[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i styl.III.PIERŚCIONEK Z JARMARKUTomasz poszedł na pocztę, żeby nadać listy, które Anita pracowicie pisała poprzedniego wieczoru.- To my teraz pójdziemy kupić chustkę i spotkamy się z tobą pod kiełbaskami z rożna! - zapowiedziała mu Babetka.Jeszcze nigdy w życiu nie spotykałem się z nikim pod kiełbaskami z rożna, ale muszę przyznać, że miejsce wydało mi się bardzo odpowiednie.W tym zgiełku, w tym tłoku, z pewnością było jedynym, które odznaczało się jakąś indywidualnością.Babetka ciągnęła mnie przez tłum ludzi i nie mam pojęcia, jak to się działo, ale z całą pewnością każdy człowiek szedł tu w inną stronę, przy czym stron było tyle samo, ile osób na targu.Najprawdopodobniej wyglądałem jak cielę prowadzone na rzeź.Mój oprawca - Babetka wlokła mnie energicznie, a ręka naprężona do ostatecznych granic spełniała rolę postronka.- Chustki są tam! - zawołała Babetka, wskazując ruchem brody jakieś miejsce, które wydawało mi się odległe o całe lata świetlne.Wreszcie stanęliśmy przed straganem.- Którą wybierzemy? - zapytała Babetka.Obrzuciłem chustki błędnym spojrzeniem.Wszystkie były jednakowe, powiedziałem to Babetce, z trudem łapiąc oddech.- Ależ skąd, każda jest inna, proszą bardzo, niech pan spojrzy! - oburzyła się szczerze.- O, ta ma takie kolory kwiatów, widzi pan, a ta ma takie.A ta? Przecież ta ma jeszcze inne! O, tu ma niebieski, a tu czerwony.A tu ma zielony, a tam pomarańczowy.Ja panią poproszę o te dwie chustki - zwróciła się do właścicielki ogrodu botanicznego - chciałabym je obejrzeć.I jeszcze może mi pani poda tamtą z niebieskim, i tamtą z fioletowym.Po chwili stała przede mną z kilkoma chustkami w ręku.Mruczała coś, pogadywała cicho, przerzucała sobie przez ramię to jeden klomb, to drugi.Wreszcie coś zatrzymało jej wzrok na dłużej.Ujęła w dwa palce barwny kwadrat, odsunęła go z daleka od siebie i przechylając głowę w prawo, w lewo - usiłowała podjąć decyzję.Złożyła chustkę w trójkąt i nagle jednym ruchem zarzuciła mi ją na głowe.Starałem się uwolnić za wszelką cenę od roli modelki, ale Babetka silnie trzymała końce chustki pod moją brodą.- Proszę stać spokojnie, przecież muszę zobaczyć, jak to na kimś wygląda! - tłumaczyła mi niecierpliwie.- Oj, proszę się nie wiercić.och, ta gęś chce pana uszczypnąć! - krzyknęła.Odwróciłem się gwałtownie.Tuż obok mnie stała druciana klatka, ponad którą wiła się długa i giętka szyja.Pomarańczowy dziób zbliżał się ku mnie niepokojąco.Pomyślałem z gwałtowną tęsknotą o ławeczce pod kościołem, było jednak za późno.Tymczasem Babetka przymierzała mi już następną chustkę.- Panu jest w tych kolorach do twarzy! - zapewniła mnie.- Ale czy będą odpowiednie dla Anity?- Na pewno, na pewno! - powtarzałem gorączkowo.- Czy ja wiem.- wahała się Babetka.- Pan jest brunetem, a Anita siwa.Może przymierzymy jeszcze tę fioletową.Tak! Pan w niej wygląda nieszczególnie, ale dla Anity.- Dzień dobry, panie redaktorze! - usłyszałem obok siebie jakiś głos.Spojrzałem w bok.Na twarzy wopisty pojawił się sympatyczny, powitalny uśmiech.- Moje uszanowanie, panie kapralu.- wystękałem z trudem, ponieważ Babetka usiłowała mi właśnie zawiązać pod brodą tę chustkę, w której wyglądałem nieszczególnie.- Co słychać w leśniczówce? - zapytał wopista obrzucając moje nakrycie głowy podejrzliwym spojrzeniem.- Babetko, na miły Bóg, daj wreszcie spokój tym przymiarkom! - zdenerwowałem się w końcu.- Ona wybiera chustkę dla Anity! - zwróciłem się do wopisty usiłując rozwiązać supeł.- Ja panu pomogę! - zaofiarował się.- Zaraz, chwileczkę, niech tylko rzucę okiem! - powstrzymała go Babetka, niestrudzenie dopasowując barwy kwiatów do siwizny Anity.- No, więc jak? - zapytał kapral ponownie.- Co tam słychać w leśniczówce?Uwolnił mnie wreszcie i podał chustkę Babetce.- Spokojnie? - przyglądał mi się uważnie.- Zupełnie spokojnie - odparłem.- Nikt się tam nie kręci, pan leśniczy nie narzekał?- Nie, nie narzekał.- To w porządku.Jakby coś, panie redaktorze, to zaraz dajcie znać.Mówiłem leśniczemu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]