[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak typ w sztormówce jakby zapadł się pod ziemię, my jużweszłyśmy do wsi, a po nim nie było nawet śladu.- Nie ma go - westchnęła %7łeńka.- Bo jest już w domu - zapewniłam ją.- A skąd, pewnie poszedł na bagna.Wołali go, odpowiedział,a potem tam poszedł.Co miałby do roboty we wsi?- %7łenia, ja cię proszę.W nocy na bagnach tym bardziej niemiałby nic do roboty.Po prostu wszedł do domu.- Do którego?- Nie wiem! Szedł szybko i.- A myśmy biegły, nie ma mowy, musiałybyśmy godogonić.No dobrze.- %7łeńka skinęła głową, widząc mojątwarz wykrzywioną złością.- Skoro wszedł do domu, topowinno się tam palić światło.- Nie zapominaj, że we wsi nie ma prądu.- No to co, powinien się do kogoś odezwać, no, powinienbyć jakiś ruch.I zajęłyśmy się rzeczą niewyobrażalnie wręcz głupią:zaczęłyśmy sprawdzać domy na okoliczność obecności w nichświatła i szumu.Zwiatło paliło się tylko w dwóch domach, uciotki Augusty i Iwana Iwanowicza, ale ani tam, ani tam nieprzyszli żadni goście.- To jeszcze niczego nie dowodzi - rozzłościłam się.%7łeńkabyła cicha i jakby nieobecna.- I Przy okazji należałobysprawdzić, co tam Iwan Iwanowicz robi po nocy -oznajmiłam.Przyjaciółka skinęła głową i powlokła się zamną.Jak się okazało, Iwan Iwanowicz w nocy spał.Wprawdzie okno było zasłonięte krótkimi zasłonkami, aleweszłyśmy na ławkę w ogródku, zajrzałyśmy do pokoju izobaczyłyśmy w świetle lampy naftowej pana Goriemykina śpiącego spokojnie na kanapie, pod kraciastym kocem.- Facet boi się ciemności - zachichotała %7łeńka i wzdrygnęłasię, a potem zeskoczyła z ławki i nie bez satysfakcji spytała: -No i co, przekonałaś się? We wsi go nie ma.- Nic podobnego.To, że w domach jest cicho, to jeszcze nicnie znaczy, może wszedł tak, żeby nikogo nie obudzić.- A jak się tu dostał? - drążyła %7łeńka.- Aódką oczywiście.- To znaczy, że łódka powinna być przy brzegu.- Jeśli przypłynął sam.A jeśli z kimś, to jego kompan mógłwrócić.- Wtedy słyszałybyśmy plusk, a nic takiego nie było - uparłasię %7łeńka.Skończyło się to na tym, że wróciłyśmy nad rzekę i staranniezbadałyśmy brzeg w tym miejscu, w którym natknęłyśmy się namężczyznę.- Proszę, nie mów mi, że znikąd nie przypłynął, tylko łowiłtu ryby - oznajmiła %7łeńka.- Nie miał wędki.- Nie miał - przyznałam.- Ale to jeszcze niczego niedowodzi.- No jak to? - prychnęła %7łeńka.- Jutro popytamy we wsi, dokogo przyjechali goście, takiego faceta trudno przegapić, dwametry wzrostu i szerokie bary.- Aleś się uczepiła! - nie wytrzymałam.- Dużo ludzi mogłotu chodzić.- To jakieś nieczyste sprawy.- %7łeńka przeszła na szept.- Ajeśli ten facet to wcale nie facet?- Tylko kto? - prychnęłam.- Wilkołak z bagien? -przyjaciółka nie odpowiedziała.- Rano będzie ci wstyd zatakie gadanie.Dobrze, do licha z tym typem, chodzmy domłyna, patrz, ile czasu straciłyśmy.- Słuchaj, a może tego.może wrócimy do domu? Nogi miprzemokły i w ogóle.- Dobrze, idz do domu - odparłam, usiłując mówićspokojnie.- A ty?- A ja popatrzę na młyn. Zaczęłam iść wzdłuż brzegu.%7łeńka stała przez kilka sekund iw końcu potruchtała za mną.Szłam, nucąc pod nosem, żebydodać sobie otuchy - prawdę mówiąc, wcale nie miałam ochotyiść do młyna, ale czułam, że trzeba w końcu wyjaśnić temiejscowe tajemnice, bo Bóg jedenwie, do czego dojdziemy.Zaczniemy wszędzie nosić ze sobąkołek osikowy i wcinać czosnek bez opamiętania.%7łeńkawsłuchała się w moje mruczenie, zanuciła wraz ze mną, apotem wzięłyśmy się za ręce i zaczęłyśmy iść razniej.Młyn wyłonił się z ciemności, a właściwie wypłynął z mgłykompletnie niespodziewanie.Zcieżka dawno się skończyła,szłyśmy teraz po kolana w trawie, dżinsy nam przemokły,adidasy również, i wycieczka stawała się coraz mniejprzyjemna.Co chwila zerkałam w stronę rzeki, bojąc się, żezgubimy drogę, a z kolei bałam się podejść bliżej wody, żeby wtej mgle nie spaść z brzegu.Jednym słowem, nie miałam czasuna rozmyślania, dlatego ciemna bryła starego młyna pojawiłasię przede mną znienacka.Pierwsze, o czym pomyślałam: DonKichot wcale nie był taki głupi - młyn faktycznie wyglądał terazna baśniowego potwora.Wielkie skrzydła poskrzypujące wnocnej ciszy, dach ginący w ciemności, maleńkie okna.- Coś w nim brzęczy - powiedziała cicho %7łeńka.Wsłuchałamsię, faktycznie dzwięk był dziwny.I wtedyzobaczyłam, że w oknie zamigotał mały ogienek - zupełnie siętego nie spodziewałam i dlatego się wystraszyłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl