[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwsza sprawaprawdopodobnie dotyczy skinheada spod Myślenic, który brałudział w zabiciu szesnastoletniego chłopca.Lucek właśniesprawdza jego ojca, pracownika banku. Dlaczego myślisz, że to musi być ojciec? zapytała Iza iwypchnęła rękę Krzyckiego spod bluzki.Przez chwilę się wahał, po czym wyjął komórkę i zacząłwybierać numer, zanim się zorientował, że jest wyłączona.Kiedy wpisał kod, zaczęły mu plimkać esemesy onieodebranych połączeniach.Było ich chyba dwadzieścia,większość od Lucka.Dwa od Opałki. Cześć, jak ci idzie? zapytał od razu, uprzedzającewentualne pretensje partnera. Halo! Witamy na Ziemi! Usłyszał w odpowiedzi.Wystarczyło tlenu? Czy ten zamordowany chłopak z Myślenic miałrodzeństwo? Jakie jest to kosmiczne żarcie z tubki, szefie? Podobnosame glony, bez smaku.Kaczka po meksykańsku w formiepasty, brr. Może to nie ojciec, tylko starszy brat? Krzycki przepychałsię ze swoją kwestią. Albo siostra mruknęła pod nosem Iza, ale Andrzejudawał, że nie słyszy. Jak ja bym chciał tak kiedyś polecieć w przestrzeńkosmiczną, zostawić wszystko za sobą, wyłączyć komórkę. Przestań, byłem zajęty.Mów, co znalazłeś. Ale mi pan opowie? Lucek jeszcze ustalał cenę. Opowiem.Jak się spotkamy na następnym risotto czyinnym Rigoletto. Przy muzyce o sporcie, szefie.Jak za dawnych lat. Dobra, dobra.Dawaj, co masz. Jest tak.Oczywiście Patryk Warchał miał brata, alemłodszego.Kamil uciekł z domu niedługo po śmierci Patryka.Formalnie mieszkał w internacie przy Zespole SzkółMechanicznych w Krakowie, ale tak naprawdę rodzice niewielemieli z nim kontaktu.Czasami dzwonił, przyjeżdżał rzadko, aprzez ostatni rok odezwał się tylko raz, żeby zapytać, czy Patrykma już porządny pomnik na grobie. Byłeś tam? Właśnie dlatego dzwoniłem, szefie.Wróciliśmy z Bąblemwcześniej, u Mroczków znowu nie było nikogo, i myślałem, żepojedziemy do Pcimia razem. Przepraszam mruknął Andrzej.Uwzięli się na niego z tympoczuciem winy czy jak? Rozmawiałem z Warchałami.Trochę dziwni ludzie.Jedensyn nie żyje, drugi zerwał z nimi kontakty, a oni w ogródkupielęgnują grządki, jakby wszystko było w najlepszymporządku.Niewiele chcieli mi powiedzieć.I wcale się im niedziwię.Aysole za płotem tylko czekają. Znajdz mi tego Kamila. Jezu, szefie! A co ja robię? Nie ma go.Wiosną skończyłosiemnaście lat, odebrał w Myślenicach dowód osobisty i tylego widzieli.Rodzice nie wiedzą, gdzie mieszka, podobno szukapracy w Krakowie.%7ładnego adresu, nic. To nic to jest coś, Lucek.I ty się tego trzymaj.Daj minamiary na tych rodziców.Zapisał w małym notesie adres i wyłączył komórkę.Jeszczejedno miejsce do objechania.Dosyć niebieskich migdałków i wogóle migdalenia.Do roboty, Krzycki.Iza przyglądała mu się sceptycznie.Jakby wiedziała, o czymmyśli. Zwaliłeś całą robotę na niego, a sam się uganiasz zakobietami.Aadnie to tak, komisarzu? Młody jest, niech się uczy.Ja swoje odrobiłem, należy misię jakaś nagroda od życia. Objął ją w pasie i przytknął nos dopoliczka.Wypadło fałszywie.Aajba zaburczała głośniej, poczym ucichła.Zbliżali się do przystani w Tyńcu.Na miejscu pochodzili po dziedzińcu, sfotografowali stojącyna środku wielki dąb w kolorach jesieni, a w firmowym sklepieklasztornym kupili butelkę miodu tynieckiego, który wcale niebył tu produkowany. Proszę pana, żadne z win tu sprzedawanych nie jestmiejscowej produkcji odpowiedziała wyniośle sprzedawczynina dociekania Krzyckiego.Pózniej Andrzej sprowadził Izę stromą ścieżką pod klasztor,żeby opowiedzieć jej jakąś starą historię z czasów studenckich.A potem całowali się w grocie pod murami klasztorutynieckiego i zasnęli.Gdy się przebudzili, zapadał zmierzch.Zeszli nad Wisłę, przemyli twarze w chłodnej wodzie i usiedli zpowrotem pod nawisem skalnym.Właściwie nie była to grota zprawdziwego zdarzenia, tylko szeroka wnęka w ścianie, jakbywciśnięta potężnym uderzeniem.Olbrzym się zdenerwował nazakonników, kiedy nie dostarczyli mu na czas kolejnejdziewicy, i uderzył pięścią w skałę, na której stał klasztor.Takąinterpretację rozwinęła Iza. Skąd zakonnicy mieli wziąć świeże dziewice? broniłklasztoru Andrzej. Przecież tu jest tylko kilka domów.Bezdziewic. Skąd wiesz, sprawdzałeś? Tak mówią policyjne statystyki wyjaśnił rzeczowo. Fałszujecie je, żeby się wykazać większą aktywnością wterenie. Każdy coś fałszuje.A ty nie chodzisz do kosmetyczki?Wycelowała w niego palec. Okej.Punkt dla ciebie.Po deszczowym dniu niebo trochę się przejaśniło i spomiędzygranatowych pasm chmur na zachodzie wystrzelała purpurowapręga, jak długa rana od cięcia nożem.Robiło się ciemno najwyższa pora, żeby wracać do miasta.Andrzej objął Izę iprzed powrotem do przystani jeszcze raz mocno przycisnął dosiebie.Na łajbie byli niemal sami, oprócz nich do Krakowapłynęła tylko jeszcze jedna para, chłopak z dziewczyną, którzyrównież cały czas się obejmowali i całowali w kącie.Andrzejstawiał ich Izie za wzór.Jeszcze innego dnia leżeli wieczorem w łóżku i oglądali cienielampy na suficie.Przy każdym ruchu ciemnej smugi zgadywali,co przejeżdża: osobowy, ciężarowy, skuter czy tramwaj.Teostatnie łatwo było poznać po łomocie żelastwa na szynach.Andrzej przestał już dziwić się swojemu szczęściu po prostuwchłaniał je w siebie jak risotto Bałysia i mlaskał zzadowoleniem.Patrzył na leżącą obok Izę i jego wyobrazniaposzybowała daleko w przyszłość, jak posłaniec do nieba zwnioskiem o natychmiastowe spełnienie marzeń.Wyobrażałsobie, jak mieszkają tutaj razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]