[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wziął szczotkę i zmiótł odłamki rozbitej przez Eddiego butelki po dżinie.Kiedy na stole zrobiło się czysto, udał się do Pokoju Czasopism i pozbierał rozsypane pisma.Podczas wykonywania tych prostych czynności rozpamiętywał opowiedziane tu historie, koncentrując się najbardziej na tym, co jeszcze nie zostało wyjawione.Wydawało się im, że przypomnieli sobie wszystko - w przypadku Billa i Beverly rzeczywiście tak było.Ale reszta? Przypomną sobie.jeżeli To da im dostatecznie dużo czasu.W 1958 roku nie mieli szans na przygotowanie się.Rozmawiali bez końca - z przerwami na walkę na kamienie oraz jedyny akt zespołowego heroizmu w domu nr 29 na Neibolt Street - i kto wie, czy nie skończyłoby się tylko na gadce.A potem nadszedł 14 sierpnia i Henry z kolesiami po prostu zagonili ich do kanałów.Może powinienem był im powiedzieć - pomyślał, odkładając ostatnie czasopismo na miejsce.Ale coś przemawiało silnie przeciwko temu - przypuszczał, że to był głos Żółwia.Być może To było częścią tego wszystkiego, podobnie jak wrażenie, że historia kołem się toczy.Może ten ostatni akt powtórzy się samorzutnie w jakiś staroświecki sposób.Ułożył starannie latarki i górnicze kaski.W tej samej szafce trzymał również zwinięte w rulony i przewiązane gumkami plany systemu kanałów Derry.Kiedy byli dziećmi, wszystkie ich rozmowy i plany - sformułowane bardziej i mniej wyraźnie - w końcu i tak spełzły na niczym.Po prostu zagnano ich do kanałów, bezceremonialnie zmuszono do konfrontacji z Tym.Czy teraz będzie tak samo? Wiara i moc, jak zaczął już wierzyć, były pojęciami wymiennymi.Czy ostatecznie prawda była jeszcze prostsza? Czy brzmiała ona: żaden akt wiary nie jest możliwy, dopóki nie zostaniesz wypchnięty na siłę w sam środek działań, tak jak noworodek, który kiedyś musi w końcu opuścić bezpieczne łono matki? Kiedy zaczynałeś spadać, musiałeś zacząć wierzyć, iż twój lot skończy się szczęśliwie, musiałeś zacząć wierzyć w istnienie, prawda?Pociągnięcie za rączkę podczas lotu w ten czy inny sposób stawało się twoim ostatecznym wypowiedzeniem się na dany temat.Jezu Chryste, toż to Fulton Sheen w negatywie - pomyślał Mike i roześmiał się pod nosem.Sprzątał, czyścił i zastanawiał się, podczas gdy inna część jego umysłu oczekiwała, że skończy i będzie zmęczony na tyle, iż po prostu pójdzie do domu i prześpi się kilka godzin.Okazało się jednak, że jest rześki jak nigdy.Podszedł do zamkniętych, wykonanych z siatki drzwi pomieszczenia za jego gabinetem, otworzył je jednym ze swoich kluczy i wszedł do środka.W pomieszczeniu (najprawdopodobniej ognioodpornym, kiedy się zatrzasnęło i zamknęło na klucz wielkie odrzwia, przypominające wrota bankowego skarbca) znajdowały się najcenniejsze egzemplarze bibliotecznych zbiorów, białe kruki, pierwsze wydania, książki z autografami nieżyjących już pisarzy (pośród nich egzemplarz Moby Dicka i Źdźbeł traw - Whitmana), historyczne zapiski dotyczące miasta oraz manuskrypty kilku twórców, którzy mieszkali i pisali w Derry.Mike miał nadzieję, że jeśli to wszystko dobrze się skończy, zdoła przekonać Billa, aby przekazał swoje rękopisy Bibliotece Publicznej w Derry.Krocząc pomiędzy rzędami regałów zastawionych książkami, w świetle niewielkich żarówek, czując w nozdrzach znajomą woń moszczu, kurzu i cynamonu, zapach starego papieru, pomyślał: Wydaje mi się, że kiedy umrę, pochowają mnie z kartą biblioteczną w jednej ręce i pieczątką z napisem: „Spóźniony zwrot” w drugiej.Cóż, być może mogłoby mi się trafić coś gorszego.Zatrzymał się w połowie trzeciego przejścia.Jego pognieciony notes z kartkami o pogiętych rogach, w którym zapisywał zebrane opowieści z Derry i swoje własne, pełne kłopotów wędrówki, był wciśnięty pomiędzy Stare Derry Town - Fricke’a i Historię Derry - Michauda.Wcisnął notes tak głęboko, że aż nie było go widać.Nikt by go nie znalazł, chyba że wiedziałby, gdzie należy szukać.Mike wyjął go i powrócił do stołu, przy którym siedzieli podczas spotkania, zatrzymując się tylko na chwilę, by zgasić światło w przyległym do jego gabinetu pomieszczeniu i ponownie zamknąć siatkowe drzwi.Usiadł, a potem zaczął przeglądać zapisane przez siebie stronice.Tak, to naprawdę było dziwne dziełko - po części zapisy historyczne, po części skandale, po części diariusz, po części jedna wielka spowiedź.Od 6 kwietnia nie napisał ani słowa.Niedługo będę musiał kupić nowy notatnik - przemknęła mu przez głowę myśl, gdy wertował kilka ostatnich, nie zapisanych stron.Przez chwilę pomyślał z rozbawieniem o tym, jak Margaret Mitchell stworzyła pierwotną wersję Przeminęło z wiatrem, pisząc ją ręcznie na kartach szkolnych zeszytów do wypracowań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]