[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tam jest napisane: %7łegnaj, Nolu, najdroższa moja.Zamurowało mnie.Nolu, najdroższa moja.Czy nie tak właśnie Nola prosiła Harry ego,żeby się do niej zwracał wtedy w Rockland? Starałem się zachować spokój. I co pan zrobi z tym dopiskiem? zapytałem. Zlecimy przeprowadzenie ekspertyzy grafologicznej.Wierzę, że coś nam to jeszcze da.Byłem bardzo wstrząśnięty tą wiadomością.Nolu, najdroższa moja.Dokładnie te słowa,które nagrałem, wypowiedział przecież Harry.Część wieczoru spędziłem na rozmyślaniu, nie bardzo wiedząc, co zrobić.Zaraz podziewiątej zadzwoniła matka.Najwidoczniej w telewizji mówiono o tym pożarze. Na miłość boską, Markie, czy ty chcesz zginąć przez tego diabła i zbrodniarza? powiedziała. Spokojnie, mamo.Spokojnie. Wszyscy tu mówią wciąż tylko o tobie, i to w niezbyt pochlebny sposób, jeślirozumiesz, co chcę przez to powiedzieć.Ludzie w naszej dzielnicy zadają sobie pytania&Chcieliby wiedzieć, dlaczego tak się upierasz, żeby zostać z tym Harrym. Bez Harry ego nigdy nie zostałbym Wielkim Goldmanem, mamo. Masz rację: bez tego typa stałbyś się Bardzo Wielkim Goldmanem.A odkąd zacząłeśsię zadawać z tym typem na uniwersytecie, bardzo się zmieniłeś.Jesteś Wspaniały, Markie.Pamiętasz? Nawet pani Lang, kasjerka z supermarketu, nadal mnie pyta: Jak się ma naszWspaniały? Mamo& Nigdy nie było żadnego Wspaniałego. Nigdy nie było Wspaniałego? %7ładnego Wspaniałego? Zawołała ojca: Nelson, chodzno tu, dobrze? Markie mówi, że nigdy nie był Wspaniałym. Usłyszałem, jak ojciec mruczy cośniewyraznie w tle. Widzisz, twój ojciec mówi to samo co ja: w liceum byłeś Wspaniały.Spotkałam wczoraj dawnego dyrektora twojego liceum.Powiedział, że bardzo ciepło cięwspomina& Myślałam, że się rozpłacze, taki był wzruszony.I powiedział jeszcze: Ha, drogapani Goldman, w co ten pani syn się teraz wplątał?.Widzisz, jakie to smutne, nawet byłydyrektor liceum zadaje sobie to pytanie.A co dopiero my? Dlaczego zajmujesz się tym starymprofesorem, zamiast poszukać sobie żony? Masz już trzydzieści lat i jeszcze się nie ożeniłeś! Czyty naprawdę chcesz, żebyśmy umarli, nie doczekawszy się twojego ślubu? Masz pięćdziesiąt dwa lata, mamo.Zostało nam jeszcze trochę czasu. Przestań się spierać! Czy to my cię nauczyliśmy tak się kłócić, co? Pewnie to znowucoś, czego nauczył cię ten przeklęty Quebert.Dlaczego nie pomyślisz raczej o tym, żeby namprzedstawić jakąś piękną młodą kobietę? Co? No? Czemu nie odpowiadasz? Ostatnio nie spotkałem nikogo, kto by mi się spodobał, mamo.Jest książka, jazda pokraju i jeszcze następna książka& Szukasz łatwego usprawiedliwienia, ot co! A następna książka? O czym ona będzie?O perwersyjnym seksie? Nie poznaję cię, Markie& Markie, kochanie, posłuchaj, muszę ci zadaćto pytanie: Czy ty się czasem nie zakochałeś w tym Harrym? Czy ty może uprawiasz z nimhomoseksualizm? Nie! Zupełnie nic z tych rzeczy!Słyszę, jak mówi do ojca: On twierdzi, że nie, ale to znaczy, że jednak tak.A potempyta mnie szeptem: Czy ty na to chorujesz? Twoja mama będzie cię kochać, nawet jeśli na to chorujesz. Co? Na co choruję? Na chorobę mężczyzn, którzy mają alergię na kobiety. Pytasz mnie, czy jestem homoseksualistą? Nie! A nawet gdyby tak było, nie widzęw tym nic złego.Ale mnie akurat podobają się kobiety, mamo. Kobiety? Jak to kobiety? Powinieneś zadowolić się jedną kobietą, kochać tylko jednąi się z nią ożenić, rozumiesz? Kobiety! Starasz