[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaryzykuję.Najtaniej było wynająć studio w środku nocy, i tak o drugiej nad ranem dwatygodnie pózniej Nicole, Sharon i Elaine, kuzynka Sharon, tłoczyły się w studiuSi-borg.Inżynier dzwięku załatwił czterech muzyków, którzy mieli jejakompaniować.%7łeby ukryć zdenerwowanie, Nicole szepnęła do Sharon, że chybanie są to zbyt dobrzy muzycy, skoro zgodzili się grać za grosze w środku nocy.Pieniądze na całe przedsięwzięcie pochodziły z oszczędności Nicole na mieszkanie idenerwowała się, ilekroć przypomniała sobie, że wydaje je na coś tak ulotnego.- Cicho tam - syknął Tommy, inżynier dzwięku.- Bo sobie pójdą.Nie są aż takzdesperowani.Zakłopotana, Nicole sięgnęła po papierosa.Tutaj nikt na nią krzywo nie patrzył.W Si-borg to niepalący budzili zdziwienie.Muzycy, inżynier, ba, nawetrecepcjonista palił jak wariat i w całym pomieszczeniu kłębił się dym.Zcianypokrywał waniliowy nalot - pamiątka po latach nocnych sesji z udziałem marlboro.Pierwsza godzina okazała się dla Nicole koszmarem.Zawsze śpiewała od razu, zmarszu, na karaoke albo w swoim pokoju, i przeszkadzało jej, że muzycy sięrozgrzewają, urywają w połowie utworu, klną przy nieudanym riffie i złoszczą się,że grają nieznane piosenki.- Co jest? - zapytała Tommy'ego szeptem.- Whitney Houston i Sade to nie ich klimaty - odparł.- Gdybyś zaśpiewała cośostrzejszego, ożywiliby się w mgnieniu oka.- No bomba.- Nicole pobiegła do łazienki.Oparła czoło o lustro i znużonazamknęła oczy.Nic nie szło tak, jak sobie wymyśliła.Posłuchała rady Tommy'ego izdecydowała się na cudze piosenki, a nie własne kompozycje - twierdził, żenajważniejszy jest jej głos i przy znanych utworach łatwiej go ocenić.Tak się cieszyła na myśl o pracy z prawdziwymi muzykami.Wyobrażała sobie,jak czysto wyśpiewuje jedną piosenkę po drugiej, a całe studio słucha z zachwytem.96 Tymczasem bolało ją gardło - za dużo papierosów i śpiewania.%7łałowała, żezałożyła obcisłe różowe dżinsy i buty na wysokich obcasach.Napięcieprzedmiesiączkowe dawało jej się we znaki, była opuchnięta i rozdrażniona.Po cow ogóle to robi? Chyba zwariowała.To, że nie fałszuje, jeszcze nie znaczy, że jestdrugą Mariah Carey.Może najlepiej będzie wysłać wszystkich do domu?-Nicole! - Sharon wbiegła do obskurnej łazienki.W jednej ręce miała puszkępiwa, w drugiej grubego skręta, który, Nicole mogłaby przysiąc, zawierał nie tylkotytoń.- Wspaniale, co? Słuchaj, oni cię kochają! Słyszałam, jak basista rozmawiał zTommym! Powiedział, że masz świetny głos, i pytał, czy może szukasz zespołu?Nicole wyprostowała się i zamrugała szybko.W zaczerwienionych oczachmalowało się zmęczenie.- Co mówili?- %7łe jesteś super! %7łe masz zadatki na gwiazdę - paplała Sharon.-Cóż, ja towiedziałam od dawna, ale dobrze, że sami się zorientowali, co? - Wdała się w długąopowieść o basiście, który zapewniał, że Nicole będzie megagwiazdą.Nicole słuchała jednym uchem, wpatrzona w swoje odbicie.Mimo zmęczeniabył w jej twarzy jakiś blask.Uśmiechnęła się i nagle znużenie znikło bez śladu.Zadatki na gwiazdę, tak?- Masz może przy sobie czerwoną szminkę? - zwróciła się do przyjaciółki.-Wyglądam jak żywy trup, a zostawiłam torebkę na dole.Sharon buszowała przez chwile w przepastnej torbie i triumfalnie wyciągnęłarzeczoną szminkę.Nicole starannie pomalowała usta, chociaż drżały jej ręce.Przy drobnej ciemnejtwarzy, rozświetlonej kocimi oczami, czerwone usta wyglądały rewelacyjnie.Kusząco i tajemniczo.Komicznie wydęła wargi.- Uważajcie, nadchodzę - zażartowała z szerokim uśmiechem.Rozdzial 6Zobaczycie, będzie wspaniale - zapewniał Dan na pożegnalnym przyjęciu dlaParkerów, dwa dni przed wyjazdem Matta do Irlandii.-Sądząc po opisach Matta,Irlandia jest fantastyczna.- Wszyscy wam zazdrościmy - powtarzała Betsey.Z trudem trzymała się nanogach, bo właśnie wróciła z Londynu, z akcji promocyjnej97 nowych perfum, i zalała się darmowym szampanem.Oczywiście spowijał jądławiący obłok nowego zapachu.- Będziecie się świetnie bawić.Hope miała taką nadzieję, chociaż po ostatnich stresach - musiała spakować całydom i złożyć wymówienie w pracy - wolałaby tydzień na farmie piękności.- Odezwiesz się, prawda? - dopytywała się Yvonne.O dziwo, na myśl orozstaniu z Hope miała łzy w oczach. Będzie mi ciebie bardzo brakowało.Hope uściskała ją serdecznie.- Oczywiście, będę się odzywała.Zresztą ani się obejrzysz, a wrócę.Poza tymodwiedzisz nas.Matt mówi, że tam jest pięknie.Z rozmarzeniem opowiadał, jak wygląda Atlantyk w promieniach słońca, mewykrzyczą miarowo, dostojnie.Podobno Redlion leży w zacisznej dolinie, któraosłania wioskę przed gwałtownymi wiatrami. Sielanka", powtarzał.W tej chwili jednak nic nie zapowiadało tej sielanki.Hope powoli dochodziła downiosku, że Mart miał kiepski pomysł, kiedy zdecydował, że pojedzie jejsamochodem, a ona i dzieci dolecą samolotem.Podróżowanie z dziećmi to istnykoszmar.Przydałby się teraz ktoś do pomocy, ktoś, kto podtrzymałby ją na duchu ipowiedział, że ten deszcz kiedyś wreszcie przestanie padać.Matt jednak upierał się, że pojedzie pierwszy i doprowadzi domek do porządku -zdaniem prawnika był trochę zaniedbany.Poza tym chciał jak najszybciej poznaćinnych pisarzy, związanych z centrum pracy twórczej.I jak najszybciej zacząćpisać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl