[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zwróć uwagę, Hocho – powiedział Milamber uspo­kajającym tonem – że nie twierdzę, iż zniszczenie istniejącego porządku społecznego jest jedynym rozwiązaniem.Wspomnia­łem o takiej możliwości, by cię poruszyć do głębi i uzmysłowić ci wagę sprawy.Jak widzisz, w swoich badaniach nie zajmuję się wyłącznie widocznym na zewnątrz mistrzostwem w posłu­giwaniu się energią, lecz także naturą społeczeństwa Tsuranich i Imperium.Wierz mi, Hocho, że jestem gotów poświęcić temu zagadnieniu tyle czasu, ile będzie trzeba, by je zgłębić.Wkrót­ce zamierzam poszperać dokładniej w archiwach.Hochopepa wpatrywał się z napięciem w twarz młodszego kolegi.– Ostrzegam cię.Bądź przygotowany, że natkniesz się tam na materiały, które mogą wprowadzić niepokój i zamęt do twego serca i umysłu.Jak już powiedziałem, twoja nauka nie jest jeszcze ukończona.Milamber pochylił się w stronę gościa.– Ja już znalazłem materiały, które nie dają mi spokoju, Hocho.Wiele rzeczy, które powszechnie przyjęło się uważać za prawdę, opartych jest na fałszu.– Pamiętaj, Milamber – Hochopepa zaniepokoił się – że są rzeczy zastrzeżone do wyłącznej wiadomości członków Zgromadzenia, lecz poruszanie pewnych tematów nie jest roz­sądne, nawet między naszymi braćmi w magii.– Zamyślił się na chwilę, patrząc w bok.– Wiedz jednak, że kiedy skoń­czysz szperać w starych, zakurzonych księgach i zwojach spo­czywających w zatęchłych lochach archiwum i zapragniesz z kimś przedyskutować swoje odkrycia, zawsze będę gotów cię wysłuchać.– Spojrzał na przyjaciela.– Lubię cię i uwa­żam, że jesteś dla nas jak odświeżający podmuch wiosennego wiatru, lecz nie zapominaj, że wielu wolałoby cię widzieć mar­twym.Lepiej nie rozpowiadaj szeroko o swych studiach nad społeczeństwem.Jeżeli chcesz pogadać o tym, zawiadom mnie albo Shimone.– Zgoda.Ja też chcę, abyś pamiętał o jednym, Hocho.Kiedy dojdę do konkretnych wniosków, co należy uczynić, zacznę działać.Hochopepa wstał.Na jego twarzy malowała się głęboka troska.– Nie chodzi o to, że nie zgadzam się z tobą, przyjacielu, potrzebuję po prostu więcej czasu, aby przemyśleć i ogarnąć lepiej to, co mi powiedziałeś.– Hocho, nie mogłem powiedzieć ci nic poza prawda, choćby była ona nie wiem jak trudna i niepokojąca.– Bardzo to sobie cenię, Milamber.– Hochopepa uśmiechnął się ciepło.Muszę się nad tym poważnie zastano­wić.– Powracało mu zwykłe, przekorne poczucie humoru.– Może udałbyś się ze mną do Zgromadzenia? Nie było cię dłuższy czas.Wiem, byłeś zajęty budową domu i wieloma innymi rzeczami, ale dobrze by było, gdybyś się pokazał od czasu do czasu.Milamber uśmiechnął się do przyjaciela.– Oczywiście.– Gestem ręki wskazał, by Hochopepa poszedł przodem do pokoju wzoru.Idąc rozmawiali.– Jeśli chcesz lepiej poznać naszą kulturę, Milamber, w dalszym ciągu nalegam, abyś pojawił się na obchodach Festiwalu Cesarskiego.W ciągu tego jednego dnia, siedząc na ławkach wokół areny, można będzie zaobserwować wię­cej działalności politycznej, niż spędzając miesiąc w Wy­sokiej Radzie.Milamber odwrócił się do starszego przyjaciela.– Być może masz rację.Zastanowię się nad tym.Kiedy obaj pojawili się na wzorze Zgromadzenia, w po­bliżu stał właśnie Shimone.Widząc ich, skłonił się lekko.– Witam.Już miałem ruszyć na poszukiwanie was.Hochopepa spojrzał na niego z przekornym błyskiem w oku.– Czyżbyśmy byli aż tak ważni dla funkcjonowania Zgro­madzenia, że wysłano cię, abyś nas sprowadził? Shimone skłonił lekko głowę.– Być może, ale nie dzisiaj.Wydawało mi się po prostu, że sprawa, która się pojawiła, może was zainteresować.– Co się dzieje? – spytał Milamber.– Wódz Wojny przesłał do Zgromadzenia pewne wiado­mości, a Hodiku zgłosił wobec nich pytania.Pośpieszmy się.Zaraz zaczną.Ruszyli szybkim krokiem w stronę głównej sali Zgroma­dzenia.Weszli do środka.Wokół sporej, pustej przestrzeni wznosiły się amfiteatralnie rzędy prostych ławek.Zajęli miej­sca w jednym z niższych rzędów.W sali znajdowało się już kilkuset Wielkich ubranych w czarne szaty.Na środku areny stał samotnie Fumita, kiedyś brat pana Shinzawai, który miał dzisiaj przewodniczyć dyskusji nad omawianą sprawą.Funkcja przewodniczącego była przydzielana drogą losowania jednemu z magów uczestniczących w obradach.Milamber od czasu, kiedy został zabrany z domu Shinzawai, tylko dwa razy widział Fumitę w Zgromadzeniu.– Milamber – powiedział Shimone.– Ostatni raz wi­działem cię pośród nas prawie trzy tygodnie temu.– Proszę o wybaczenie, ale byłem bardzo zajęty wykań­czaniem domu.– Słyszałem.Chcąc nie chcąc stałeś się źródłem plotek na dworze cesarskim.Doszły mnie słuchy, że sam Wódz Woj­ny chciałby bardzo spotkać się z tobą.– Może kiedyś.Do rozmowy włączył się Hochopepa.– Shimone, czy można zrozumieć człowieka, który zbu­dował tak przedziwny dom? – Zwrócił się do Milambera:– A niedługo pewnie poinformujesz nas, że się żenisz.– Nie do wiary! – Milamber roześmiał się głośno.– Jak się domyśliłeś, Hocho?– Żartujesz! Nie mówisz poważnie.– A dlaczego nie miałbym się ożenić?– Milamber, wierz mi, to nie jest rozsądny pomysł.Do dzisiaj żałuję, że się ożeniłem.– Hocho, nie miałem pojęcia, że jesteś żonaty.– Wolałem o tym nie mówić za głośno.Moja małżonka jest wspaniałą kobietą, chociaż często nie potrafi powstrzymać ostrego języka i zjadliwego poczucia humoru.W mym włas­nym domu jestem jak jakiś sługa, którym można pomiatać do woli.Oto dlaczego widuję się z nią jedynie w czasie oficjal­nych świąt.Częstsze spotkania fatalnie wpływają na mój sy­stem nerwowy.– Milamber, kim jest twoja przyszła? – spytał Shimo­ne.– Córką jakiegoś pana?– Nie, to niewolnica, która pracowała ze mną w majątku Shinzawai.– Hm.niewolnica.– rozmarzył się Hochopepa.– Tak, są jeszcze szansę.Milamber ryknął śmiechem, a Shimone zachichotał pod nosem.Kilku magów spojrzało w ich stronę ze zdziwieniem.Teren Zgromadzenia nie był zazwyczaj miejscem radości i śmiechu.Fumita podniósł rękę, sala uciszyła się.– W dniu dzisiejszym Zgromadzenie będzie rozważać sprawę wniesioną przez Hodiku.Chudy Wielki z ogoloną głową i haczykowatym nosem podniósł się z ławy przed Milamberem i Hochopepa i poszedł w stronę środka areny.Obrzucił wzrokiem zgromadzonych magów, a następnie przemówił.– Przybyłem dzisiaj, by mówić o Imperium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl