[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu miałem już tego dosyć, nie obdarzony przez los naturą kozła ofiarnego.Uznałem, że muszę odpowiedzieć kochanej rodzince równym jej okrucieństwem.Czekałem jednak z zemstą do czasu, aż kwitnące w marcu pod murami Wrocławia wilcze łyko obsypie się latem bladoróżowymi, półprzeźroczystymi kuleczkami owoców.Wówczas zebrałem odpowiednią ilość w największej tajemnicy.Ponieważ nie chciałem bynajmniej uśmiercić przyrodniego rodzeństwa, stwierdziłem, że wystarczy pięć sztuk na misę polewki.Przypominam, że byłem w domu Turyngów uznanym szafarzem przypraw i ziół kuchennych, a do moich tajemnych obrzędów nad kociołkiem polewki poczciwa Frieda wraz z bezrozumnym pomocnikiem wtrącać się nie mieli prawa.Jak zwykle owego popołudnia ojciec życzył sobie, bym odczytał głośno jakiś fragment Pieśni o Nibelungach.Wybrałem znamienny, mianowicie ten, w którym królowa Krymhilda knuje zemstę, zapraszając nienawistnych sobie rycerzy na ucztę.Recytując nieomal z pamięci czarowne wersy sagi obserwowałem, jak moi bracia i siostry pałaszują ze smakiem dobrze przyrządzoną strawę.Na szczęście rodzice i ich potomstwo jadali tutaj z oddzielnych mis, obyczajem łudzi bogatych.Zdążyłem także szepnąć Wisławie, żeby wymówiła się od spożycia polewki bólem głowy lub brakiem apetytu.Przystała na to z uśmiechem, przekonana, iż chodzi o kolejny niewinny figiel, podobny do poprzednich, kiedy to mszcząc się za doznawane od złych sióstr upokorzenia, wrzucałem im szczególnie dokuczliwe robactwo do pościeli lub szczury pod spódnice.Tym razem jednak poważyłem się na znacznie więcej i z satysfakcją obserwowałem, jak wkrótce po wieczerzy przyrodni bracia i siostry poczęli zwijać się na podłodze, trzymając się za brzuchy i wrzeszcząc wniebogłosy.Pani Berta była szczerze przerażona, zwłaszcza kiedy zaczęły się gwałtowne, krwawe biegunki.Jej słodkie, zawsze czyste dzieciątka zafajdały całą drogę do ustępu.Macocha, zanosząc się od płaczu, krzyczała, że nadszedł koniec ich rodu, latorośle zaraziły się najpewniej jakąś paskudną chorobą od brudasów z ulicy, może nawet od Żydów.Potrząsała mnie bezmyślnie za bolące zawsze w takich razach lewe ramię i żądała, bym znalazł natychmiast odpowiedni medykament lub łagodzące zioło dla jej cierpiących pociech.Z izby czeladnej wybiegła na te krzyki cała służba, która miotając się wokół bezsilnie, dopełniała miary zamętu.Pani Berta ciskała najstraszliwsze oskarżenia na kucharkę Friedę, która ze łzami w oczach na klęczkach przysięgała, iż jest niewinna.Wisława obserwowała owo pandemonium wielkimi, przerażonymi oczyma.Na jej ślicznej twarzyczce toczyła się walka, czy wydać mnie przed ojcem jako sprawcę rodzinnego nieszczęścia.Na szczęście senior rodu wybawił ją z kłopotu.Przyglądał mi się ze szczególną uwagą, jak nigdy dotąd.Widocznie nie umiałem dobrze ukryć uśmieszku zadowolenia, gdyż po chwili wpatrywania się w moją twarz smutnym, acz stanowczym tonem nakazał, bym dokończył polewki pozostawionej przez rodzeństwo.Zrozumiałem natychmiast, że mój zbrodniczy plan przyniósł jedynie połowiczne powodzenie, zostałem bowiem wykryty.Rad nierad, wykonałem polecenie rodzica.Potem jednak wybiegłem czym prędzej z domu i w kącie podwórza doprowadziłem się do wymiotów.Następnie zaczerpnąłem wody ze studni i wypiłem kilka sporych, oczyszczających wątpia haustów.Wiedziałem, że jestem bezpieczny pod względem zdrowotnym, ale wiedziałem też, że spoglądający na mnie z okna ojciec wyświetlił zagadkę nagłych niedomagań swoich czworga pociech.Obawiałem się, że dostanę jeszcze tego dnia tęgie lanie, dlatego też wracałem do domu na trochę miękkich nogach, ale nic się takiego nie stało.Kiedy dzieciaki Turyngów zwróciły obydwoma naturalnymi otworami całe spożyte jadło, zakończyły się ich cierpienia.Mój zacny ojciec nakazał służbie doprowadzić je do porządku i ułożyć do snu.Mnie wskazał w milczeniu wejście do kuchni.Pojąłem, że odłożył karę na dzień jutrzejszy.Nie ukrywam, że oczekiwanie wyroku spędzało mi po części sen z powiek, miałem jednak nadzieję, że wszystko stanie się zgodnie z moimi oczekiwaniami.Następnego dnia w domu było cicho, gdyż mój zacny ojciec nakazał żonie i dzieciom, by nie opuszczali swoich komnat.Wszyscy omijali mnie z daleka niczym trędowatego, nikt się nie odezwał, co wzbudzało mój zrozumiały niepokój.Późnym popołudniem odczułem całkowitą ulgę.Zjawił się u nas powiadomiony przez sługę mistrz Wolfgang z Weimaru.Potem głupkowato roześmiany kuchcik Karl rzekł, iż wolą ojca jest, abym zabrał wszystkie swoje rzeczy i udał się z nimi do kantoru przed ojcowskie oblicze.Zebrałem więc do lichego węzełka parę donaszanych po starszym bracie koszul i zapasowych ciżemek i z tymi „skarbami” poszedłem, gdzie mi kazano.Oczekiwał mnie rodzic w towarzystwie astrologa.Oznajmił lakonicznie chłodnym tonem, że zostaję oddany na służbę do mistrza Wolfganga, którego mam odtąd słuchać we wszystkim.Nie mam prawa wstępu do siedziby Turyngów, chyba że specjalnie wezwany albo wraz z nauczycielem, do czasu, aż osiągnę dorosłość.Henryk z Ziz będzie jednak, uwzględniając poczynione przeze mnie postępy w szkole katedralnej, nadal łożył na moją edukację i na utrzymanie w obcym domu.Na tym ojciec zakończył przemowę, dodając tylko, iż powinienem być wdzięczny, że cała rzecz tylko na tym się zakończyła.Istotnie z prawdziwym rozrzewnieniem ucałowałem dłoń rodzicielską, która zwracała mi wolność.Ponieważ nie odważyłem się zapytać o macochę ani o przyrodnie rodzeństwo, nikt więcej mnie nie pożegnał.Już po chwili zmierzałem chyżo u boku nowego pana i nauczyciela ulicami Ołbina, prowadzony przezeń za rękę, jakby w obawie, że mogę uciec poza bramy miejskie, aby zakosztować wilczej swobody.Z mijanej po drodze karczmy wytoczył się półprzytomny pijanica, porykujący znaną w okolicy, słyszaną także przeze mnie w Borku piosnkę.„O, cudna kalino, nadobna malino.” niosło się wśród kamienic.Słowa te otworzyły zdroje mego serca i sprawiły, że zapłakałem.Srogi mistrz, który dotychczas nie odezwał się ani słowem, uścisnął mocniej moją dłoń, chyba próbując dodać mi otuchy.Sądził pewnie, że łzy wywołało wygnanie z rodzinnego domu, mylił się jednak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]