[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naprawdę zbytnio się zapracowujesz. Nie mam wielkiego wyboru przypomniała mu cierpko, nie odwracającsię.Bała się, że jeśli to uczyni, nie zdoła zapanować nad sobą. Odpowiadamza wielu ludzi.I wiesz, co naprawdę cię trapi? To, że robię to dla pieniędzy.Eldan obszedł ją dookoła wolno i bezszelestnie, tak że teraz spojrzał jej prostow oczy.Odwróciła wzrok i patrzyła pod nogi.To tylko sen, powtarzała sobie.Nie282ma żadnego znaczenia. To mnie martwi stwierdził z powagą. Uważam, że tak nie można.Mogłabyś walczyć o co innego.Możesz zginąć.Czy warto ginąć za pieniądze?Honor.I znów to słowo.To idiotyczne, samobójcze słowo.Spowodowało, że rozgo-rzały jej policzki, tym razem od szczerego gniewu. Honor nie poda żywności do stołu moich żołnierzy ani nie nasypie pie-niędzy do kieszeni warknęła. Honor za nic wiele nie zapłaci.To świetniepaplać o honorze, kiedy jesteś z królową po imieniu, lecz moi ludzie polegają namnie, że będą mieli środki do życia! Ale. zaczął. O honor stoczono więcej idiotycznych wojen, niż mam ochotę zawracaćsobie tym głowę mówiła dalej nieubłaganie, podnosząc wzrok na tyle, by mócpatrzeć z gniewem w środek jego klatki piersiowej. Wydaje mi się, że honorjest słowem, którego używa się, aby ukryć mnóstwo rzeczy.Rzeczy takich, jakchciwość, ambicja, nienawiść, bigoteria.Czy to honorowe napadać na tych, którzynie wierzą w to samo co ty? Czy to honorowe walczyć z kimś o skrawek ziemi,którego pożądasz.Czy to honorowe.Podniosła wzrok, zobaczyła na jego twarzy kompletny brak zrozumienia i wy-ciągnęła ramiona do góry. Nie wiem, co mnie to obchodzi! Ja, zabijając, jestem przynajmniej uczciwa.Robię to dla pieniędzy.Próbuję wybrać stronę, która została zaatakowana, a nienapastników.Większość świata dookoła toczy wojnę w obronie tego czy innegokłamstwa. Nie tutaj powiedział miękko. Nie my.Wolałaby, aby się z nią spierał.Wolałaby, aby podniósł głos.Zamiast tego tenurażony wyraz twarzy, to spojrzenie, proszące, aby mu uwierzyła. Znam tylko to, co widziałam burknęła. Przeważnie to, co ludzienazywają honorem , jest niczym innym, jak oszukiwaniem siebie.Może ludziew Valdemarze są inni. Jesteśmy inni powiedział. Proszę, Kero, znasz mnie, wiesz, jaki je-stem.Byłaś w środku mojego mózgu. To prawda przerwała pośpiesznie. W porządku, jesteście odmienni.Może wy wszyscy, Heroldowie.Ale to w niczym nie umniejsza tego, co ja robię.Reszta świata nie jest taka jak wy i jeśli będą istnieć gdzieś ludzie wywołującywojny z innymi ludzmi, nie sądzisz, że dobrym pomysłem jest, aby niektórzyz nich przestrzegali etycznego kodeksu? Nie honoru , lecz czegoś konkretnego,pewnego, reguł, które są takie same dla wszystkich.My to właśnie robimy.I jeśliczynimy to dla pieniędzy, niech tak będzie.Przynajmniej ktoś to w ogóle robi.Dojrzała jego uśmiech pełen spokoju.283 Punkt dla ciebie rzekł z westchnieniem. Kero, nie z tym tutaj przy-chodzę.Nim zorientowała się, co robi, odpowiedziała na ten uśmiech, na zaproszeniew jego oczach i zamarli w objęciach.Część jej osoby była przerażona.To było realne, nazbyt realne.Ramiona El-dana wydawały się tak prawdziwe, przytulone do niej ciało tak ciepłe.Lecz reszta jej osoby z radością przyjęła jego objęcia, ciepło jego ust na czole.Jedyne intymne dotknięcie istoty ludzkiej.Nawet jeśli nieprawdziwe. Nie chciałem kłócić się z tobą szepnął jej do ucha. Niepokoję sięo ciebie.Próbujesz zrobić zbyt wiele.Zbyt wiele bierzesz na swoje barki.Tłumiszuczucia, niczego nie uzewnętrzniasz.Sama siebie zniszczysz w ten sposób, niemożesz być dla każdego wszystkim. Myślałam, że nie przyszedłeś tutaj, aby się ze mną kłócić usłyszaławłasne słowa. Rób tak dalej, a zaczniesz od początku. Och, Kero. Potrząsnął głową i ona spojrzała mu w oczy. Kero, co jamam z tobą zrobić? Mógłbyś spróbować.Uciszył ją pocałunkiem, po którym przyszły następne, a potem coś bardziej in-tymnego.Ciepłe dłonie na skórze, iluzoryczne ubranie znikające, gdy dotknęlisiebie w zachwycie, przyjemność połączona z radością.Błogosławiona Agniro!Kero obudziła się ze strachu.W chwili przebudzenia od razu zatrzęsła sięz przerażenia.Wino nie poskutkowało.Sny wróciły, żywsze niż dotąd; wino niezdało się na nic.Tym razem to działo się naprawdę.Było zbyt prawdziwe, zbytjej bliskie.Część jej osoby tego pragnęła, to było najgorsze; z radością powitałanie tylko sen, ale i fantazję miłosną.Odrzuciła cienki koc i usiadła na krawędzi pryczy, cała drżąca. Popadamw szaleństwo.To dla mnie za wiele.Nietrudno było uwierzyć, iż popada w szaleństwo.Aatwiej niż wierzyć w to,że sama stworzyła ten sen, bo tęskni za Eldanem, pragnie go tak bardzo.Nim to sobie uzmysłowiła, łzy zapiekły ją w oczach i coś ścisnęło ją w gardle.Ukryła twarz w dłoniach. To nie był błąd.To by się nigdy nie udało.My.O bogowie! Eldanie.Schwyciwszy stojącą obok łóżka butelkę z wodą, opróżniła ją do dna z na-dzieją utopienia w niej łez.Lecz łzy płynęły szybciej.Była bezradna, nie mogłaich powstrzymać.Tak bezradna jak w przypadku samotności, która była ceną do-wództwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]