[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogłem jednaknic wymyślić, żeby skłonić komputer do znalezienia związku pomiędzynimi a Sendeyo i Masajami.Rozsiadłem się wygodnie i położyłem nogina biurku.- Wyglądają tak czysto pomimo tej krwi, którą rozlały - powiedziałem.- To tylko zęby - powiedział komputer.- Nigdy nie były ukrwione.- Użyłem metafory.Miałem na myśli tych, którzy przez niezginęli.- Sześć tysięcy dziewięciu set osiemdziesięciu dwóch wedługposiadanych informacji - powiedział Komputer.- To chyba pomyłka - zaprotestowałem.- Był Wojownik iHannibal Sloane, Tumo z plemienia Lumbwa i Ksther Kamau.Niewiemy, czy spowodowały śmierć %7łelaznej Księżnej i Thaiti Benoit.- Nie biorę pod uwagę %7łelaznej Księżnej i Thaiti Benoit.- Skąd ta liczba?- Wojna o ich posiadanie w roku 882 Ery Galaktycznej.- Wojna? - powtórzyłem zaskoczony.- Akcja wojskowa między dwiema planetami - wyjaśnił komputer.Mój bank danych definiuje taką akcję Juko wojna.- Walczyli o kły?- Tak jest.- Proszę o informacje - powiedziałem podekscytowany.- Wykonuję& ROZDZIAA 8POTENTAT(ROK 882 ERY GALAKTYCZNEJ)Dotarłem do pokrytej kurzem równiny Amboseli i teraz, po razpierwszy, mogłem zobaczyć w oddali potężną górę Kilimandżaro.Jejstoki były szaroniebieskie, a pokryty śniegiem wierzchołek tonął wchmurach.Szedłem na południe w jej kierunku.Największy słoń odbywałpielgrzymkę do największej góry.Jeżeli Bóg ludzi zamieszkiwał na górzeKenya, może bóg słoni zamieszkiwał Kilimandżaro.Nie zostało mi wiele czasu.Nie czułem strachu ani żalu, ponieważśmierć jest końcem wszystkich żywych istot i wydawało się, że lepiejbędzie, jeżeli teraz odnajdę swojego boga, niż gdyby on odnalazł mnie,słabego i wygłodniałego, nie mogącego wstać w jego obecności luboszalałego z bólu wywołanego przez mrówki wyżerające wnętrze mojejtrąby.Chciałem zapytać go, dlaczego uczynił mnie innym niż resztęsłoni, dlaczego wyznaczył mi życie w samotności, dlaczego udało mi sięprzeżyć rany od kul, dzid i strzał, których nie przeżyłoby żadne innezwierzę.Chciałem dowiedzieć się, dlaczego mnie stworzył i czyotrzymane zadanie wypełniłem dobrze i honorowo.Zatrzymując się tylko przy wodopojach i żeby posypać piaskiemmoją spękaną i podrażnioną skórę, zwróciłem się ku Kilimandżaro ikontynuowałem moją wędrówkę.* * *Generał Arab Chagalla czuł się niezbyt wygodnie w swoimgalowym mundurze.Znad porannej herbaty spojrzał na wchodzącegomajora Jumę.- Sir?- Spocznij, majorze - powiedział Chagalla.Wydał krótki rozkazkomputerowi i ekrany na ścianach wyświetlające różne mapy taktyczne zgasły.- Dziękuję, sir - powiedział Juma.Przerwał na chwilę starając sięuspokoić, ale bezskutecznie.Podniósł trzymaną w ręku kartkęniebieskiego papieru.- Sir, o co tu chodzi?Arab Chagalla nawet nie spojrzał na kartkę.- Chyba jest to zupełnie jasne.Otrzymaliśmy rozkaz zaatakowaniaPlantagenet II.- Czy zagrozili naszemu bezpieczeństwu? - zapytał Juma,pochylając się do przodu i opierając końcami palców o biurko Chagalli.- Nie.- Zaatakowali naszych obywateli?- Nie.- Na Allacha! Dlaczego zatem wyruszamy na wojnę przeciwkoplanecie oddalonej od nas o siedemdziesiąt trzy tysiące lat świetlnych?- Dlaczego nasz król robi, to co robi? - powiedział Chagalla.-Allach szepnął mu do ucha, że musimy zaatakować Plantagenet II.- I to jedyny powód?- Oczywiście, że nie - odparł Chagalla.- To jest oficjalny powód.- A jaki jest prawdziwy powód ataku?Arab Chagalla westchnął.- Nie przypuszczam, że mi pan uwierzy, kiedy panu powiem.- Czy to jedyna odpowiedz, jaką otrzymam?- Nie - odpowiedział Chagalla.- Ale dzięki Allachowi, to nie japrzynajmniej będę tym, który jej panu udzieli.Król zwołał odprawęwyższych oficerów po porannych modłach.Jakiś młodszy oficer będziena tyle głupi, że zapyta o prawdziwe powody.Chagalla przerwał i popatrzył w zamyśleniu na Jumę.- Chciałbym pana ostrzec.Niech pan się stara nie uśmiechać, kiedykról będzie wyjaśniać swoje powody.- Przepraszam?- Słyszał mnie pan - odparł Chagalla poważnie.- Proszę słuchaćuważnie i z powagą, a może uda się nam dotrzeć do Plantagenet II bezstrat, o ile Allach pozwoli.Zebrali się w sali tronowej.Wszyscy w mundurach galowych. Było ich siedemdziesięciu ośmiu.Wybrał ich Amin Rashid XIV, władcaabsolutny Alpa Bednari IV, żeby ponieśli jego sztandary w świętejwojnie przeciwko niewiernym z systemu Plantagenet II.W sali nie byłokrzeseł.Stali więc na baczność czekając na przybycie króla.Wreszcie wszedł do sali.Nie był imponującą postacią.Niski,tłusty; na lekko pałąkowatych nogach, z nie dającym się opanowaćzwichrowaniem po lewej stronie brody.Zajmował jednak przezdziedzictwo, morderstwa i z łaski Allacha - imponujące stanowisko.Miał czterdzieści siedem lat.Od trzech lat zajmował tron, który zdobyłmordując brata i stryja.Przez ten czas zdążył pojąć czterdzieści siedemżon - po jednej za każdy przeżyty rok.Był gorącym wyznawcą odmianyislamu, która nie bardzo zgadzała się z Koranem.Lubił wydawaćpieniądze, był hazardzistą i hodowcą wynaturzonych jaszczurek.Mówiło się o nim więcej niż by na to zasługiwał, ze względu naniewielką rolę, jaką odgrywał w stworzonej przez człowieka ogromnej iwciąż rozszerzającej się Republice.Był krańcowym ksenofobem.Nie wierzył nikomu, kto nie urodziłsię na Alpha Bednari IV (zmienił jej nazwę na Mahomet dla uczczeniaProroka, ale świat ten w dalszym ciągu był we wszystkich oficjalnychpublikacjach czwartą planetą systemu Alpha Bednari IV).Nie ufałkobietom.Wypowiadał świętą wojnę wszystkim obcym rasom (chociażnigdy jej nie prowadził).Pozbawił praw wszystkich obywateli, którzynie praktykowali jego odmiany islamu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl