[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz syna, lordzie Owain.- Jak wielu mężczyzn - odparł obojętnie Owain.- Co to ma do rzeczy?- Czy chcesz, żeby twój syn stracił ojca? - zapytał Gundleus.- Chcesz, bytwoje ziemie leżały odłogiem? %7łeby spłonął ci dom? %7łeby moi ludzie zabawiali się ztwoją żoną?- Moja żona pokonałaby was wszystkich, ciebie także - odparł Owain.-Chcesz się zabawić, Gundleusie, to idz do tej swojej dziwki - wskazał głową Ladwys- a gdybyś nie chciał dzielić się nią z twoimi ludzmi, Dumnonia może podarowaćSylurii parę samotnych owieczek.Zuchwałość Owaina wzbudziła nasz entuzjazm.Z potężną włócznią, długimmieczem i obitą żelazem tarczą wydawał się nieustraszony.Zawsze walczył z gołągłową, gardząc hełmem.Na imponująco umięśnionych ramionach miałwytatuowanego smoka, symbol Dumnonii, i swe własne godło: dzika z długimi kłami.- Oddaj mi chłopca - powtórzył Gundleus, nie zwracając uwagi na obrazliwesłowa, które były tylko wyzwaniem do walki.- Oddaj mi kalekiego króla!- Daj mi swoją dziwkę, Gundleusie - odparował Owain.- Nie potrafisz jejdogodzić.Daj mi ją i możesz odjechać w pokoju.Gundleus splunął na ziemię i powiedział:- Bardowie będą śpiewali balladę o twojej śmierci, Owainie.Pieśń ozarzynaniu dzikiej świni.Owain wbił w ziemię drzewce włóczni.- Ta dzika świnia, Gundleusie ap Meilyr, królu Sylurii - krzyknął - zginie wtym miejscu albo nasika na twoje zwłoki.Zabieraj się stąd!Gundleus uśmiechnął się, wzruszył ramionami i odjechał, odwracając tarczęna znak, że szykuje się do walki.Była to moja pierwsza bitwa.Nasi jezdzcy ustawili się za włócznikami, aby jak najdłużej chronić kobiety idzieci.Pozostali mężczyzni stanęli w szyku bojowym, obserwując nieprzyjaciół,którzy uczynili to samo.Zdrajca Ligessak był w szeregach Syluryjczyków.Tanabursodprawiał czary przed wojownikami Gundleusa, którzy szli teraz powoli popastwisku, ukryci za rzędem tarcz.Druid podskakiwał na jednej nodze z podniesionądo góry ręką i zamkniętym okiem.Dopiero gdy skończył magiczny ceremoniał,Syluryjczycy zaczęli wykrzykiwać obelgi pod naszym adresem.Ostrzegali nas przednieuchronną masakrą i chełpili się, ilu z nas zabiją.Zauważyłem jednak, że zbliżająsię bardzo wolno, a gdy podeszli na odległość pięćdziesięciu kroków, nagle stanęli.Niektórzy z naszych ludzi szydzili z ich nieśmiałości, ale Owain kazał im milczeć.Ustawieni w bojowym szyku wojownicy stali w bezruchu naprzeciwko siebie.Trzeba niezwykłej odwagi, by zaatakować nieprzyjaciela ukrytego za ścianątarcz.Dlatego tylu ludzi upija się przed walką.Widziałem armie, które wyczekiwałycałymi godzinami, by żołnierze nabrali dość odwagi.Im starszy wojownik, tymwięcej jej potrzebuje.Młodzi żołnierze ruszają do ataku i giną, ale starsi wiedzą już,jak straszna grozi im śmierć.Nie miałem tarczy, osłaniali mnie jednak stojący obokwojownicy.Tworzyli tak zwarty szereg, że gdyby ktokolwiek próbował naszaatakować, natknąłby się na litą ścianę obciągniętych skórą drewnianych tarcz,najeżoną ostrymi jak brzytwa grotami włóczni.Syluryjczycy zaczęli uderzać rytmicznie drzewcami w tarcze.Miało to wzbudzić nasz niepokój, nie okazaliśmy jednak strachu.Zcieśniliśmy się tylkojeszcze bardziej w oczekiwaniu na atak.- Najpierw będzie pozorowane natarcie, chłopcze - przestrzegł mnie stojącyobok wojownik.Zaledwie to powiedział, kilku Syluryjczyków podbiegło z krzykiem w naszymkierunku, ciskając długie włócznie w środek naszej linii obrony.Włócznie trafiły wtarcze, ale w tym momencie wszyscy żołnierze Gundleusa ruszyli z miejsca.Owainnatychmiast rozkazał nam także maszerować do przodu, co powstrzymało grozbęataku nieprzyjaciela.Nasi wojownicy wyrwali tkwiące w ich tarczach włócznie iutworzyli znowu zwarty szereg.- Cofajcie się powoli! - rozkazał Owain.Miał nadzieję, że zdążymy dotrzeć niepostrzeżenie do odległego o pół miliCaer Cadarn, zanim Syluryjczycy odważą się nas zaatakować.Aby zyskać na czasie,wyszedł naprzód i próbował wyzwać Gundleusa na pojedynek.- Czyżbyś był kobietą, Gundleusie? - zawołał.- Zabrakło ci odwagi? Możewypiłeś za mało miodu? Zajmij się lepiej tkactwem, kobieto.I haftem! Wracaj dowrzeciona!Wycofywaliśmy się powoli, ale nagle nieprzyjaciel znowu zaatakował,musieliśmy więc zatrzymać się i ukryć za tarczami.W powietrzu śmigały włócznie.Jedna z nich przeleciała mi ze świstem nad głową.Przypominało to gwałtownypodmuch wiatru.Natarcie było jednak znów pozorowane.Chodziło tylko o to, by naszastraszyć.Ligessak strzelał z łuku, ale musiał być pijany, bo strzały szybowały wpowietrze.W kierunku Owaina rzucono kilkanaście włóczni.Niektóre chybiły, inneodtrącił pogardliwie od siebie, naigrawając się z włóczników.- Kto was uczył rzucać włócznią? Wasze matki? - Splunął w kierunkunieprzyjaciół.- Chodz, Gundleusie! Walcz ze mną! Pokaż swoim pachołkom, żejesteś monarchą, a nie szczurem!Syluryjczycy uderzali włóczniami w tarcze, żeby zagłuszyć obelgi Owaina.Ten odwrócił się do nich pogardliwie plecami i podszedłszy do nas powoli zawołałcicho:- Cofajcie się!W tym momencie dwaj Syluryjczycy, rzuciwszy na ziemię tarcze i broń,rozebrali się do naga.Stojący obok mnie wojownik splunął przed siebie.- Teraz zaczną się kłopoty - ostrzegł ponurym tonem. Nadzy mężczyzni byli prawdopodobnie pijani albo czymś odurzeni, gdyżwydawało im się, że są pod opieką bogów i żaden miecz nie może ich zranić.Słyszałem o takich ludziach i wiedziałem, że ich samobójcza szarża jest zwyklesygnałem do właściwego ataku.Zcisnąłem mocno miecz i próbowałem złożyćślubowanie, że godnie umrę, ale tak naprawdę miałem ochotę wyć z żalu.Tego dniastałem się mężczyzną i od razu musiałem zginąć.Pomyślałem, że dołączę do Uthera iHywla w Krainie Cieni i będę tam czekał wiele mrocznych lat, aż moja duszaznajdzie inne ludzkie ciało, by powrócić do tego zielonego świata.Dwaj mężczyzni rozwiązali włosy i podniósłszy włócznie i miecze zaczęlitańczyć przed ustawionymi w szyku Syluryjczykami.Wprawiali się w stanekstatycznego uniesienia, dzięki któremu mogli dokonać bohaterskich czynów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl