[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamyśliłem się na dłuższą chwilę.Potem wstałem i wydobyłem nóż zza pasa. Co robisz? zdziwił się Cierń. To, czego książę Władczy by się po mnie spodziewał, gdybym rzeczywi-ście uwierzył w śmierć następcy tronu. Sięgnąłem do rzemienia, ściągającegowłosy w kucyk. Mam nożyczki. Cierń po chwili stanął za mną. Na jaką długość?Zastanowiłem się. Nosiłbym po nim żałobę jak po panującym władcy. I tak chcesz obciąć? Tego by się po mnie spodziewał książę Władczy. Tak, chyba rzeczywiście. Jednym ciachnięciem Cierń uciął mi kucyktuż przed rzemieniem.Dziwnie się czułem z włosami spadającymi na twarz.Jakbym znowu był pa-ziem.Przeciągnąłem po nich dłonią.Rzeczywiście, były krótkie. Co ty będziesz robił? zapytałem Ciernia. Spróbuję znalezć bezpieczne miejsce dla Ketriken i dla króla.Trzeba przy-gotować ich ucieczkę.Muszą zniknąć niczym cienie rozproszone jasnym świa-tłem. Jesteś pewien, że to konieczne? Co innego pozostaje? Są teraz jedynie zakładnikami.Kompletnie bezsilni.Księstwa śródlądowe opowiedziały się za Władczym, księstwa nadbrzeżne stra-ciły wiarę w króla Roztropnego.Ketriken sama się określiła jako ich sprzymie-436rzeniec.Muszę pociągać za sznurki, które wetknęła mi w ręce, i robić, co leżyw mojej mocy.Przynajmniej możemy dopilnować, żeby znalezli się w bezpiecz-nym miejscu i nie byli wykorzystywani jako zakładnicy, kiedy Szczery wróci upo-mnieć się o koronę. Jeśli wróci poprawiłem go ponuro. Kiedy wróci.A z nim Najstarsi. Cierń popatrzył na mnie krzywo.Spróbuj uwierzyć, chłopcze.Zrób to dla mnie.Czas spędzony na naukach u Konsyliarza był bez wątpienia najgorszym okre-sem mojego życia w Koziej Twierdzy, ale tydzień, jaki nastąpił po tej nocy u Cier-nia, bardzo mi tamten okres przypominał.Gdziekolwiek się ruszyłem, napotyka-łem oznaki, że runęły fundamenty mojego dotychczasowego życia.Nic już niemiało być takie jak dotychczas.Napływali ciągle nowi mieszkańcy księstw śródlądowych, którzy chcieli byćświadkami uroczystości objęcia przez księcia Władczego funkcji następcy tro-nu.Gdyby zamkowe stajnie tak nie opustoszały, Brus i Pomocnik nie nadążalibyz robotą.Można było odnieść wrażenie, że przybysze z głębi lądu są wszędzie:wysocy smukli mężczyzni z Księstwa Trzody i mocniej zbudowani z KsięstwaRolnego.Tworzyli oczywisty kontrast z ponurymi żołnierzami Koziej Twierdzy,o włosach krótko obciętych na znak żałoby.Starcia między gospodarzami a go-śćmi bywały teraz częste.Niezadowolenie ludu przyjęło formę gorzkich żartówporównujących inwazję śródlądowców do najazdów Zawyspiarzy.A jednocześnie z napływem ludzi odpływały wszelkie dobra.Komnaty Ko-ziej Twierdzy były bezlitośnie łupione.Gobeliny i dywany, meble i narzędzia wywożono z twierdzy wszystko, ładowano na barki i transportowano w górę rze-ki, do Kupieckiego Brodu, zawsze dla bezpieczeństwa lub dla wygody króla.Mistrzyni Pokojów przechodziła samą siebie, próbując godnie podjąć tak wielugości, gdy brakło jej połowy normalnego wyposażenia zamku.Książę Władczywywoził, co mógł.Nie szczędził wydatków, by ceremonia ogłoszenia go następcą tronu odbyłasię z wielką pompą.Naprawdę nie wiem, dlaczego w ogóle mu zależało na troniekrólestwa.Dla mnie było zupełnie jasne, że zamierzał cztery z sześciu księstw po-zostawić własnemu losowi.Pamiętałem jednak słowa błazna, który rzekł mi prze-cież niegdyś, iż nie ma najmniejszego sensu próbować mierzyć księcia Władczegowłasną miarą.Może starania, by władcy księstw nadbrzeżnych przybyli patrzeć,jak książę Władczy nakłada koronę księcia Szczerego, były niezrozumiałą dlamnie formą zemsty.Najmłodszy królewski syn nie przywiązywał żadnej wagi dotego, że nie powinni przybywać do stolicy w czasie, gdy wybrzeża narażone byłyna atak Zawyspiarzy.Władcy księstw nadbrzeżnych ściągali wolno i niechętnie.Wstrząsnął nimi widok splądrowanego zamku.Wieści o planach przeprowadzkido Kupieckiego Brodu docierały do nich wyłącznie w formie plotek.437Na długo przed przybyciem trzech książąt z księstw nadbrzeżnych do stoli-cy moje życie przerodziło się w gehennę.Pogodna i Prawy prześladowali mniebez litości.Często byłem świadom, że śledzą mnie fizycznie, ale równie częstoczułem na krawędziach świadomości ich podstępne sięganie Mocą.Czatowali nakażdą zgubioną myśl, na przypadkowe zagapienie, na chwilę bezbronności.Samoto już było trudne do zniesienia, a na dodatek wiedziałem, że ci dwoje są jedy-nie przykrywką, zasłoną dymną utworzoną, by odwrócić moją uwagę od znaczniesubtelniejszego śledztwa, prowadzonego przez Stanowczego.Tak więc umacnia-łem mury chroniące moje myśli, wiedząc dobrze, że w ten sposób blokuję sięnajprawdopodobniej także przed księciem Szczerym.Może taki właśnie był rze-czywisty cel moich prześladowców, ale nikomu nie śmiałem wyjawić tego przy-puszczenia.Bez przerwy oglądałem się za siebie, korzystałem z każdego zmysłu,swojego i Zlepuna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]