[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, właściwie żadnych.W jego przypadku nie ma takiej potrzeby.- Więc co się z nim dzieje? Nie poznał nas, jest w szoku.Pielęgniarka przepycha się bezceremonialnie obok mnie.Mama ciągle trzyma Tatę za głowę.Pielęgniarka rzuca okiem na fotel inwalidzki.- Co to tutaj robi?Gryzę się w język.Żadnych scen.- Moja matka jest chora na serce, zaledwie pięć dni temu wyszła ze szpitala.Tamta patrzy na Mamę, nachyla się i bierze Tatę za przegub, żeby mu zmierzyć puls, po czym nasuwa mu opaskę i mierzy ciśnienie.Czuję, jak mnie dławi, jak zawsze, kiedy nie potrafię nawiązać kontaktu z drugą osobą.A jednak ciśnienie i tętno dały jej do myślenia.Zagląda Tacie w oczy i dotyka czoła.Mama zaczyna szlochać.Podchodzę do niej.- Co to może być, Jacky? On jednak mnie nie poznaje.Co się mogło stać?- Uspokój się, Mamo, siadaj tutaj.Siostra sobie poradzi.Pewnie naszprycowali go lekami i jest na wpół przytomny.Wiesz, jak to jest po znieczuleniu.Boże, jak trudno jest ją okłamać.Ale pozwala odprowadzić się na fotel inwalidzki.Wiem, że muszę ją stąd jak najszybciej zabrać i odwieźć do domu.A może lepiej byłoby zostawić w szpitalu? Jeżeli teraz nie dostanie następnego zawału, to już chyba nigdy.Podchodzę blisko do pielęgniarki i mówię szeptem:- Odwiozę matkę do domu i wrócę.Chcę się bezzwłocznie widzieć z doktorem Santaną.Patrzy na mnie wzrokiem miernoty, która ma w rękach władzę.- Doktor Santana widział już po południu pańskiego ojca.Teraz nie ma go na terenie szpitala.Zaczynam czuć, czym to pachnie.- Proszę, aby szpital natychmiast wezwał doktora Santanę.Proszę mu powiedzieć, że w stanie pana Tremonta nastąpiły istotne zmiany i że jego syn, doktor Tremont, żąda natychmiastowej konsultacji.Czuję, że nadeszła pora, aby wykorzystać tytuł doktora.Na słowo “doktor" w oczach pielęgniarki pojawia się błysk.Dwadzieścia lat temu współpracowałem przy opracowywaniu analizy postaw pielęgniarek.Próbowaliśmy ustalić, dlaczego jedne potrafią wytrwać w zawodzie, a inne nie.Badania finansowała Amerykańska Wyższa Szkoła Pielęgniarstwa: chodziło im o to, żeby nie brać na szkolenie osób nie kwalifikujących się do zawodu.Badania były wnikliwe i trwały trzy lata.Stwierdziliśmy, że długoletniemu wykonywaniu zawodu pielęgniarki sprzyjają dwa czynniki: kompleks ojca i skłonności sadystyczne.Uczelnia nie opublikowała naszych wniosków.Widzę, że wobec tej dziewuchy automatycznie przybrałem postawę ojca.Stałem się dla niej jednym z białych fartuchów.Teraz już na pewno zadzwoni po Santanę.Z hallu szpitala dzwonię do Joan.Mówię jej w skrócie, co się dzieje, i pytam, czy mogłaby trochę posiedzieć z Mamą.Joan mówi, że będzie u Mamy za pół godziny.Przez całą drogę do domu Mama płacze, a ja staram się ją uspokoić.Z trudem hamuję własną panikę i irytację, więc uspokajanie idzie mi jak po grudzie.Joan zrobi to lepiej: przynajmniej nie widziała Taty.Kładę Mamę do łóżka i daję jej dwie tabletki valium.Zarzuca mi, że robię z niej narkomankę, ale ja mam wewnętrzne przekonanie, że teraz za wszelką cenę muszę ją uśpić.Joan przychodzi tuż po tym, jak Mama zażyła pigułki.Wchodzi do sypialni, a Mama na jej widok znów się rozkleja.Joan tuli ją do siebie i patrzy na mnie ponad jej plecami.Po niej też już widać, że się boi: mam chyba straszną minę.Zostawiam je i idę do łazienki.Wyglądam okropnie.Przyczesuję włosy, myję ręce i twarz.Joan wychodzi z sypialni dokładnie w chwili, gdy zamykam drzwi od łazienki.- Co się stało, Jack? Mama mówi, że Tato zwariował.Co jest?