufitu.- Wszystko w porządku? - zapytałem jeszcze w drzwiach.- W jak najlepszym.Najzupełniej bez potrzeby się tu fatygowałeś - odparła, a ja usłyszałem, jak strażnik zamyka za sobą drzwi.- Oczywiście - zwróciłem się do Krają - wypuścisz ją?- Oczywiście, że nie.Nic bym na tym nie zyskał.- Tak też myślałem.Tylko po co traciłeś ślinę, żeby mnie o tym zawiadomić? Mógłbyś z łaski swojej powiedzieć, jakim to szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało wam się ją złapać?- To nie był przypadek, DiGriz.W ucieczce pomagały ci dwie kobiety.Otrov przeżył i zdał nam relację, a w twojej pamięci był dokładny obraz żony.Założyliśmy, że była jedną z nich.Komputer zidentyfikował ją, ledwie weszła do budynku.- Byliśmy głupcami, podejmując takie ryzyko - pozor­nie zwróciłem się do Angeliny, w rzeczywistości spojrzałem na strażnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl