[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan Frodo Baggins rzekł. Może go nie pamiętacie, ale mieszkał ongi w BrandyHallu.Na dzwięk nazwiska Bagginsa farmer wzdrygnął się i obrzucił Froda bystrymspojrzeniem.Frodowi przemknęło przez głowę, że Maggot przypomniał sobie kradzionepieczarki i zaraz poszczuje go psami.Ale Maggot ujął hobbita pod ramię.- No, proszę! zakrzyknął. A więc jeszcze dziwniejsza sprawa, niż mi się zdawało! PanBaggins! Niech panowie wejdą do domu, musimy pogadać.Weszli do kuchni i siedli przy wielkim kominie.Pani Maggot przyniosła ogromny dzbanpiwa i napełniła cztery spore kufle.Piwo było doskonałe, toteż Pippin przestał żałować,że ominęli gospodę Pod Złotą Tyczką.Sam sączył piwo podejrzliwie.We krwi miałnieufność do mieszkańców innych prowincji Shire u i nie był pochopny do zawieraniaprzyjazni z kimś, kto ongi zbił jego pana, choćby nie wiem ile lat temu.Po wstępnych uwagach o pogodzie i urodzajach (nie gorszych niż zazwyczaj)Maggot odstawił kufel i powiódł wzrokiem po twarzach gości.- Niech no mi pan teraz powie, panie Tuku - zwrócił się do Peregrina - skąd przybywaciei dokąd zmierzacie? Czy do mnie w odwiedziny? Bo jeśli tak, to muszę przyznać, żemwas nie zauważył u furty.- Nie - odparł Pippin.- Skoro sami zgadliście prawdę, nie będę taił, że przyszliśmydróżką od jej drugiego końca, przez wasze pola.Ale stało się to przypadkiem.Zabłądziliśmy w lasach, idąc od Leśnego Dworu na przełaj do promu.- Jeżeli wam się spieszyło, byłoby skuteczniej trzymać się drogi - rzekł farmer.- Nie o towszakże mi chodzi.Pan, panie Pippin, ma raz na zawsze wstęp wolny na moje pola.Apan, panie Baggins, także, chociaż pewnie pan wciąż jeszcze lubi pieczarki.- Maggotroześmiał się.- Tak, tak, zapamiętałem pańskie nazwisko.Nie zapomniałem tychczasów, kiedy młody Frodo Baggins był jednym z najgorszych urwisów w Bucklandzie.75Ale nie pieczarki miałem teraz na myśli.Na chwilę przed waszym przyjściem słyszałempańskie nazwisko, panie Baggins.Nie zgadnie pan, o co mnie pytał tamten dziwny gość.Trzej hobbici w napięciu czekali na dalszy ciąg.- Ano - podjął farmer bez pośpiechu, rozkoszując się efektem swoich słów - podjechał nawielkim czarnym koniu do furty, która przypadkiem była właśnie uchylona, i stanął tuzprzed drzwiami domu.Cały czarny, zawinięty w płaszcz z kapturem, jakby nie chciał,żeby go kto poznał. Czego u licha chce ode mnie? - pomyślałem.Po tej stronie granicyrzadko widujemy Dużych Ludzi, a już o nikim podobnym do tej czarnej stwory w życiunie słyszałem. Dzień dobry - powiadam wychodząc na próg.- Ta ścieżka nigdzie dalejnie prowadzi; dokądkolwiek się wybieracie, najszybciej tam traficie, jeżeli wrócicie nadrogę.Nie podobał mi się ten jezdziec, a kiedy się zbliżył, Aapaj tylko raz pociągnąłnosem i szczeknął, jakby go kto żądłem ukłuł; podkulił ogon i uciekł skowycząc.CzarnyJezdziec ani drgnął w siodle. Stamtąd jadę - rzekł, wymawiając słowa powoli i twardo, i pokazał na zachód, ponadmoim własnym polem jakby nigdy nic. Czy nie widziałeś Bagginsa? - spytałniesamowitym głosem io pochylił się ku mnie.Twarzy nie zobaczyłem, bo kaptur miałnaciągnięty nisko, ale ciarki mi przeszły po krzyżach.Wciąż jednak nie mogłempogodzić się z tym, że tak bezczelnie obcy wtargnął do mojej zagrody. Zabierajcie się stąd! - rzekłem.- Nie ma tu żadnych Bagginsów.Trafiliście nie do tej cotrzeba prowincji Shire u.Wracajcie lepiej na zachód, do Hobbitonu, ale gościńcem, nieprzez moje pola! Baggins opuścił Hobbiton - odpowiedział mi szeptem.- Idzie tu, jest już niedaleko.Chcę go odnalezć.Jeżeli będzie tędy przechodził, czy mi o tym powiesz? Wrócę tu zezłotem. Nie - odparłem.- Wrócisz tam, skąd przyszedłeś, i to zaraz.Bo za minutę zawołamwszystkie moje pieski.Na to jezdziec wydał jakby syk.Może to był śmiech, może nie.Naparł na mnie koniemtak, że ledwie zdążyłem odskoczyć.Krzyknąłem na psy, ale on zawrócił konia i runąłniby piorun przez furtę, a potem drogą ku grobli.No i co o tym wszystkim myślicie?Frodo chwile milczał wpatrując się w ogień na kominie; myślał jednak wyłącznie o tym,jakim cudem zdoła dostać się do promu.- Nie wiem, co o tym myśleć - powiedział wreszcie.- W takim razie ja wam powiem, co powinniście myśleć - rzekł Maggot.- Nie trzebabyło, panie Frodo, zadawać się z mieszkańcami Hobbitonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]