[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poderżnięto mu gardło, jakby po drodze.Na widok tego nieszczęśnika Una zachwiała się i odwróciła twarz; wbrew poleceniu Tarlacha po kilku chwilach przyłączyła się do Sokolnika wraz z dwójką marynarzy z „Kormorana”.Była jednak silna i szybko się opanowała.— Nie spodziewali się tego, co ich spotkało z rąk ludzi, którzy tu weszli — szepnęła przez zaciśnięte zęby.— Tak, oczekiwali pomocy i przyjaźni.Widać to po ich postawie — zgodził się Sokolnik.Objął Unę ramieniem, jakby podświadomie chciał ją osłonić przed niebezpieczeństwem.Szybko zdał sobie jednak sprawę, że ten gest był niepotrzebny i pośpiesznie ją uwolnił.Spojrzał w stronę drzwi.— Chodźmy stąd — powiedział.— To miejsce mi się nie podoba.— Czy nie powinniśmy wszystkiego obejrzeć, kapitanie? — zapytał stojący bliżej nich marynarz imieniem Santor.— Możemy wiele się dowiedzieć.Dziennik okrętowy…Sokolnik potrząsnął przecząco głową.— Zabierzemy go, później się z nim zapoznamy.Chcę obejrzeć ładownię, a potem opuścić ten wrak, zanim zbójecki statek wróci.Nie możemy stawić mu czoła podzieleni, w wąskim kanale, gdzie nie sposób walczyć.— Może oni już ograbili „Gwiazdę” — podsunął drugi marynarz.— Mieli na to cały wczorajszy dzień.— Wątpię, w każdym razie na pewno niecałkowicie.Myślę, że statek Ogina jest niewielki i nie mogę sobie wyobrazić, żeby był w stanie obrócić więcej niż parę razy, chyba że bardzo by im się śpieszyło.Jego załoga nie mogłaby też wnieść większej ilości zrabowanego jedwabiu na szczyt klifu, bo chociaż łatwo się tam wspiąć z gołymi rękami, sprawa wygląda inaczej, gdy się coś niesie.Zresztą nie pozostawiliby go na plaży zbyt długo, gdyż groziłoby mu zniszczenie przez przypływ.Spojrzał na Unę.— Czy są tu jakieś jaskinie, których morze nie zalewa podczas przypływu?— Nie, inaczej wspomniałabym o nich.W to nie wątpił.Mieszkańcy Doliny Morskiej Twierdzy bardzo dobrze znali to wybrzeże, nie tylko morską granicę swojej posiadłości, lecz także Kruczego Pola i Różanego Wzgórza, i dzięki temu w minionych latach ocalili życie wielu rybakom i żeglarzom.W zakres tej wiedzy wchodziło ukształtowanie terenu, dna oceanicznego i znajomość prądów morskich.Wyszli z zalanej krwią kajuty.Tarlach starannie zamknął drzwi.Pani Morskiej Twierdzy pośpieszyła do nadburcia, żeby przekazać załodze „Kormorana” wieści o tym, co znaleźli.Mężczyźni poszli za nią, gdyż woleli mieć jakieś oparcie z boku niż przejść bez trzymania przez nachylony pod ostrym kątem pokład.Nagle sokół zaskwirzył cicho.Tarlach rzucił się przed siebie, chwycił w powietrzu Unę i pociągnął ze sobą na deski pokładu.— Kładźcie się! — syknął do idących za nim marynarzy.Posłuchali, zbyt zaskoczeni, żeby protestować lub zadawać pytania.Po chwili Sokolnik zaczął pełznąć po pokładzie w stronę nadburcia.Reszta poszła w jego ślady.Burta wraku była wysoka i solidnie zbudowana, ale pękła w kilku miejscach podczas sztormu i od uderzenia o skałę.Przez jedną z takich szczelin zobaczyli to, co zaalarmowało Syna Burzy, smukły czarny korab zmierzający w ich stronę.Dziób obcego statku wydawał się dziwnie ciężki w stosunku do swej wielkości.Wzmocniony.A więc taranował swoje ofiary.Załoga „Kormorana” również zauważyła grożące jej niebezpieczeństwo i próbowała uciec, lecz napastnik znajdował się pomiędzy nimi a pełnym morzem, wrak zaś prawie zamykał drogę do zatoki, nie mogli więc wpłynąć do niej dostatecznie szybko.Mieli bardzo ograniczone pole manewru.To wystarczyło.Mając na pokładzie zaledwie połowę załogi, zaskoczoną atakiem zwrotnego statku, który najwidoczniej niejeden raz tak walczył, „Kormoran” był skazany na zagładę.Napastnik uderzył w jego środek, wpychając go na wbity na skałę wrak „Gwiazdy Dionu”.Korab Morskiej Twierdzy trwał tak przez chwilę, po czym roztrzaskał się na kawałki.Kapitan zginął od razu, zmiażdżony przez szczątki własnego statku.Pozostali wskoczyli do wody, ale ledwie zdołali znów się wynurzyć, kiedy zasypano ich strzałami.Łucznicy strzelali tak celnie, że widać było, iż często się ćwiczyli w tym zajęciu.Tarlach spiorunował spojrzeniem ukrytego obok siebie marynarza, gdy ten zaczął kląć.Jeżeli się teraz zdradzą, oni także zostaną zabici.Położenie było niewesołe.Rozbójnicy na pewno przeszukają wrak.Cała czwórka nie zdoła dobrze się na nim ukryć, a próba stawienia oporu byłaby samobójstwem.— Cofnijcie się i ześliźnijcie do wody — rozkazał nagle.Una ruszyła od razu, lecz marynarze zamarli, utkwiwszy w nim spojrzenia.— Co was zatrzymuje? — zapytał niecierpliwie.— Ja umiem trochę pływać — odrzekł Santor — ale Nordis nie ma o tym pojęcia.— Nie umiesz pływać? — Tarlach zwrócił się do drugiego marynarza.— Nie.— Potrzymam cię, jeśli będzie to konieczne, oprzemy się o nakładkę żagla.Pośpieszcie się, bo nas zauważą! Marynarze mieli nieszczęśliwe miny, nie mieli jednakwyboru, przeczołgali się więc przez pokład i dołączyli do Uny, która trzymała się balustrady po przeciwnej stronie.Sokolnik zrobił to chwilę później.Tarlach i Una jako pierwsi szybko i bezszelestnie przecisnęli się przez balustradę, a potem zawiśli na rękach.Ta część wraku znajdowała się znacznie bliżej wody i wpadli do niej z niewielkiej wysokości.Pani Morskiej Twierdzy natychmiast popłynęła w stronę cienia rzucanego przez wrak i zatrzymała się dopiero przy jego burcie.Uczepiła się kamiennego kła, na który wbiła się „Gwiazda Dionu”.Po kilku chwilach marynarze również znaleźli się w wodzie i trzech mężczyzn skuliło się obok Uny w cieniu rozbitego statku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]