[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To Brama! Prędko, on nie może.Ale Pentarn zdołał dotrzeć do owego szarzejącego kształtu i wniknąć weń, jakby to były drzwi.Po prostu wyparował.Nie można było inaczej tego określić.Potem owalny kształt zwęził się do cienkiej pręgi, obrócił i po chwili też zniknął.Wszedł do jakiejś dziury, a potem pociągnął ją za sobą! stwierdził w myślach Fenton.Jedynie w ten sposób można było wyrazić to, co się stało.Ludzie Findhala rozprawiali się z żelazorami, jednych dobijali, pozostałe zmuszali do ucieczki do innych grot i tuneli.Jeden z żelazorów poślizgnął się w kałuży krwi swego pobratymca i wpadł w szeroką szczelinę w podłodze.Fenton dostrzegł, jak płomienie połykają wrzeszczącego stwora.Findhal wziął Kerridis na ręce.- Musimy się stąd wydostać.Oni mogą mieć jakiś sposób, żeby zepchnąć nas na niższy poziom prosto w ogień.Chodźmy!Zaczęli pospiesznie wycofywać się przez główną grotę, potem tunelem, którym tu przyszli.Irielle ponaglała gestem Fentona, aby biegł za nimi.Tymczasem Findhal z Kerridis na rękach zaczął już wchodzić pod górę.Irielle pociągnęła go za połę płaszcza i powiedziała:- Nie tędy, jest inna droga.Widziałam, jak przechodzili tamtędy.- Odwróciła się i pobiegła do tunelu, który wskazała.Findhal z obolałą Kerridis na rękach podążyli za nią.Obok Irielle, próbując dotrzymać jej kroku, biegł Fenton.Ale od czasu do czasu tunel znikał na moment i Fenton upuszczał wtedy miecz.Kiedy broń upadła mu po raz trzeci, podniosła ją Irielle, która ciągle ponaglała Fentona, zmuszając go do morderczego wysiłku.Tunel migotał Fentonowi przed oczami coraz prędzej i Cam z trudem mógł cokolwiek dojrzeć, ale zdawało mu się, że wyszli już na światło dzienne.Stali teraz na oblodzonej półce skalnej.Wiał silny wiatr i ostro zacinał deszcz.Fenton poczuł, że woda zalewa mu twarz.Alfarowie pochylili się nad Kerridis i próbowali ochronić ją własnymi ciałami.Fenton ujrzał jeszcze, że przez zasnute dymem niebo i przez wysokie drzewa przebłyskują nieśmiało promienie słońca.i zorientował się, że jest w gaju eukaliptusowym na terenie uniwersytetu w Berkeley.Właśnie potknął się o stertę śmieci i wtedy.świat znów zamigotał.Fenton zobaczył rozwiane rude włosy Irielle, moknące w strugach ulewy.Spojrzał na jej mokrą twarz, która zaskoczona i zatroskana, zwróciła się ku niemu i.zniknęła.Tym razem na dobre.Wszyscy oni zniknęli.Cały ich świat przestał istnieć.Fenton zdał sobie sprawę z tego, że jest wyczerpany i głodny, że skaleczona o skałę noga bardzo go boli, a kurtka wisi na nim w strzępach.W pasie czuł przykre rwanie, jakby jakaś siła ciągnęła go za to miejsce.Spojrzał na siebie i zobaczył coś szarego, wystającego zeń jak pępowina.Ruszył posłusznie w kierunku, w którym ciągnęła go siła; nie mógł jej stawić oporu.Po chwili zorientował się, że jest holowany w stronę Smythe Hall.Było późno i kampus prawie opustoszał, tylko kilku studentów przejeżdżało na rowerach przez Sproul Plaza.Fenton zobaczył światła w budynku centrum studenckiego na Telegraph Avenue.Jednak nieprzejednana siła ciągnęła go w kierunku Smythe Hall.Dryfował schodami w górę, przeszedł przez kubeł z mydlinami, którymi samotny woźny mył schody.Przeniknął przez ścianę pomieszczenia, w którym znajdowało się laboratorium.Zobaczył jakiś folder rozłożony na miejscu, na którym siedziała Marjie podczas testu, a obok karty z talii Zenera.Na łóżku pod ścianą leżało jego ciało; pochylał się nad nim Garnock, próbując zmierzyć Fentonowi puls.Teraz Cam wyraźnie zobaczył coś szarawego wychodzącego z jego pępka i prowadzącego do pępka ciała leżącego na łóżku, jak się domyślił.Który z nich jest mną? zastanawiał się zdezorientowany.Cóż to jest ta srebrna nić? Uniósł się nad łóżkiem, a potem nagle, zszokowany, jakby ześlizgnął się w swoje ciało.Poruszył głową.Noga zabolała go tak bardzo, że zdał sobie sprawę, iż wszystko, co przecierpiał, jest tylko echem rzeczywistego bólu.- Dobry Boże.- odezwał się Garnock i spojrzał w otwarte oczy Fentona.- Zaczynałem się poważnie niepokoić o ciebie.Fenton zamrugał powiekami i potrząsnął głową.Sen? Czyżby to wszystko była halucynacja wywołana narkotykiem? Kerridis, Irielle, Lebbrin, Findhal.czyżby nikt z nich nigdy nie istniał naprawdę?Usiadł, pochylił się i podwinął nogawkę spodni.Ból nogi był nie do zniesienia.Rana po uderzeniu o lodowatą skałę poczerniała, a opuchlizna podchodziła krwią.- To na pewno była halucynacja - powiedział Garnock, kiedy spoglądał na spuchniętą nogę przyjaciela.- To się czasami zdarza.Pamiętasz ten eksperyment z pierwszego roku z hipnozą i kostką lodu? Przypominam sobie, że powiedzieliśmy ci, iż zostałeś dotknięty rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem i od razu wyskoczyła ci blizna pooparzeniowa.Fenton nie słuchał.Poniżej rany na łydce zauważył ślady zębów.Ślady zębów! Właściwie należało powiedzieć: ślady kłów! Kłów, które wilkołaki odcisnęły na jego ciele.Garnock zacierał ręce z zadowolenia.- Umówię cię z Sally jeszcze dziś wieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]