[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Neurotyczne poczucie winy trwa dalej, choć podejmuje się środki zaradcze.Nie możemy pobła­żać dzieciom z obawy, że rozbudzimy w nich długotrwałe poczuciewiny, ale i nie możemy ukrywać naszych własnych uczuć, gdy dzieci nas rozczarowują.Zasadnicza cecha wyróżniająca rodziców skłon­nych do manipulacji polega na tym, że łzy i gniew wykorzystują do sprawowania pełnej kontroli nad dziećmi.Trzeba, więc zadać sobie następujące pytanie: czyja się dąsam lub jestem zagniewany tylko, dlatego, by udzielić dziecku (lub pracowni­kowi) dobrej lekcji, czy też naprawdę tak czuję? Stosunki między rodzicami a dziećmi stają się neurotyczne, gdy nauczymy dzieci, że uczucia rodziców są najważniejszym powodem wszelkich działań, podczas gdy powinniśmy uczyć je przede wszystkim tego, że we wszechświecie istnieje dobro i zło i że powinny dokonywać wyboru bardzo ostrożnie, zastanawiając się nad konsekwencjami.W szcze­gólności należy unikać lamentów w stylu: „Jak mogłeś tak postąpić i tak strasznie zranić swoją matkę?"Tom Edwards, który jest nie tylko znakomitym pisarzem, ale i dos­konałym nauczycielem w szkole średniej, formułuje to następująco:Naszym celem nie jest sprawowanie kontroli nad innymi ludźmi, lecz raczej wskazanie konsekwencji i podsunięcie innych możliwości dzia­łania.Wówczas mamy do czynienia nie z manipulacją, lecz z motywacją.Właściwe wykorzystanie negatywnych narzędzi w procesie inspiro­wania nie jest sprawą prostą.Jak znaleźć równowagę między wzmoc­nieniem pozytywnym a negatywnym?Na razie zgódźmy się, że pochwała powinna górować nad łajaniem, a poczucie winy powinno raczej rodzić przywiązanie do wartości pozytywnych niż wywoływać strach przed naszym niezadowoleniem.Stosuj mieszankę wzmacniania pozytywnego i negatywnegoLudziom nie wiedzie się nie z powodu głupoty,lecz z braku entuzjazmu.Burt StruthersWola zwycięstwaDla większości milionerów gromadzenie pieniędzy zmienia się w końcu w grę.Pracują dalej nie, dlatego, że muszą zarabiać.Robią to, bo uwielbiają współzawodnictwo.Znajdują zadowolenie, prze­ciwstawiając swoje umiejętności całemu światu businessu.Wydaje się, że instynkt współzawodnictwa jest wrodzoną cechą prawie każdego człowieka.W przeciwnym razie świat nie lubiłby igrzysk.Oto potężna, ale i bardzo niebezpieczna podstawa motywa­cji.Firmy handlowe wykorzystują ją bez przerwy, organizując kon­kursy, w których nagrodą jest nowy samochód, wakacje lub prestiżo­wa nagroda na dorocznym bankiecie.Jeśli w szkole podstawowej chce się zachęcić do gromadzenia pieniędzy na nowy komputer, najlepiej ogłosić konkurs międzyklasowy i bacznie śledzić jego pos­tępy.Jeżeli gromadzone kwoty będą codziennie zapisywane na spe­cjalnej tablicy, dostępnej zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli, entuzjazm osiągnie w końcu szczyt.Najważniejsze jednak jest to, że sama nagroda nie ma takiego znaczenia jak współzawodnictwo.Charles Schwab, nadzorujący stalownie należące do Andrew Carnegie, miał wśród podwładnych dyrektora, którego załoga nie osią­gała zakładanych wyników produkcyjnych.„Przymilałem się do nich, popędzałem, groziłem wiecznym potępieniem i wylaniem z pracy.Niestety - twierdził ów dyrektor - nic nie skutkuje.Oni zwyczajnie nie chcą pracować".Był wieczór.Pracownicy jednej zmiany wychodzili z zakładu, a drugiej przychodzili do pracy.Schwab poprosił o kawałek kredy i jednego z wychodzących spytał, ile wytopów wykonano podczas zmiany.Uzyskawszy tę informację narysował na posadzce wielką cyfrę 6 i odszedł.Robotnicy zauważyli tę szóstkę i dowiedzieli się od kolegów, że sam szef zapisał w ten sposób liczbę wytopów poprzed­niej zmiany.Następnego ranka pracownicy nocnej zmiany starli cyfrę 6, a na jej miejscu narysowali wielką 7.Gdy do pracy przyszli ludzie z dziennej zmiany stwierdzili, że nie będą gorsi, że pokażą, na co ich stać.Wzięli się do pracy z entuzjazmem i wychodząc z zakładu wyrysowali na posadzce olbrzymią dumną liczbę 10.Tak oto sytuacja zaczęła się zmieniać.W krótkim czasie stalownia, która pod względem wielkości pro­dukcji ciągnęła się w ogonie, prześcignęła wszystkie tego typu zakła­dy.Oto jak Schwab wyjaśnił ten mechanizm:, „Gdy zależy nam na wykonaniu czegoś, trzeba rozbudzić współzawodnictwo.Bo przecież nie chodzi wyłącznie o zarabianie większych pieniędzy, ale i o to, żeby być lepszym od innych".Idealiści twierdzą, że pobudzając do współzawodnictwa faktycznie manipulujemy ludźmi i że instynkty agresywne powinno się raczej tłumić niż podsycać.Jak przekonamy się dalej, podsycana gniewem agresja rzeczywiście może być niebezpieczna, ale faktem jest, że zasadniczo człowiek lubi współzawodnictwo.Cecha ta może pomóc robić to, na co inaczej ów człowiek nigdy by się nie zdobył.W tym miejscu dobrym przykładem są sportowcy.Każdy sprinter, narciarz lub piłkarz wie, że daje z siebie najwięcej w rywalizacji z innymi.Właśnie porównanie z innymi, chęć uzyskania lepszego wyniku i wygranej popycha go do przodu.Stąd wniosek, że rywalizacja szkol­na, współzawodnictwo w zakładzie pracy, lista dziesięciu najlepszych pracowników - to naprawdę wspaniałe bodźce.Zatem dziewiąta zasada wydobywania z ludzi tego, co w nich naj­lepsze, brzmi następująco:POTRZEBĘ WSPÓŁZAWODNICTWA WYKORZYSTUJ W SPOSÓB UMIARKOWANYDlaczego „umiarkowany"? Ponieważ współzawodnictwo można wykorzystywać w sposób ograniczony.Kiedy pracowników przesad­nie zachęca się do współzawodnictwa, mogą pomyśleć, że się nimi manipuluje.Ponadto, jeśli u pracowników lub uczniów wyzwoli się zbyt wiele agresji, zaczną kopać pod sobą dołki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl