[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.—.będziesz nadal otoczony czcią w Świątyni Batacha Gerandiuna.Valjon urwał nagle i wciągnął głęboko powietrze, utkwiwszy wzrok w górze, ponad Hawkmoonem.Książę wykręcił szyję i syknął ze zdumienia.Miecz Świtu opadał ku nim spod dachu!Kiedy zbliżył się nieco, Hawkmoon dostrzegł, iż zawieszony był w sieci z grubego drutu, a teraz obok niego stał człowiek.Jego głowę skrywał wysoki hełm, zbroja i cały strój były w barwach czarnej i złotej, a u boku wisiał olbrzymi obusieczny oręż.Nie mógł uwierzyć własnym oczom.Rozpoznał tego człowieka — o ile był to człowiek.— Rycerz w Czerni i Złocie! — wykrzyknął.— Do waszych usług — rozbrzmiał ironicznie głęboki, dudniący wewnątrz hełmu głos.Yaljon ryknął z wściekłości i cisnął w Rycerza nożem, lecz ostrze zadzwoniło tylko o zbroję, odbiło się i wpadło do basenu.Przybysz ostrożnie zacisnął skrytą w rękawicy dłoń na rękojeści Miecza Świtu, zawisł na nim i spokojnie przeciął sznury mocujące nadgarstki Hawkmoona.— Ty.ty bezcześcisz nasz święty obiekt — jęknął z niedowierzaniem Yaljon.— Dlaczego nie spotkała cię kara? Nasz bóg, Batach Gerandiun, będzie musiał wywrzeć zemstę.To jego miecz, jest w nim zaklęta jego dusza.— Ja wiem lepiej — odparł Rycerz.— To miecz Hawkmoona.Kiedyś Magiczna Laska zdecydowała wykorzystać twojego przodka, Batacha Gerandiuna, do własnychcelów, udostępniając moc zawartą w tym różowym mieczu, ale teraz owa moc musi przejść w posiadanie obecnego tu Hawkmoona!— Nic z tego nie rozumiem — rzekł zmieszany Yaljon.— Kim jesteś? Skąd się tu wziąłeś? Czy jesteś.czy ty możesz być Batachem Gerandiunem?— Mogę być — mruknął Rycerz.— Mogę być wieloma rzeczami, różnymi ludźmi.Książę błagał los, by Rycerz opamiętał się w porę.Yaljon kiedyś musiał oprzytomnieć.Mając wolne ręce chwycił się mocno kościanej ramy, wziął z rąk Rycerza wyciągnięty w jego stronę nóż i zaczął energicznie rozcinać sznury zasupłane wokół kostek nóg.Yaljon pokręcił głową.— To niemożliwe.Jesteś złudą.— Odwrócił się ku pozostałym piratom.— Czy wy także to widzicie? Człowieka uwieszonego na naszym mieczu?Ci z zasępionymi minami pokiwali głowami, po czym jeden z nich rzucił się biegiem w stronę wyjścia ze świątyni.— Sprowadzę ludzi.Posiłki.Hawkmoon skoczył ku stojącemu najbliżej Pirackiemu Lordowi i zacisnął dłoń na jego gardle.Tamten wrzasnął, próbował rozewrzeć uścisk, lecz książę Dorian odchylił mu głowę daleko do tyłu, aż rozległ się głośny trzask, błyskawicznie wyciągnął jego miecz z pochwy i opuścił martwe ciało na posadzkę.Zamarł w bezruchu — nagi, skąpany w blasku bijącym od wielkiego miecza — Rycerz w Czerni i Złocie począł zaś rozcinać więzy jego przyjaciół.Yaljon uczynił krok do tyłu.— To niemożliwe.To niemożliwe — powtarzał, a w jego oczach malowało się niedowierzanie.D'Averc zeskoczył z ramy i stanął u boku Hawkmoona, a po chwili dołączył do nich Bewchard.Obaj byli nadzy i nie uzbrojeni.Zdeprymowani widocznie wahaniem swojego dowódcy piraci stali w miejscu.Za plecami trzech nagich mężczyznporuszał się jedynie uwieszony miecza i próbujący ściągnąć go niżej Rycerz w Czerni i Złocie.W końcu Yaljon wrzasnął, skoczył w jego kierunku i wyciągnął miecz z drucianej siatki.— Jest mój! Należy mi się według prawa! Rycerz spokojnie pokręcił głową.— Należy do Hawkmoona! On ma do niego prawo! Yaljon skierował miecz ku niemu.— A więc nie dostanie go! Zabijcie ich!Do wnętrza świątyni zaczęli wbiegać ludzie z pochodniami w rękach.Piraccy Lordowie sięgnęli po broń, zbliżając się ku czterem mężczyznom stojącym na brzegu basenu.Rycerz w Czerni i Złocie wydobył swój olbrzymi miecz i zamachnął się nim jak kosą, odganiając napastników do tyłu i przecinając kilku z nich.— Weźcie ich broń — rozkazał.— Musimy z nimi walczyć.Bewchard i d'Averc wypełnili polecenie Rycerza i posuwając się tuż za nim ruszyli do ataku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]