mi się teraz powiedzieć, że nie potrafisz byćwierny? Czy ty nie jesteś czasem jakimś zboczeńcem seksualnym, Markie? Może ty powinieneśiść do jakiegoś psychiatry się leczyć?Całkiem załamany, odłożyłem słuchawkę.Czułem się potwornie samotny.Usiadłemw gabinecie Harry ego, włączyłem dyktafon i raz jeszcze zacząłem słuchać jego głosu.Potrzebowałem jakiegoś nowego elementu, jakiegoś namacalnego dowodu, który zmieniłby biegśledztwa, czegoś, co mogłoby rozjaśnić te ogłupiające puzzle, które próbowałem ułożyć,sprowadzające się jak dotąd do Harry ego, maszynopisu i martwej dziewczyny.Im dłużej sięzastanawiałem, tym mocniej ogarniało mnie dziwne uczucie, jakiego od dawna już nie zaznałem:miałem ochotę pisać.Pisać o tym, co przeżywam i co odczuwam.Potem pomysły zaczęłynawarstwiać się w mojej głowie.Bardziej nawet niż chęć odczuwałem potrzebę pisania.Niezdarzyło mi się to od półtora roku.Przypominałem wulkan, który nagle się budzi i przygotowujedo erupcji.Rzuciłem się do laptopa i zanim zadałem sobie pytanie, jak powinienem zacząć tęopowieść, już wstukiwałem pierwsze linijki tego, co miało stać się moją następną książką:Wiosną 2008 roku, mniej więcej rok po tym, jak stałem się nową gwiazdą amerykańskiejliteratury, zdarzyło się coś, co postanowiłem ukryć głęboko w pamięci: odkryłem, że mójnauczyciel akademicki, sześćdziesięciosiedmioletni Harry Quebert, jeden z najbardziej uznanychpisarzy w kraju, w wieku trzydziestu czterech lat był związany z piętnastoletnią dziewczyną.Wydarzyło się to latem 1975 roku.We wtorek, dwudziestego czwartego czerwca 2008 rokuwielka ława przysięgłych potwierdziła zasadność oskarżeń prokuratury i oficjalnie oskarżyłaHarry ego o uprowadzenie i podwójne morderstwo z premedytacją.Kiedy Roth przekazał mi tędecyzję, nie wytrzymałem i zacząłem krzyczeć do telefonu: Czy pan, który podobno studiowałprawo, może mi wytłumaczyć, na jakiej podstawie opierają te idiotyzmy?!.Odpowiedz byłaprosta: na aktach policyjnych.A nam, występującym w charakterze obrońców, postawienieHarry ego w stan oskarżenia otwierało do nich dostęp.Przedpołudnie spędzone z Rothem naanalizowaniu materiału dowodowego upłynęło w nerwowej atmosferze, zwłaszcza że w miaręprzeglądania kolejnych dokumentów powtarzał: Ojoj, niedobrze.Nawet całkiem niedobrze.Odpowiadałem na to: Niedobrze to nic nie znaczy, chyba właśnie pan ma być dobry, nie?.Naco reagował pełną niepokoju mimiką, a to mocno nadwerężało moją wiarę w jego talentadwokacki.Akta zawierały fotografie, zeznania, raporty, ekspertyzy, protokoły z przesłuchań.Częśćzdjęć pochodziła z 1975 roku: fotografie z domu Deborah Cooper, dalej jej ciało w kałuży krwina podłodze w kuchni i wreszcie miejsce w lesie, gdzie znaleziono ślady krwi, włosy i strzępyubrania.A potem następowała podróż w czasie i przenosiliśmy się trzydzieści trzy lata pózniej doGoose Cove, gdzie na dnie wykopanego przez policję dołu widzieliśmy szkielet w pozycjiembrionalnej.Miejscami do kości przylegały jeszcze strzępy ciała, a resztki włosów do górnejczęści czaszki; szkielet ubrany był w na wpół zbutwiałą sukienkę, a obok leżała znana nam jużskórzana torba.Nagle zrobiło mi się niedobrze. To Nola? zapytałem. Tak, to ona.I to w tej torbie był maszynopis Queberta.Maszynopis i nic więcej.Prokurator mówi, że dzieciak, który decyduje się na ucieczkę z domu, nie robi tego, niezabierając niczego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]