[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrożnie dotknęła nosa wierzchem dłoni.Nie krwawiła już.Ależ miałam dziwny sen, pomyślała.Pierwszy sen od tylu dni.Pierwszy, w którym się nie bałam.Pierwszy,który nie dotyczył mnie.Byłam.obserwatorem.Widziałam wszystko jak gdyby z góry, z wysoka.Jakgdybym była ptakiem.Nocnym ptakiem.Sen, w którym widziałam Geralta.W tym śnie była noc.I deszcz, który marszczył powierzchnię kanału, szumiał na gontach dachów, nastrzechach szop, lśnił na deskach pomostów i kładek, na pokładach łodzi i barek.I był tam Geralt.Nie sam.Był z nim mężczyzna w śmiesznym kapeluszu z piórkiem, oklapłym od wilgoci.I szczupła dziewczyna wzielonym płaszczu z kapturem.Wszyscy troje wolno i ostrożnie szli po mokrym pomoście.A ja widziałamich z góry.Jak gdybym była ptakiem.Nocnym ptakiem.Geralt zatrzymał się.Daleko jeszcze, spytał.Nie, powiedziała szczupła dziewczyna, otrząsając z wodyzielony płaszcz.Już prawie jesteśmy na miejscu.Hej, Jaskier, nie zostawaj w tyle, bo zgubisz się w tychzaułkach.A gdzie, u licha, jest Filippa? Przed chwilą ją widziałem, leciała wzdłuż kanału.Ależ parszywapogoda.Idziemy.Prowadz, Shani.A tak między nami, to skąd ty znasz tego znachora? Co cię z nim łączy?Sprzedaję mu czasem leki wyszabrowane z pracowni w uczelni.Co się tak gapisz? Ojczym z trudem opłacamoje czesne.Bywa, że potrzebuję grosza.A znachor, mając prawdziwe lekarstwa, leczy ludzi.Aprzynajmniej ich nie truje.No, chodzmy już.Dziwny sen, pomyślała Ciri.Szkoda, że się obudziłam.Chciałabym zobaczyć, co będzie dalej.Chciałabymwiedzieć, co oni tam robią.Dokąd idą.Z komnaty obok dobiegały głosy, głosy, które ją obudziły.Matka Nenneke mówiła szybko, byłanajwyrazniej podniecona, zdenerwowana i gniewna.Zawiodłaś moje zaufanie, mówiła.Nie powinnam byłana to zezwolić.Mogłam się domyślić, że twoja antypatia do niej doprowadzi do nieszczęścia.Nie powinnambyła pozwolić ci.Bo przecież cię znam.Jesteś bezwzględna, jesteś okrutna, a na domiar złego okazało się,że jesteś też nieodpowiedzialna i nieostrożna.Bezlitośnie katujesz to dziecko, zmuszasz do wysiłków,którym ona nie jest w stanie sprostać.Nie masz serca.Naprawdę nie masz serca, Yennefer.Ciri nadstawiła uszu, chcąc usłyszeć odpowiedz czarodziejki, jej zimny, twardy i dzwięczny głos.Chcącusłyszeć, jak zareaguje, jak zadrwi z arcykapłanki, jak wyśmieje jej nadopiekuńczość.Jak powie to, co mówizwykle - że być czarodziejką to nie przelewki, że to nie zajęcie dla panienek wypalonych z porcelany, dlawydmuszek z cienkiego szkiełka.Ale Yennefer odpowiedziała cicho.Tak cicho, że dziewczynka nie była wstanie nie tylko zrozumieć, ale nawet rozróżnić poszczególnych słów.Usnę, pomyślała, ostrożnie i delikatnie obmacując nos, wciąż tkliwy i obolały, zapchany zakrzepłą krwią.Wrócę do mojego snu.Zobaczę, co robi Geralt, tam, w nocy, w deszczu, nad kanałem.Yennefer trzymała ją za rękę.Szły obie długim ciemnym korytarzem, między kamiennymi kolumnami, amoże posągami, Ciri nie mogła rozeznać kształtów w gęstym mroku.Ale w ciemnościach ktoś był, ktoś kryłsię tam i obserwował je, gdy szły.Słyszała szepty, ciche jak szum wiatru.Yennefer trzymała ją za rękę, szła szybko i pewnie, pełna zdecydowania, tak że Ciri ledwie mogła za niąnadążyć.Przed nimi otwierały się drzwi.Kolejno.Jedne po drugich.Nieskończenie wiele drzwi ogigantycznych, ciężkich skrzydłach otwierało się przed nimi bez szmeru.Mrok gęstniał.Przed sobą Ciri zobaczyła kolejne wrota.Yennefer nie zwolniła kroku, ale Ciri wiedziałanagle, że te drzwi nie otworzą się same.I miała nagłe przerażającą pewność, że tych drzwi otworzyć niewolno.%7łe nie wolno jej przez nie przejść.%7łe za tymi drzwiami coś na nią czeka.Zatrzymała się, spróbowała szarpnąć, ale ręka Yennefer była mocna i nieugięta, nieubłaganie wlokła ją doprzodu.A Ciri zrozumiała wreszcie, że została zdradzona, oszukana, sprzedana.%7łe zawsze, od pierwszegospotkania, od początku, od pierwszego dnia była tylko marionetką, kukiełką na patyczku.Szarpnęła sięmocniej, wydarła z uścisku.Mrok zafalował jak dym, szepty w ciemnościach ścichły raptownie.Czarodziejka postąpiła krok do przodu, zatrzymała się, odwróciła, spojrzała na nią.Jeżeli się boisz, zawróć.Nie wolno otworzyć tych drzwi.Ty o tym wiesz.Wiem.A jednak prowadzisz mnie tam.Jeżeli się boisz, zawróć.Jeszcze jest czas, by zawrócić.Jeszcze nie jest za pózno.A ty?Dla mnie jest.Ciri obejrzała się.Pomimo wszechobecnego mroku widziała drzwi, które już minęły - długą, daleką84perspektywę.I stamtąd, z daleka, z ciemności, usłyszała.Stuk podków.Skrzyp czarnej zbroi.I szum skrzydeł drapieżnego ptaka.I głos.Cichy, wwiercający się wczaszkę głos.Pomyliłaś się.Pomyliłaś niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu.Obudziła się.Raptownie poderwała głowę, strącając okład, świeży, bo mokry i chłodny.Była zlana potem, wskroniach znowu dzwonił i pulsował tępy ból.Yennefer siedziała przy niej na łóżku.Głowę miałaodwróconą, tak że Ciri nie widziała jej twarzy.Widziała tylko burzę czarnych włosów.- Miałam sen.- szepnęła Ciri.- W tym śnie.- Wiem - powiedziała czarodziejka dziwnym, nieswoim głosem.- Dlatego tu jestem.Jestem przy tobie.Za oknem, w ciemnościach, deszcz szumiał na liściach drzew.- Psiakrew - warknął Jaskier, strząsając wodę z namiękłego od deszczu ronda kapelusza.- To istna forteca,nie dom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]