[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zandra! - powiedziaÅ‚ cicho, potem wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™ce i serdecznie jÄ…przytuliÅ‚.ByÅ‚o to bardzo cnotliwe powitanie, niemniej tak naÅ‚adowane emo-cjami, że poczuÅ‚a mrowienie w sutkach, które nagle zaczęły twardnieć.Pospiesznie siÄ™ odsunęła i gÅ‚Ä™boko zaczerpnęła powietrza.- Heinzie - szepnęła, ledwie oÅ›mielajÄ…c siÄ™ odezwać.Jej kuzyn siÄ™ uÅ›miechnÄ…Å‚.- JakoÅ› ciÄ…gle wpadamy na siebie.- Tak, rzeczywiÅ›cie na to wyglÄ…da.Ojej, Heinzie, nie miaÅ‚am pojÄ™cia,że tu bÄ™dziesz.- Na wpół odwróciÅ‚a siÄ™ do Diny, wyraznie po to, żebyoderwać od niego oczy.- A ty, kochanie?Ale ta wÅ‚aÅ›nie uÅ›miechaÅ‚a siÄ™ do Karla-Heinza.- Jego wysokość książę - zamruczaÅ‚a jak kotka.Karl-Heinz z wysiÅ‚kiem oderwaÅ‚ spojrzenie od Zandry, uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„piÄ™knej damy, pochyliÅ‚ siÄ™ nad niÄ… i zÅ‚ożyÅ‚ pocaÅ‚unek.- Pani Goldsmith.- Czemu tak oficjalnie? ProszÄ™ mi mówić Dina.Wszyscy tak domnie mówiÄ….- Pod warunkiem - odrzekÅ‚ - iż pani przestanie mówić do mnie jegowysokość.Nie ma pani pojÄ™cia, jak bardzo może siÄ™ to stać nużące.Poza tym sÅ‚owo Heinzie dużo Å‚atwiej przechodzi czÅ‚owiekowi przezusta.Dina niemalże osunęła siÄ™ zemdlona z zachwytu.- PójdÄ™ przyciszyć muzykÄ™ - odezwaÅ‚ siÄ™ lord Rosenkrantz.Reszta goÅ›ci weszÅ‚a do Å›rodka i rozmowa staÅ‚a siÄ™ ożywiona.- Sheldon - powiedziaÅ‚a Nina Fairey - popatrz! To Stubbs.Tam.tam.- Przykro mi, kochanie, ale ten malarz nazywaÅ‚ siÄ™ Marshall.Wspa-niale malowaÅ‚ konie.- Tak, to rzeczywiÅ›cie Å›wietnie zrobione.- Mumford? Alors, może byÅ› dowiedziaÅ‚ siÄ™, co kto bÄ™dzie piÅ‚? Oui!- Bardzo dobrze, proszÄ™ pani.- Można tu zapalić cygaro? - zapytaÅ‚ Robert już podczas wykonywa-nia tej czynnoÅ›ci.- ZÅ‚otko, jak tu jest miÅ‚o i ciepÅ‚o - powiedziaÅ‚a Dina z zadowoleniem,zostawiÅ‚a ZandrÄ™ i Karla-Heinza, żeby nawiÄ…zaÅ‚o siÄ™ miÄ™dzy nimi to, cosiÄ™ nawiÄ…zać miaÅ‚o i ruszyÅ‚a w rejony o jeszcze wyższej temperaturze, wokolicÄ™ najbliższego kominka, przy okazji sprawdzajÄ…c, jak wyglÄ…da wwymyÅ›lnym lustrze w stylu regencji, wiszÄ…cym nad jego gzymsem.- No - powiedziaÅ‚ lord Rosenkrantz, kiedy grzmiÄ…cy Brahms zmieniÅ‚siÄ™ w przytÅ‚umione tÅ‚o muzyczne.- Tak chyba lepiej, co?- Bourbon, czysty.Im starszy tym lepszy.Podwójny - odezwaÅ‚ siÄ™Robert chrapliwym gÅ‚osem.- Dla mnie biaÅ‚e wino - zadysponowaÅ‚a Nina - i szkockÄ… z lodem dlamojego męża.- Alors.A, Mumford, nie zapomnij o szampanie.Mamy na lodzieVeuve Cliquot, n'est ce pas?- OczywiÅ›cie, proszÄ™ pani.- Hmmm.Cóż za przepiÄ™kna terakota - zachwyciÅ‚ siÄ™ Sheldon i po-chyliÅ‚ siÄ™, żeby podziwiać artystycznie uÅ‚ożonÄ… na stoliku mozaikÄ™.- Tochyba wizerunek syryjsko-hetyckiego bóstwa?- Mnie to wyglÄ…da na Marty'ego Feldmana, jakby siÄ™ kto pytaÅ‚ - par-sknÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›nym Å›miechem Robert, wydmuchujÄ…c gÄ™sty kÅ‚Ä…b dymu.- Albo Estelle Winwood - dodaÅ‚a Nina Fairey.- Co? - Robert popatrzyÅ‚ na niÄ… i zamrugaÅ‚.- A to kto?- Taka brytyjska aktorka - wyjaÅ›niÅ‚ lord Rosenkrantz.- Głównie sce-niczna, ale zrobiÅ‚a też kilka pamiÄ™tnych filmów.Charakterystyczna, wiepan.- Taaaa? JakaÅ› przystojna babka?- Pod warunkiem, że ma siÄ™ skÅ‚onnoÅ›ci do Marty'ego Feldmana - za-chichotaÅ‚ lord Rosenkrantz, który pod wzglÄ™dem intelektualnym potrafiÅ‚zapÄ™dzić w kozi róg niemal każdego rozmówcÄ™.RozlegÅ‚ siÄ™ wybuch Å›miechu.Przez caÅ‚y ten czas Zandra i Karl-Heinz milczeli - jedyne istoty wewÅ‚asnym, odizolowanym, maÅ‚ym Å›wiecie.A niech to! - przeklinaÅ‚a siebie w myÅ›lach Zandra.Co siÄ™ ze mnÄ… dzie-je? Czemu zachowujÄ™ siÄ™ jak nastolatka na pierwszej randce?- Alors, oto Mumford z drinkami.Może byÅ›my usiedli i siÄ™ rozgoÅ›ci-li? - zaproponowaÅ‚a Becky, idÄ…c w kierunku miejsca, gdzie wczeÅ›niejsiedziaÅ‚a sama przed kominkiem.- Jacinta wkrótce przyniesie hors d'o-euvres.Wszyscy udali siÄ™ za niÄ….to jest wszyscy, z wyjÄ…tkiem Zandry i Karla-Heinza, którzy chyba nie usÅ‚yszeli.- Allons! - powiedziaÅ‚a Becky, dotykajÄ…c rÄ™ki każdego z nich, aż obojewzdrygnÄ™li siÄ™ w poczuciu winy.- Mes chères, mamy zamiar usiąść - Pani domu uÅ›miechnęła siÄ™.-DoÅ‚Ä…czycie do nas, j'espère bien? Chodzcie.I biorÄ…c każde z nich pod rÄ™kÄ™ poprowadziÅ‚a ich w stronÄ™ kominka.* * *Sala jadalna migotaÅ‚a.Na kominku pÅ‚onęły kÅ‚ody drewna, Å›wiece ja-rzyÅ‚y siÄ™ w lÅ›niÄ…cych srebrnych kandelabrach.OżywiajÄ…c wioski, pagodyi skaliste wysepki na osiemnastowiecznej chiÅ„skiej tapecie, nasycaÅ‚ybogatÄ… poÅ›wiatÄ… mahoniowy przeszklony kredens i odbijaÅ‚y siÄ™ w sre-brach Paula Revere'a.DÅ‚ugi chippendale'owski stół przypominaÅ‚ ciemne, lustrzane jezioro,zachwycaÅ‚ oczy chiÅ„skÄ… porcelanÄ…, krysztaÅ‚ami i srebrnymi sztućcami,wytwornymi serwetkami i czarkami pachnÄ…cych róż z cieplarni.W krysz-taÅ‚owych karafkach i pucharach żarzyÅ‚a siÄ™ czerwona jak krew rioja.Becky byÅ‚a w swoim żywiole.Miejsce u szczytu stoÅ‚u wydawaÅ‚o siÄ™wprost dla niej stworzone.KierowaÅ‚a stamtÄ…d wszystkim samÄ… swojÄ…milczÄ…cÄ…, królewskÄ… obecnoÅ›ciÄ… i robiÅ‚a to, co umiaÅ‚a robić najlepiej -aranżowaÅ‚a obsÅ‚ugÄ™ i podtrzymywaÅ‚a rozmowy.- To wino - podniosÅ‚a kieliszek peÅ‚en Duque de la Vila 1988 - doj-rzewa wyÅ‚Ä…cznie w beczkach z francuskiej dÄ™biny.WÅ‚aÅ›nie ów gatunekdrewna nadaje mu przytÅ‚umiony, podobny do bordeaux posmak.- Chéri.- poprosiÅ‚a Roberta - opowiedz nam koniecznie, jak udaÅ‚oci siÄ™ stworzyć te tysiÄ…ce i tysiÄ…ce supersklepów z jednej jedynej petitwitryny w.gdzie to byÅ‚o?.w St.Louis.- Mamy wÅ›ród nas przewspaniaÅ‚Ä… equestrienne.Ależ chérie, nie bÄ…dztaka timide.- Tu uÅ›miechnęła siÄ™ do Niny Fairey - wprost nie możemydoczekać siÄ™, żebyÅ› nam opowiedziaÅ‚a, jak zostaÅ‚aÅ› kobietÄ…-dżokejem,W koÅ„cu zaÅ› stwierdziÅ‚a z ubolewaniem:- Szkoda, że w tak niewielkim stopniu wykorzystujemy nasze tutejszepomieszczenia.NaprawdÄ™, to niemal zbrodnia.PomyÅ›leć tylko o tychkoniach i caÅ‚ym wnÄ™trzu.basen, korty tenisowe, maneż.I dom, prze-cież to piÄ…te koÅ‚o u wozu! TÅ‚uczemy siÄ™ po nim jak ziarnka grochu.Cza-sami aż mnie kusi, żeby go sprzedać.- Sprzedać! - wykrzyknęła Nina Fairey.- Ależ on jest taki piÄ™kny!- Peut-être oui.- Jego wÅ‚aÅ›cicielka uÅ›miechnęła siÄ™ z udanÄ… skrom-noÅ›ciÄ….- OczywiÅ›cie nie zrobiÄ™ tego, ponieważ już siÄ™ do wszystkiegotutaj przywiÄ…zaÅ‚am.Każdy kÄ…t peÅ‚en jest wspomnieÅ„, ale mimo to nie-kiedy robi siÄ™ tu pusto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]