[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Idzcie już. Nie możemy odpowiedziaÅ‚a Carla. Przecież nie widzisz wyjaÅ›niÅ‚a Estelle. Nie możemy ciÄ™ zostawić. Wez mnie za rÄ™kÄ™ zaproponowaÅ‚a Carla. Przejdziemy bokiem.Grymonde wyprostowaÅ‚ siÄ™, wolno przesuwajÄ…c dÅ‚onie po udach.Carla przytuliÅ‚a Amparo do serca i wÅ‚ożyÅ‚a prawÄ… dÅ‚oÅ„ w lewÄ… rÄ™kÄ™ Infanta.Wielkiepalce zacisnęły siÄ™ mocniej, niż sobie tego życzyÅ‚, ale nie z caÅ‚ej siÅ‚y.Nie walczyÅ‚ ani zeÅ›lepotÄ…, ani z bólem.WalczyÅ‚ o to, by pozostać czÅ‚owiekiem, którym chciaÅ‚ być.CarlaobserwowaÅ‚a go z bezbrzeżnym żalem.ToczyÅ‚ tÄ™ bitwÄ™ przez caÅ‚e życie i zwyciężyÅ‚ tysiÄ…crazy, lecz teraz, gdy Å›cisnÄ…Å‚ jej dÅ‚oÅ„, zobaczyÅ‚a w nim nie tego, kim byÅ‚, ale tego, kim mógÅ‚siÄ™ stać.Grymonde odwróciÅ‚ ku niej twarz.Wilgotne jamy w jego twarzy zdawaÅ‚y siÄ™ czytaćw jej duszy lepiej niż najbystrzejsze oczy.On także dostrzegaÅ‚ w sobie tego drugiego, mówiÅ‚yjamy, lecz wizja ta nadeszÅ‚a zbyt pózno. Wisielec uÅ›miecha siÄ™, ponieważ nie wie, że zawisÅ‚.A tym bardziej, że sam byÅ‚katem.Szaleniec zaÅ› uÅ›miecha siÄ™, ponieważ wie. Estelle, podaj Grymonde owi pistolet i chwyć go za maÅ‚y palec.Carla poprowadziÅ‚a ich w gÅ‚Ä…b zauÅ‚ka, w Å›lad za Myszami i latarniami.PierÅ› i plecy a gdzieniegdzie nawet podbródek i tyÅ‚ gÅ‚owy Grymonde a szorowaÅ‚y o Å›ciany.Hugon byÅ‚tak osÅ‚abiony ciężarem, który przyszÅ‚o mu dzwigać, że raz po raz obijaÅ‚ siÄ™ o mury, aleuparcie niósÅ‚ futeraÅ‚ przed sobÄ….Dogoniwszy go, Carla przekonaÅ‚a siÄ™, że jego stÄ™kanie, którewczeÅ›niej wzięła za przejaw determinacji, byÅ‚o w istocie niekoÅ„czÄ…cÄ… siÄ™ seriÄ… naderpomysÅ‚owych przekleÅ„stw.ZastanawiaÅ‚a siÄ™, gdzie jest Mattias.MiaÅ‚a nadziejÄ™, że dogoni ichtutaj; stracili wszak na placu trochÄ™ czasu.Skoro oboje mieli umrzeć, chciaÅ‚a stać u jego bokuw ostatniej godzinie.SkarciÅ‚a siÄ™ w duchu za te myÅ›li. Grymonde, pociesz mnie jakoÅ›.PosÅ‚uchajmy znowu twoich upiornych figurretorycznych. PosÅ‚uchamy, jak grajÄ… moje jelita, jeÅ›li ten zauÅ‚ek zaraz siÄ™ nie skoÅ„czy.U wylotu przesmyku, przed Hugonem i Myszami, zajaÅ›niaÅ‚a pochodnia Pascale. Zawracajcie.Oni nadpÅ‚ywajÄ… Å‚odziami.ROZDZIAA TRZYDZIESTY SIÓDMYKonie i chÅ‚opcyTannhäuser wykonaÅ‚ gest w lewo i wszystkie cztery groty piki skierowaÅ‚y siÄ™ w tÄ™stronÄ™.Gdyby milicjanci czytali ruchy jego ciaÅ‚a, a nie proste gesty, wiedzieliby, że zaatakujeod prawej.Halabarda, partyzana, szponton.Prawdziwe piÄ™kno i groza broni drzewcowejdrzemiÄ… w jej masie.Im cięższa jednak, tym trudniej siÄ™ niÄ… dobrze posÅ‚ugiwać.NieÅ‚atwo siÄ™obronić przed diabelskÄ… siÅ‚Ä… rozpÄ™dzonego ostrza; to samo prawo powoduje jednak, że trudnozmienić jego kierunek, a przy niewÅ‚aÅ›ciwym uchwycie, niedopracowanej postawiewalczÄ…cego jest to praktycznie niemożliwe.Nie w tych krótkich chwilach, które decydujÄ… ożyciu i Å›mierci.Praca nóg, pozycja, pÅ‚ynność ruchów, naturalna geometria, ruchy okrężne iliniowe.Walka szpontonem powinna być jak muzyka.WiÄ™kszość posÅ‚ugujÄ…cych siÄ™ tÄ… broniÄ…przypominaÅ‚a jednak osÅ‚y, którym kazano Å›piewać.Jednym susem znalazÅ‚ siÄ™ tak blisko, że ostrza osadzone na dÅ‚ugich drzewcach staÅ‚ysiÄ™ bezużyteczne.Nisko pochylony, ciÄ…Å‚, pchnÄ…Å‚ i pociÄ…gnÄ…Å‚, mierzÄ…c w golenie dwóchPielgrzymów zamykajÄ…cych szyk to byÅ‚y trzy dobre ciosy.Szeroki ruch obrotowy sprawiÅ‚,że poczuÅ‚ przy boku żelazny kolec na dolnym koÅ„cu swego szpontonu.BÅ‚yskawicznie zmieniÅ‚uchwyt: zÅ‚apaÅ‚ broÅ„ od doÅ‚u i pchnÄ…Å‚ najbliższego przeciwnika, skaczÄ…cego bezradnie najednej zdrowej nodze.Pielgrzym upadÅ‚ na podobnie okaleczonego sÄ…siada, a wtedyTannhäuser dzgnÄ…Å‚ stojÄ…cego za nim prosto w tchawicÄ™, niezbyt gÅ‚Ä™boko, za to z obrotem iszarpniÄ™ciem kolca.Szyja milicjanta eksplodowaÅ‚a jak zgniÅ‚y owoc, a pochodnia z jego rÄ™kipofrunęła miÄ™dzy towarzyszy, gdy braÅ‚ ostatni, gwaÅ‚towny oddech, z takim bólem, jakbywciÄ…gaÅ‚ do pÅ‚uc truciznÄ™.Tannhäuser zrobiÅ‚ unik, widzÄ…c miecz siÄ™gajÄ…cy ku niemu z kÅ‚Ä™bowiska ciaÅ‚, a potemobiegÅ‚ oddziaÅ‚ek, by uderzyć z flanki na drugi szereg.Znowu uchwyt kosiarza, wysoko dolewej, ciÄ™cie i pchniÄ™cie; pierÅ›, ramiÄ™, bark, biodro; kolejny obieg.Pielgrzym z tylnegoszeregu wzniósÅ‚ siÄ™ w powietrze: ostrze szpontonu wbiÅ‚o siÄ™ tak gÅ‚Ä™boko pod jego żuchwÄ™, żeTannhäuser poczuÅ‚, jak pÄ™ka podstawa czaszki.StrumieÅ„ krwi chlusnÄ…Å‚ nosem i miÄ™dzyzÄ™bami.Zatrzymanie, krok w tyÅ‚, obrót i szarpniÄ™cie.SÄ…siad z szeregu dostaÅ‚ w bok; ostrze przecięło ciaÅ‚o aż do krÄ™gosÅ‚upa i natychmiastwróciÅ‚o, by w porÄ™ zastawić spadajÄ…cÄ… klingÄ™ miecza.Ostatni z tyÅ‚u formacji nie zdoÅ‚aÅ‚powtórzyć ataku: pchniÄ™cie, wycofanie, z biodra, po okrÄ™gu potężny zamach sprawiÅ‚, żeszponton wbiÅ‚ siÄ™ w jego twarz, rozcinajÄ…c czaszkÄ™ od skroni po nozdrze.Tannhäuser zakrÄ™ciÅ‚drzewcem tak, jakby nawijaÅ‚ Å‚aÅ„cuch studziennego żurawia, i poczuÅ‚, że ostrze otwiera twarzprzeciwnika jak małża, oddzielajÄ…c górnÄ… szczÄ™kÄ™ od reszty gÅ‚owy.WyszarpnÄ…Å‚ broÅ„ iwycofaÅ‚ siÄ™, ale tylko po to, by z rozmachem wbić grot poniżej mostka ofiary i pchnąć jÄ… podnogi tÅ‚oczÄ…cych siÄ™ towarzyszy.Tannhäuser odetchnÄ…Å‚ po raz pierwszy.Grupa ludzi wymagaÅ‚a szkolenia, by stać siÄ™ sprawnym oddziaÅ‚em, a gdy już szÅ‚a wbój, potrzebowaÅ‚a dowódcy, by stawić czoÅ‚o podobnym formacjom.Ci tutaj byli bezbronnijak dzieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]