[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Swatek? - zapytała Lena z niedowierzaniem.I upewniła się:- Matka Julki wskazała Lucjana Swatka? Nie Pileckiego?Meyer pokręcił głową.Od godziny siedzieli z Leną whotelowej restauracji, którą właśnie zamykano.Wymienili sięzebranymi z różnych zródeł danymi i próbowali wyciągaćwnioski.Ta noc była dla nich ostatnią w tym hotelu.Następnego dnia wieczorem planowali wyjechać w teren.Rozmawiali półgłosem.Meyer co jakiś czas upominał Lenę,żeby nie mówiła zbyt głośno.Lokal był opustoszały, a wokółnich kręciła się obsługa.Psycholożka była jednak takpodniecona, że co jakiś czas traciła nad sobą kontrolę.- Nie wierzę - mówiła z niedowierzaniem.- Czy to znaczy, żeobok tych makabrycznych spraw toczy się jakaś większa afera?- Na pewno są jakieś nieprawidłowości.- Meyer wzruszyłramionami i skinął głową na kelnera, po czym kazał dopisaćkolację do rachunku hotelowego.- Jakie, nie dojdziemy sami.Trzeba porozumieć się z Domanem.- A jeśli on też bierze w tym udział? - zapytała Lena.Profilerzmierzył ją wzrokiem.- Musimy sami to sprawdzić -dokończyła myśl.Nie zaprotestował.- Trzeba się z tym przespać - oświadczył po chwili.- Jeszczenie wiem jak, ale dojdziemy do tego.Wsiedli do windy.Meyer przyglądał się Lenie, która błądziłagdzieś myślami.Wydała mu się zupełnie inną osobą niż ta,którą pamiętał w Jakunówku, czy na szkoleniach w Pile.Okazało się, że jest naprawdę skuteczna.Pomagała mu, za cobył jej wdzięczny.Przede wszystkim jednak uświadomił sobie,że znów mu się podoba.Im mocniej go odpychała, tym stawałasię bardziej interesująca.Miał teraz ochotę porozmawiać z niąjeszcze raz o jej propozycji.Wstydził się odsłonić, ale wiedział,że jeśli to zrobi, ona to doceni.Zrobił krok w jej stronę, staliteraz obok siebie.Ona spojrzała na niego i uśmiechnęła siędelikatnie, po czym odwróciła głowę.Nie odsunęła się jednak.Nagle winda się zatrzymała.Na pierwszym piętrze wsiadłdrobny Azjata ubrany na sportowo.Stanął przed nimi.Meyerwyciągnął ramię i odsunął Lenę do ściany.Patrzyła na niegolekko zdziwiona.Zanim zareagowała, pochylił się i pocałowałją.Przymknęła oczy, pozwoliła się objąć i oddała pocałunek.Kiedy winda się zatrzymała, stali jeszcze chwilę spleceni wuścisku.Azjata wysiadł, dyskretnie przyglądając się parze.Lenaotworzyła oczy, Meyer dotknął jej włosów.Chwycił ją za rękę iwyprowadził z windy, Lena dawała się prowadzić.Kiedy dotarlido jej pokoju, włożyła klucz do zamka, przekręciła.Poczochrałago po czuprynie i spojrzała mu w oczy bez uśmiechu, po czymzniknęła w drzwiach.Meyer dostrzegł tylko numer 102.Stałjeszcze chwilę, czekając, aż otworzy, ale nic się nie zdarzyło.Zapukał dwa razy, odpukała.Uśmiechnął się.Musiała tak jakon stać przy drzwiach.Znów zapukał.Cisza trwała zbyt długo,wreszcie usłyszał jedno stuknięcie.Miał odchodzić, kiedyotworzyła.Pochyliła się w jego stronę, a po chwili usłyszał jejszept i szelmowski chichot:- Bez zobowiązań, tylko praca.Drzwi zatrzasnęły się.Meyer już nie pukał.Ruszyłkorytarzem i schodami zszedł na swoje piętro.Dzisiejszej nocynie zamierzał ruszyć nawet najmniejszym palcem.Musiał sięwyspać.Ale, o dziwo, czuł się rześki i radosny.Już w swoimpokoju usiadł na łóżku i napisał esemesa: Zpij słodko.Potemzamienił słodko na dobrze.Wreszcie skasował wszystko idługo wpatrywał się w wyświetlacz.Wstukał: Szkoda, że cię tunie ma.Wysłał bez czytania i od razu pożałował.Lenaoczywiście nie odpisała.Wejście do piwnicy było uchylone.Ola nie musiała używaćklucza, by dostać się do przechowalni rowerów.Poszukała naścianie włącznika, ale światło się nie zapaliło.Pewnie przepaliłasię żarówka albo ktoś znów ją ukradł.Ola była na toprzygotowana.Miała ze sobą parafinową świeczkę i jednązapałkę, którą trzymała w pudełku znalezionym w ParkuZwierzynieckim.Zwieca nie dawała zbyt wiele światła, ale Olito wystarczało.Przyszła tu w określonym celu.Minęła część zrowerami i dotarła do miejsca, gdzie mieszkańcy okolicznychbloków składowali niepotrzebne wózki.Te cenniejsze byłyprzypięte do metalowej barierki kłódkami, pozostałe stałyluzno, gdyby ktoś chciał je sobie wziąć.Nie były już potrzebnewłaścicielom.Ola szukała czerwonego wózka z białymilamówkami.Doskonale pamiętała, gdzie go przypięła.Wózekpraktycznie był bezwartościowy.Starego typu spacerówka,jeden z pierwszych jej samodzielnych zakupów, kiedy wróciłado miasta po odejściu od męża.Woziła nim Amadeusza nawetkiedy już chodził.Oboje bardzo go lubili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]