- Nie wiem, Joan.Jadę tam z powrotem.Jeżeli moje podejrzenia są słuszne, Santana powiedział Tacie, że ma raka, i Tato doznał szoku.Kazałem im ściągnąć Santanę do szpitala.Znów wkładam marynarkę.- Uważaj na Mamę.Nie wiem, jakim cudem ona to przeżyła.Nie wiem, jak ja sam to przeżyłem.- Ty też nie wariuj.Masz pięćdziesiąt dwa lata, pamiętaj.Nie udawaj chojraka.Kiedy docieram do szpitala, Santana jest już w pokoju u Taty.Razem z nim dwie pielęgniarki.Odwraca się do mnie.- O co chodzi, panie Tremont? Nie widzę u pańskiego ojca żadnych oznak drastycznego pogorszenia.Patrzę na Tatę, potakuje głową z uśmiechem: “Tak jest, szefie".Budzi się we mnie nadzieja, że zaczął na nowo kontaktować, ale wciąż wydaje się odurzony.- Tato, pamiętasz, że Mama była dzisiaj u ciebie?Wlepia we mnie wzrok, żadnej odpowiedzi.Nawet nie mruga powiekami.Znowu zaczyna kiwać głową.Spojrzenie i uśmiech kieruje do Santany.- To mi nie wygląda na normalne zachowanie, doktorze.W moim pojęciu sprawa jest poważna.Ojciec mnie nie poznaje, nie poznał własnej żony.Dopiero to dociera do Santany.Przy użyciu latarki zagląda Tacie w oczy, sprawdza tętno.Pochyla się nad Tatą.- Panie Tremont, to ja, doktor Santana.Wie pan, kim jestem? Tato znowu swoje.Kiwa głową, uśmiecha się, powtarza:- Czuję się doskonale, tak jest, panie doktorze, czuję się doskonale.Dziękuję.Santana prostuje plecy, zwraca się do mnie.- Rzeczywiście, jest w stanie szoku.Wysyła pielęgniarkę po jakieś leki.Mnie daje ręką znak, żebym z nim wyszedł na korytarz.Jakby nabierał rozsądku.- To typowe dla starych ludzi, panie Tremont.Często popadają w tego rodzaju opóźniony szok, nawet po drobnym zabiegu chirurgicznym.Wie pan przecież, że ojciec był leczony na arteriosklerozę.Kiwam głową.Usiłuję się pohamować, przemyśleć rzecz do końca.- To forma uwiądu starczego.Przerywam mu.- Nie okazywał symptomów starczej demencji, kiedy tu przyszedł, doktorze.Dlaczego miałby tak nagle w nią popaść?Santana przesuwa dłońmi po włosach, wzdycha.- Demencja starcza to dziwne zjawisko: potrafi się nasilać i cofać.Wystarczy, tak jak tutaj, sytuacja stresowa i wyskakuje natychmiast.Za mało jeszcze wiemy na ten temat.Uznaję, że jeżeli mam go spytać, to teraz.- Doktorze, czy pan powiedział mojemu ojcu, że ma raka?Wybałusza na mnie oczy i cofa się o krok.Już nie musi nic mówić.- Tłumaczyłem panu, panie Tremont, obowiązek etyczny nakazuje mi być szczerym wobec pacjenta.- Czy chce pan przez to powiedzieć, że mimo moich ostrzeżeń na temat tego, co może się zdarzyć, przyszedł pan i wszystko mu powiedział?Wyciągam palec w stronę Taty.- Niech pan spojrzy na skutki swojej etycznej szczerości.Patrzę mu prosto w oczy.Mówię szeptem, ale jestem wściekły.Santana jest niskiego wzrostu, znów cofa się o krok: może się lęka o całość swoich dłoni chirurga.- To może mieć równie dobrze podłoże fizjologiczne, panie Tremont.Być może w wyniku operacji lub anestezji nastąpiło obniżenie poziomu dopływu krwi do mózgu, co wywołało taką właśnie reakcję.Jestem przekonany, że wypoczynek i właściwa terapia lekowa sprawią, że wszystko wróci do normy.Proszę się nie martwić.Mam wielką ochotę dać mu w ryj, ale się hamuję.Jestem zanadto wzburzony, żeby działać skutecznie.Jeszcze pół godziny zostaję z Tatą, próbując nawiązać z nim kontakt, ale bez skutku.To w ogóle nie jest mój ojciec.Nie zostało w nim nic, co tworzyło osobowość Taty.Jego głowa, wciągnięta w ramiona, ma w sobie coś z małpy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]