[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat szedł za mną.Dziewczynka nieduża, podlotek chudy i blady jak głód, suszyła przy kuchennym piecuswe zmokłe od deszczu łachmany.Przez dwoje naraz ludzi z wielkim gwałtem zapytywa-na, zalękła, ledwie mogła odpowiadać.- Niemy tracz prosił.zanieść.przed śmiercią.- Umarł?- Czy ja wiem? Gadali, że zaraz umrze.- Więc jeszcze żyje?- Czy ja wiem? Może już umarł.- Lećmy! Co tchu wystarczy, lećmy! Może jeszcze.może jeszcze.Okręciłam się na miejscu, chwytając i opuszczając z rąk różne odzieże, dopadając jużdrzwi w jednej sukni.Ale brat, powiedziawszy dziewczynce, aby nie odchodziła bez nas, opasał mię ramie-niem i zaprowadził do pokoju, gdzie podał mi list.- Trzeba przeczytać.- rzekł.Prawda! Trzeba przeczytać.Może tu jakie żądanie, wyjaśnienie.W oczach co chwilęstawało mi się ciemno, jednak czytałam, a brat stał przy mnie z twarzą litościwą, wciążmię ramieniem opasując.Nie jestem niemy.%7ładen wypadek nie pozbawił mię mowy; odjąłem ją sobie sam.Wkrótce potem, gdy mową zgubiłem siebie i innych, zacząłem szarpać sobie włosy nagłowie, krzycząc do Boga: czemu mi pierwej mowy nie odebrał? Z tego przyszła mi myśl,że mogę ją teraz sam sobie odebrać.- za pokutę!Tak uczyniłem.Postanowiłem, że nigdy już w życiu nie przemówię żadnego słowa dożadnego człowieka, i dotrzymałem.Już więcej niż dwadzieścia lat minęło, odkąd do żad-nego człowieka, żadnego słowa.Niememu człowiekowi ciężko żyć, ale dla mnie w tej ciężkości była jedyna pociecha,bo myślałem sobie, że to taka kąpiel, która obmywa moją plamę, nie przed ludzmi, aleprzed moją własną boleścią.Im trudniejsze było życie, tym mniejszą stawała się boleść.Bez tego nie zdołałbym jej znieść.Może zle się wyrażam i pani mię nie zrozumie, ale zapomniałem już wiele słów i jaktrzeba je układać.Przepraszam, że tak zle i niezrozumiale piszę, ale zapomniałem pisać.- Wielki Boże! - jęknął brat mój i silniej ogarnął mię ramieniem, bo musiał uczuć, żenogi pode mną drżą i mogę upaść.Cały majątek swój oddałem temu, który cierpiał z mojej winy.Cóż mogłem więcej?Rozdałbym, pokroiwszy, samego siebie, gdyby to było na co potrzebne, ale że nie, więcoddałem majątek.Nie zaraz to zrobiłem.Z początku myślałem, że będę mógł żyć tak, jakpierwej.Ale nie.Wszystkiego próbowałem i wszystko mi było coraz gorszą trucizną.A ta trucizna lała się we wszystko ze mnie samego, z tych plam, które na mnie były, azwłaszcza z tej ostatniej.Byłem pomiędzy ludzmi, którzy o nich nie wiedzieli, i ludziezresztą prędko zapominają.ale ja sam wiedziałem i nie mogłem zapomnieć.Spowiedz kościelna nie wystarczyła.Ta pokuta, którą ksiądz po spowiedzi mi wyzna-czył, nie była żadnym cierpieniem, a jam cierpieć pożądał, jak człowiek nieczystościamioblany pożąda strumienia czystej wody.Więc bez mowy i bez majątku puściłem się w da-lekie strony.za tę winę i za wszystkie inne.i za to, że nie dotrzymałem tego, co tobie,pani! przyrzekałem w tym domku leśnym.174Tu następowało coś bardzo trudnego do wyczytania, bo ręka od słabości drżąca, od pi-sania odwykła, od narzędzi ciężkiej pracy guzami okryta, skręciła litery w zawikłany węzełkresek i zygzaków.Jednak po chwili wyczytałam:Czy pamiętasz?.Ręce prawie nieprzytomne ku głowie podnosząc, list na ziemię upuściłam, ale brat mójpodniósł go i głowę mą na piersi swej opierając czytał dalej:Jako człowiek ubogi i niemy pojechałem w strony dalekie i szukałem pracy.Pan Bógmię nie opuścił.Na kawałek chleba zarabiałem zawsze, najczęściej jako robotnik po fabry-kach albo tragarz, albo tam co innego, do czego mowa najmniej potrzebna.Ubogi człowiek bez mowy musi wiele cierpieć, zwłaszcza jeżeli był pierwej bogatym ipróżnującym; ale ja mogłem już tylko żyć - cierpiąc! Bez tego roztrzaskałbym sobie gło-wę kulą rewolwerową albo o jaki mur.I z początku bardzo myślałem, aby tak zrobić, alepotem zawstydziłem się tego myślenia jak nowej plamy.Uciekłbym tym sposobem od sa-mego siebie, ale wstąpiłbym do grobu tak samo, jak byłem: poplamionym.Kilka lat temu zacząłem słabnąć i opanowała mię ta choroba, z której teraz umieram.Wtedy zapragnąłem strasznie zobaczyć raz jeszcze w życiu swoje rodzinne strony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]