[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Juttabyła stanowcza.Albo ona, albo wojna, postawiła ultimatum.Reynevan wybrał ją.Jan Kolda z%7łampachu bronił się przez następny tydzień, zadając Zlązakom straty tak dotkliwe, że gdywreszcie wyczerpał możliwości dalszego oporu, miał dobrą pozycję negocjacyjną.Nazajutrzpo świętym Antonim skapitulował, ale na warunkach honorowych, z przyrzeczeniemswobodnego odejścia do Czech.Zlężański zamek zaś, by nie daj Boże nie posłużyłnastępnemu jakiemuś Koldzie, Zlązacy rozwalili, kamienia na kamieniu nie zostawiając.Wszystkich tych szczegółów Reynevan dowiedział się od ogrodnika, pracującego wprzyklasztornej grangii i mającego - oprócz dobrych zródeł informacji - zamiłowanie doplotek i samorodny talent do tychże.Po upadku Zlęży ogrodnik przyniósł plotki raczejniepokojące.Zląsk ochłonął oto wreszcie po husyckiej wielkanocnej rejzie.I zacząłodreagowywać.Gwałtownie i dość krwawo.Szafoty spływały krwią tych, co w bojustchórzyli lub układali się z Czechami.Skwierczeli na stosach sympatycy husytyzmu - i ci,których o sympatie tylko podejrzewano.Konali na kołach i palach współpracujący z husytamiwieśniacy.Szubienice gięły się pod ciężarem zadenuncjowanych.Przy okazji katowano itracono także tych, co z husytyzmem nie mieli niczego wspólnego zgoła.Tych, co zwykle:%7łydów, wolnomyślicieli, trubadurów, alchemików i babki aborcjonistki.Bezpieczne z pozoruschronienie za klasztornym murem nagle straciło na przytulności.Przechodzącyrekonwalescencję Reynevan zrywał się, zlany zimnym potem, na każdy dzwon lub kołataniedo furty.I zasypiał z ulgą na wieść, że to nie Inkwizycja i nie Birkart Grellenort.%7łe to tylkohandlarz ryb z dostawą.Mijał czas, spokój, opieka i zabiegi robiły swoje.Rany goiły się, powoli, ale skutecznie.Poświętym Antonim Samson zaczął wstawać, a po Gerwazym i Protazym czuł się już takdobrze, by móc zacząć pomagać ogrodnikowi w pracy.Reynevan zaś ozdrowiał na tyle, byprzestał mu wystarczać nawiązywany z Juttą kontakt oczu i rąk.Nadeszła noc świętojańska.Klaryski z Białego Kościoła uczciły ją dodatkową mszą.Zaś Reynevan i Jutta, śledzeniciekawymi spojrzeniami mniszek, pobiegli do lasu, by szukać kwiatu paproci.Już w pasiebrzóz na skraju Reynevan wyjaśnił Jutcie, że kwiat paproci jest legendą i poszukiwanie go,jakkolwiek romantyczne i podniecające, w zasadzie sensu nie ma i troszkę szkoda nań czasu,chyba że aż tak bardzo pragnie się uszanować wiekową tradycję.Jutta wcale szybkoprzyznała, że tradycję i owszem, szanuje wielce, tym niemniej krótką noc czerwcowąpragnęłaby w zasadzie wykorzystać lepiej, rozumniej i przyjemniej.Reynevan, który uważałpodobnie, rozesłał na ziemi płaszcz i pomógł jej się rozebrać.- Adsum favens - szeptaładziewczyna, powoli i stopniowo wyłaniając się z odzieży niczym Afrodyta z morskiej piany.Adsum favens etpropitia, łaskawa przychodzę i miłościwa.Ostaw już płacze i żale, preczwyżeń rozpacz: oto ci już z łaski mojej świta dzień wybawienia.Szeptała, a oczomReynevana ukazywało się piękno.Olśniewające piękno nagości, chwała delikatnej kobiecości, Graal, relikwia, świętość.Jegooczom objawiała się donna angelicata, godna pędzli artystów znanych mu, jak DomenicoYeneziano, Simone da Siena, Mistrz z Flemalle, Tomaso Masaccio, Masolino, braciaLimbourg, Sasetta, Jan van Eyck.I tych, których znać jeszcze nie mógł, tych, którzy dopieronadejść mieli.Których imiona - Fra Angelico, Piero Delia Francesca, Quarton, Rogier van derWeiden, Jean Fouąet, Hugo van der Goes - miała zachwycona ludzkość dopiero poznać.