[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żaden smoczy jeździec nie pojawił się w Warowni Telgar od czasu zakończenia ostatniego Przejścia.To wszystko było po prostu ogromnym spiętrzeniem przeciwności, skierowanym przeciwko niej.Ale już ona udowodni swoją niezłomność! Nawet Nici nie stłamszą jej w końcu.Tak więc do wiosny Thella przezimowała wygodnie, znalazłszy trzy bezpieczne, dobrze ukryte jaskinie, które były wystarczającym schronieniem.W tym czasie nauczyła się już zaopatrywać we wszystko w mniejszych gospodarstwach w Telgarze i Lemos.Z wyjątkiem butów.Na jej stopy trudno było dopasować buty, gdyż były szerokie w palcach i o wąskiej pięcie.Wszystkie inne części garderoby zdobyła już dawno.Nie miała problemu ze znalezieniem grubej, włochatej skóry, a także podkradła wyłożone futrem śpiwory.Udział w Zgromadzeniu był teraz dla niej okazją do znalezienia i zatrudnienia pasterza, najlepiej wraz z rodziną, aby mogła zaspokoić swe wymagania co do służby.Mogliby mieszkać w części przeznaczonej dla bydła.Zgromadzenie w Igen było za dziesięć dni.Mapy, które wzięła z Telgaru, podawały położenie jaskiń na całym szlaku, od Doliny Lemos do Igen, tak więc nie sądziła, by podróż sprawiła jej problem.Zgodnie z tym, co podsłuchała, oczekiwano jednego Opadu; na północ nad Wysokim Telgarem.Już raz uszła przed Opadem, a raz przed patrolującymi teren smokami.Nie chciała także, by wiedziano, gdzie się podziewa i jakie są jej plany.W podróż wyruszyła z dwoma biegusami, przesiadając się z jednego na drugiego, tak by można było utrzymać dobre tempo.Po drodze wyprzedziła skrycie ludzi z Far Cry, z którymi nie chciała się spotykać.Jedno z obozowisk, o którym myślała, okazało się już zajęte.Ale wściekłość z tego powodu przeszła jej, kiedy odkryła nie zaznaczoną jaskinię, z małym strumieniem tworzącym basen przy wewnętrznej ścianie.Zamaskowała to miejsce i oznaczyła drogę tak, aby ona sama umiała później tu trafić.Od tej pory specjalnie szukała jaskiń obok szlaku, unikając w ten sposób niepotrzebnych spotkań.Bowiem w drogę ruszyła zadziwiająco wielu ludzi.Było to w końcu pierwsze wiosenne Zgromadzenie podczas tego Przejścia.Poprzedniej nocy zatrzymała się o godzinę szybkiego marszu od Igen.W ciemności świtu napoiła swoje biegusy i zostawiła je spętane w ślepym parowie o zboczach pokrytych młodą, soczystą zielenią.Wyposażenie ukryła między skałami.Jakiejś pustynnej gospodyni ukradła sute draperie, jakie zazwyczaj nosili mieszkańcy pustyni, i teraz ukryła swoje jasne, wybielone słońcem włosy pod zawojem, po czym pobrudziła twarz.Podkreśliła brwi węglem, nadając oczom ostrzejszy wygląd.Potem pobiegła wzdłuż wysokiego nabrzeża.Szybko wyprzedziła grupki ludzi, rozmawiających z podnieceniem i dążących w tym samym kierunku, ledwo odburkując na pozdrowienia.Ludzie pustyni mieli skłonność do gburowatości, więc nikt nie oczekiwał od niej, że będzie rozmowna.Przybyła na miejsce Zgromadzenia rankiem, zastając już spory tłum.Odżałowała ćwierć marki na trochę chleba, świeżo upieczonego na metalowych blachach.Miękki ser pomiędzy kromkami chleba sprawił, że śniadanie było naprawdę syte.Napój w glinianym kubku był świeży i chociaż policzono zań zbyt wiele, to doceniła, że nie musi pić czegoś, co stało na kuchni nie wiadomo jak długo.Opodal kucharze zajęci byli rozpinaniem tusz bydlęcych na rożnach nad paleniskami i już wkrótce aromat przypominał zebranym o doskonałych przyprawach, których w Igen zawsze używano do pieczystego.Posilona, poszła w kierunku wielkich kolorowych namiotów używanych na Zgromadzeniach, krytycznym wzrokiem oceniając ślady po reperacjach.Słońce grzało coraz mocniej.Thella obserwowała chudopachołków, przemykających się tu i tam.Mistrz Zgromadzenia pilnował ustawiania słupów pod namiot chroniący przed ostrym słońcem Południa.Powietrze wewnątrz było jeszcze zupełnie zimne.Wiele straganów było już rozstawionych i czeladnicy zachęcali przechodzących do kupowania.Zatrzymała się przy straganie, gdzie pobierano miary na buty.Ogłoszenie nad nim zawiadamiało, że skóry Mistrza są odporne na Nici.Parsknęła.Nicioodporne! Pewnie! Potem przeszła obojętnie obok straganów tkaczy i kowali, a zatrzymała się na moment, by napełnić świeżo skradziony kubek sokiem owocowym.Z wściekłością zauważyła, że naczynie jest źle wypalone i lada moment zacznie przeciekać.By zaspokoić żądzę zemsty, podniosła kamień i rzuciła nim w stoisko garncarza.Potem ukryta w tłumie z satysfakcją słyszała odgłosy tłuczonych naczyń i okrzyki gniewu.Poczuwszy się dzięki temu znacznie lepiej, poszła do stoiska z butami.Mistrz garbarski biegał usłużnie wokół dobrze ubranych klientek, a ją przekazał czeladnikom.W Thelli zakipiała złość i już zastanawiała się, jak odpłacić za ten brak kurtuazji, ale ujął ją czeladnik - łagodny mężczyzna o dużych dłoniach i palcach pokrytych bliznami od noża i igieł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]