[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wydani na516RSpastwę armii rosyjskiej, która przecież musi gdzieś odbudowywać swesiły, skoro Aleksander nie był łaskaw dać nam jakiegokolwiek znakużycia.- Czy naprawdę nikt nie jest w stanie przemówić do rozsądkucesarzowi?- Berthier i Davout próbowali, ale Napoleon zaczął od razu snuć planwymarszu na Petersburg.Oczywiście natychmiast się wycofali.Caulaincourt zaś nie ma odwagi nawet otwierać ust.Pozostali chodzą doteatru, gdzie trupa pani Bursay gra Igraszki trafu i miłości albowysłuchują gruchania śpiewaka-pederasty, niejakiego Tarquinio!Wydaje mi się, że nigdy dotąd samobójstwo całej armii nie odbywało sięw tak wesołej atmosferze.W pierwszych dniach pazdziernika Beyle rozchorował się.Jegożółciowa gorączka uczyniła z Marianny pielęgniarkę, lecz szybkostraciła do niego cierpliwość.Jak większość mężczyzn, chory byłnieznośny, marudny, zawsze ze wszystkiego niezadowolony, anajbardziej z jedzenia.Leżał w łóżku, żółty jak pigwa, a gdy sięodzywał, to tylko po to, by zajadle wszystko krytykować lub uskarżaćsię na trudne do zniesienia bóle, gdyż oprócz wątroby rozbolały go zęby.A Mariannie, siedzącej u jego wezgłowia, z każdą chwilą bardziejrozdrażnionej, z coraz większym trudem przychodziło opanowanie chęcirozbicia mu na głowie jednego z niezliczonych kubków ziółek, jakieparzyła dla niego Baśka.Jego choroba potęgowała zdenerwowanie Ma-rianny, gdyż pomimo przejściowej słabości Beyle'a, wieści z Kremla nieprzestały napływać dzięki dzielnemu Bonnaire, cieszącemu się już pełniązdrowia, który pojawiał się co wieczór, by opowiedzieć koledze oostatnich wydarzeniach.Dowiedzieli się więc, że kurierzy przedzierają się z coraz większymtrudem, że w Prusach Wschodnich książę Schwarzenberg uskarżał się, że sytuacja jest już kłopotliwa, a może jeszcze się pogorszyć.Książę deNeuchatel postanowił wówczas raz jeszcze spróbować przekonaćNapoleona, by opuścił Moskwę i cofnął się ku Polsce, by nie zostałodcięły od swej armii.W odpowiedzi usłyszał cierpką uwagę:- Chce pan jechać do Grosbois zobaczyć panią Visconti?517RSTo opowiadanie doprowadziło chorego do pasji.- Szaleniec! On oszalał! Wszyscy przez niego zginiemy! Wystarcjy,żeby nad Dzwiną marszałek Victor, Oudinot i Gouvion-Saint-Cyrponieśli porażkę, a zostaniemy zablokowani, bez żadnej nadziei naprzeżycie! Rosjanie stają się każdego dnia coraz bardziej hardzi.Sytuacja w Moskwie rzeczywiście pogarszała się.Pewnego wieczoruhrabia Daru, minister stanu do spraw zaopatrzenia, przybył dowiedziećsię o zdrowie swego młodego kuzyna (co zmusiło Mariannę do ukryciasię) i nie taił swych obaw.- Rosjanie rozzuchwalili się do tego stopnia, że na przedmieściachporywają ludzi szukających żywności i konie.Nie jesteśmy w staniedawać im ciągle licznej eskorty.Poczta działa coraz gorzej: dociera tylkoco drugi kurier!.Co wieczór pojawiała się kolejna zła nowina, kolejny cios w i tak jużciężkie serce Marianny.Czuła prawie fizycznie, jak pułapka zamyka sięnad nią i jej towarzyszami.Pewnego ranka, gdy ujrzała samego cesarzaprzejeżdżającego konno pod jej oknami, z trudem zdołała zapanowaćnad sobą, by nie rzucić się ku niemu, krzycząc, by wyjechał, byzrezygnował z zawziętości niosącej zgubę, by nie skazywał wszystkichna powolną śmierć ze strachu, w nadchodzącej nie kończącej się nocyzimowej! Ale wydawał się obojętny na to, co go otaczało.DosiadałTurcomana, jednego ze swych ulubionych wierzchowców, i jechałspokojnie z ręką zatkniętą w wycięciu kamizelki, uśmiechając się nawidok wspaniałego jesiennego słońca, nie odstępującego go i dającegomu powód do upierania się przy swoim zdaniu. Nigdy się stąd nie wydostaniemy! - pomyślała z rozpaczą.Każdejnocy prześladowały ją teraz koszmary.Wieczorem 12 pazdziernika nadeszła jednak trochę lepszawiadomość, przyniesiona przez niezmordowanego Bonnaire'a; był toprzyniesiony do intendentury list do Beyle'a.Młody audytor przeczytał go, po czym podał Mariannie rozłożonąkartkę papieru.- Proszę, to panią zainteresuje.518RSList był bez podpisu, ale jego zródło nie budziło żadnych zastrzeżeń.Jego autorem był Constant.Nie ma już nadziei na odnalezienie uciekinierki - czytała.- Dlatego teżpewne osoby przestały być potrzebne.Pozwolono im zająć miejsce wkonwoju rannych, który opuścił Moskwą przedwczoraj pod rozkazamigenerała Nansouty.Zostaną uwolnieni dopiero we Francji.Marianna zgniotła kartkę, zrobiła z niej kulę i wrzuciła do ceglanegopieca, który zajmował prawie połowę ściany w głębi pokoju.Podeszłanastępnie do łóżka Beyle'a, zaciskając ręce, by opanować ich drżenie.- Kładzie to kres moim obawom! - rzekła.- Nie ma już żadnegopowodu, bym była panu nadal ciężarem ani żebym tu pozostawała.Moiprzyjaciele wyjechali, ja również chcę wyjechać.Jeżeli będę miała dobrekonie, może uda mi się ich dogonić, konwój z rannymi nie porusza sięnigdy zbyt szybko.Chory roześmiał się nerwowo, ale jego śmiech przerodził się w atakkaszlu, który wydarł mu całą gamę jęków.Otarł usta chusteczką,przytrzymał przez chwilę szczękę ręką, po czym zaczął tłumaczyć:- Bez specjalnego rozkazu Kremla nie może być mowy oznalezieniu choćby osła! Potrzeby armii są ledwie zaspokojone, a ozakupie koni nie może być mowy.Dlatego też wierzchowce, którejeszcze mamy, podlegają szczególnej ochronie.I proszę mi nie mówić,że można przecież je ukraść, to również jest niemożliwe, chyba żekomuś zupełnie nie zależy na życiu.- Doskonale! W takim razie pójdę pieszo, ale wyruszę i tak!- Proszę nie opowiadać głupstw, wzięto by panią za idiotkę! Pani jestzupełnie szalona! Pieszo! Sześćset czy siedemset mil pieszo!Dlaczegóżby nie na rękach? A co pani będzie jadła? Konwoje i kurierzymuszą zabierać ze sobą zapasy, które wystarczą im przynajmniej doSmoleńska, gdyż przy wspaniałej polityce spalonej ziemi, prowadzonej zpowodzeniem przez naszych rosyjskich przyjaciół, nie można znalezćnawet jednego głąba od kapusty.A wieści z zewnątrz - przypomniał jej -są zatrważające.Bandy rozzuchwalonych chłopów napadają na samotneoddziały.Jadąc sama narażałaby się pani na wielkie niebezpieczeństwo!519RSBył naprawdę tak zły, że zapomniał o swych dolegliwościach.Alejego gniew ustąpił na widok zrozpaczonej Marianny, która wyjąkała zełzami w oczach:- Co więc mogę zrobić? Tak bardzo chciałabym wyjechać!Oddałabym dziesięć lat mojego życia, żeby wrócić do domu.- A co ja mam powiedzieć? Proszę mnie posłuchać, a przedewszystkim nie płakać.Gdy pani płaczę, ja głupieję, a gorączka rośnie.Jest, być może, pewien sposób.pod warunkiem, że okaże się panicierpliwa.- Będę cierpliwa, ale proszę szybko powiedzieć.- Zaraz.Bonnaire wręczył mi ten list, ale przyniósł też pewneinformacje.Nasza sytuacja pogarsza się z dnia na dzień i cesarz zaczynasobie z tego zdawać sprawę.Doszły do niego plotki, że Rosjanie nietylko nie są wyczerpani, jak to twierdzi uporczywie król Neapolu, ale nadodatek koncentrują w pobliżu znaczne siły.My nie jesteśmy w staniestawić czoło atakowi, nawet jeżeli pułki, o które prosił Jego Wysokość,dotrą na czas.Albo bardzo się mylę, albo już wkrótce stąd wyjedziemy.- Tak pan sądzi?- Dałbym sobie głowę uciąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]