- Sitsatis laborum - szepnęła, otaczając mu szyję ramionami.- Niechże będzie już kres mękom.Widząc, że zraniony bark wciąż Reynevanowi dokucza, wzięła inicjatywę w swoje ręce.Położywszy go na wznak, złączyła się z nim w pozycji, w jakiej poeta Marcjalis zwykł byłopisywać Hektora i Andromachę.Kochali się jak Hektor i Andromacha.Kochali się w nocświętojańską.Skądś z wysoka rozbrzmiewały chóry, niewykluczone, że anielskie.A dokołapląsały, podśpiewując, leśne skrzatki.Auf Johanni bliiht der Holler Da wird die Liebe nochtoller! W następne noce - a często i dni - nie trudzili się bieganiem do lasu.Kochali się tuż zaklasztornym murem, w wyprażonym słońcem ukryciu wśród krzaków tarniny i czarnego bzu.Kochali się, a dokoła - nawet za dnia pląsały leśne skrzatki.Petersilie, Suppenkraut wachst inuns'ren Garten Schóne Jutta ist die Braut, soli nicht langer warten Hinter einem Holderbuschgąb się Reynevan den KussRoter Wein, weisser Wein, morgen soli die Hochzeitsein!Klasztor w Białym Kościele podzielony był na trzy części, Reynevanowi nieodparciekojarzące się z trzema kręgami wtajemniczenia.Krąg pierwszy - rzecz jasna, w kształciebynajmniej nie okrągły - stanowiła część gospodarcza klasztoru, ogród, infirmeria,refektarzyk i dormitorium konwersek, także sypialnie i pomieszczenia dla gości.Krąg drugi,serce którego stanowił kościół, był dla gości niedostępny, w przykościelnym budynkumieściła się biblioteka i skryptorium, jak również mieszkanie opatki.Kręgiem trzecim byłacałkowicie i ściśle odizolowana klauzura, refektarz główny i dormitoria mniszek.Klaryski zBiałego Kościoła zachowywały - z pozoru przynajmniej - surową regułę zakonną.Pościłyściśle, mięsa w klasztornym jadłospisie nie uświadczyłeś.Zachowywały milczenie podczasposiłków, wielka cisza obowiązywała od komplety do mszy konwentualnej.Cały dzieńzajmowały im praca, modlitwa, pokuta i kontemplacja, przysługiwała tylko jedna godzina nawłasne sprawy i odpoczynek, za wyjątkiem piątku, w który to dzień odpoczywania nie było.Conversae - obok Jutty były ich w klasztorze cztery, wszystkie panny ze znacznych rodówmiały regułę mocno złagodzoną, ich obowiązki sprowadzały się w zasadzie do uczestnictwaw mszy i nauki, nie wymagano od nich nawet uczestnictwa w oficjach.Im dłużej jednakReynevan przebywał w klasztorze, tym więcej odstępstw od reguły dostrzegał.Tym, co woczy rzucało się z miejsca i najpierw, był dość swobodny stosunek do klauzury.Absolutnieniedostępna z zewnątrz, od wewnątrz klauzura zapory nie stanowiła - mniszki chodziły pocałym terenie klasztoru.Nawet obecność w klasztorze dwóch mężczyzn, Reynevana iSamsona, nie miała wpływu na swobodę poruszania.Był jedynie do przestrzegania swoistyceremoniał - zakonnice udawały, że mężczyzn nie ma, mężczyzni udawali, że nie widzązakonnic.Opatki to nie dotyczyło, robiła, co chciała i jak chciała.Pełną swobodę kontaktówmiały też siostra szafarka i siostra infirmeriuszka.Im bardziej Reynevan był przez mniszkiakceptowany i uznawany za zaufanego, tym więcej pozwalano mu widzieć.I widział, żenakazane regułą pokutę i kontemplację zastępowały w Białym Kościele nauczanie, czytanie zksiąg, pism i postylli, dyskusje, dysputy nawet.Do tych zaklętych rewirów nie był jednakdopuszczany.Choć dostęp do nich miała Jutta, on nie miał.Szokiem okazała się jednakdopiero msza.Reynevan na msze nie chadzał.Atmosfera Białego Kościoła sprawiała, iż czułsię bezpiecznie, ani myślał więc kryć się z faktem, że jako kalikstyn i utrakwista nie uznajeani papistowskiej mszy, ani komunii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]