[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim dywizja opuściła Hawaje, otrzymała przygotowane zawczasu zestawy namiotowo-latrynowe, które wzniesiono w Cu Chi.Były one używane jedynie do momentu, kiedy zbudowano drewniane baraki i klimatyzowane pomieszczenia biurowe z blachy stalowej.Dywizja przywiozła ze sobą maszyny do produkcji lodów, ruchome chłodziarki o pojemności 1840 decymetrów sześciennych, dziesięciowatowe prądnice, lodówki i składane łóżka.Dodatkowo sprowadzono szafy na akta, biurka, krzesła, stoły, szafy pancerne, narzędzia i sprzęt łączności.Dopóki nie założono odpowiedniego systemu zaopatrzenia w wodę, prysznice brano pod zaimprowizowanymi zbiornikami wykonanymi ze skorup bomb.Grupy budowlane wykonały schrony obsługi technicznej, zbiorniki paliwa, bunkry amunicyjne, drogi i lądowiska śmigłowców.Armia chwaliła się, że Cu Chi dysponuje dosłownie wszystkimi urządzeniami, jakie można znaleźć w stałej bazie Wojsk Lądowych Stanów Zjednoczonych, w tym kluby dla oficerów, podoficerów i szeregowców; klub Organizacji Stanów Zjednoczonych (United States Organisation - USO), stację radiową, zakłady fryzjerskie, boiska, miniaturowe pola golfowe, baseny i kaplice.Kierowanie obozem stało się samo w sobie skomplikowanym zajęciem.Baza pochłaniała lak wiele sił i środków, że stała się “ogonem, który macha psem”.Po ukończeniu prac w połowie 1966 roku, baza Cu Chi stała się imponującym miejscem.Zajmowała teren 607 hektarów, a jej zewnętrzna linia obrony miała dziewięć i pół kilometra długości.Przez cały czas na jej terenie żyło, pracowało i bawiło się ponad 4500 mężczyzn i kilka kobiet — nie licząc całej armii wietnamskich pracowników, którzy wykonywali wszystkie najbardziej podstawowe prace.Przed bramą główną znajdowała się tablica z napisem ALOHA.25 HAWAJSKA DYW.PIECH.ST.ZJEDN.W środku znajdowało się stanowisko dowodzenia dywizji, elegancki, piętrowy budynek z trzema szczytami na pochyłym, krytym blachą dachu.Przed nim stały dwa maszty flagowe.Na jednym z nich wisiała flaga Stanów Zjednoczonych, na drugim żółta z trzema czerwonymi paskami, flaga Republiki Wietnamu.Flaga wietnamska była pretekstem mało sympatycznego żartu: “Jeśli nie są czerwoni, są żółci”[8].Pod masztami znajdował się plac apelowy i ogromne lądowisko dla śmigłowców o kształcie i kolorystyce dokładnie powtarzającym dywizyjna odznaką naramienną - żółtą błyskawicę na tle czerwonego liścia taro.Ale pomimo tych i innych prób upiększania, w bazie nigdy nie panował spokój.Bez przerwy rozlegał się huk wielkich dział rozmieszczonych na terenie, prowadzących ogień “nękający i izolujący” jakąkolwiek działalność nieprzyjaciela w strefach swobodnego ognia, okalających bazę w dużym promieniu.Powietrze wibrowało od furkotu przybywających i odlatujących śmigłowców.Rakietowy i moździerzowy ostrzał Cu Chi prowadzony był zazwyczaj od strony plantacji Fil Hol i bardzo wcześnie armia założyła tam wysunięty posterunek obserwacyjny nazwany “Ann-Margaret”, ulokowany przed lasem drzew kauczukowych.“Ann-Margaret” składał się z dziesięciu głęboko wkopanych schronów bojowych otoczonych polami minowymi.Każdy pluton 25 dywizji piechoty spędził miesiąc na tym posterunku.Nie obyto się bez tragedii.Żołnierze jednego z plutonów weszli na pole minowe założone wcześniej przez inny pododdział.Każdy kto usiłował pomóc rannemu koledze, był rażony przez miny typu “Skacząca Betty”, które eksplodowały na wysokości pasa.Niektórzy żołnierze zginęli, pozostali odnieśli ciężkie rany.Sanitariusze i obsługa karetek pogotowia odmówili zbliżenia się do miejsca wypadku.Ostatecznie, dopiero po dwudziestu minutach przybyła pomoc śmigłowców.W 1967 roku posterunek obserwacyjny “Ann-Margaret” został opuszczony, jako nieopłacalny do utrzymania.Gdy 25 dp zadomowiła się w Wietnamie, uświadomiono sobie, że jej podlegający stałej rotacji żołnierze powinni otrzymywać specjalne przeszkolenie w warunkach miejscowych, a także konieczność podzielenia się z miejscowymi jednostkami Armii Republiki Wietnamu pewną częścią swojej ciężko zdobytej wiedzy na temat taktyki Viet Congu.W bazie Cu Chi z dumą pokazywano zwiedzającym gościom, Akademię Tropikalnych Błyskawic”.W jej skład wchodziła również Szkoła Tuneli Min i Pułapek.W gęsto zarośniętym rejonie na zachodniej krawędzi bazy, miejscowi Wietnamczycy instruktażowe obsługiwali sto pięćdziesiąt metrów tuneli Viet Congu - ale tym razem dla Amerykanów, za niecałego dolara dziennie.Przyszłe szczury tunelowe zapoznawały się tu w kontrolowanych i bezpiecznych warunkach z uczuciem podziemnej klaustrofobii, a także z fałszywymi ścianami, ślepymi odgałęzieniami i pułapkami.Gdy podpułkownik James Bushong był oficerem che­micznym 25 dp, odpowiadał za szkolenie szczurów tunelowych.“- Podstawową sprawą w szkole szczurów tunelowych - powiedział - była odpowiednio wczesna selekcja tych, których nam przysyłano”.Plutonowy Arnold Gutierrez również był instruktorem w szkole szczurów tunelowych.Stwierdził, że zaledwie kilku kandydatów było odpowiednio silnych psychicznie, by zajmować się tą pracą.Większość wyczołgiwała się z tunelu natychmiast po wejściu.Nie wracali tam już i według słów Gutierreza - “strefili”.Przez pięć miesięcy, z pięćdziesięciu uczniów zapamiętał jedynie pięciu, którzy zakwalifikowali się jako szczury tunelowe.W szkoleniowym systemie tuneli 25 dp, w ramach szkoły tresury psów Cu Chi, były również szkolone owczarki niemieckie i alzackie.O ile jednak Wojska Lądowe Stanów Zjednoczonych używały psów jedynie do pełnienia służby wartowniczej albo wywąchiwania narkotyków w koszarach, w Wietnamie stawały się one zwiadowcami albo tropicielami.Zarówno one, jak i ich przewodnicy stali się bardzo poszukiwani ze względu na umiejętność wczesnego ostrzegania przed zawsze prawdopodobnymi zasadzkami Viet Congu.W szkole uczono psy reagowania na poddźwiękowe gwizdki, niesłyszalne dla ludzi i wykrywanie Viet Congu po zapachu.Stało się to łatwiejsze, gdy na tereny kontrolowane przez Viet Cong, takie jak Żelazny Trójkąt, zaczęto rozpylać defolianty i inne chemikalia.Psy były w stanie rozpoznać każdego, kto był w tym rejonie.Jednak Viet Cong znalazł pomysłowy sposób zwodzenia psów.Po zdobyciu na czarnym rynku lub kradzieży z baz pewnej ilości amerykańskiego mydła toaletowego, partyzanci zaczęli się nim myć, nadając sobie zapach, który psy natychmiast identyfikowały jako należący do swoich.Pieprz rozsypany na ziemi odstraszał psy tropiące od wejść do tuneli.Psy okazały się niezbyt przydatne w badaniach tuneli.Głównym powodem była ich niezdolność do wykrywania pułapek.W tunelach często były zabijane lub kaleczone przez granaty z drutami naciągowymi, co stało się tak stresujące dla przewodników, że odmówili wysyłania podopiecznych do tuneli.(To niepowodzenie było jednym z powodów utworzenia w 1966 roku po operacji “Crimp” zespołów szczurów tunelowych).Na terenie bazy Cu Chi znajdował się 12 Szpital Ewakuacyjny, posiadający dwanaście oddziałów, obiekt służby zdrowia na 400 łóżek, ulokowany w półokrągłych barakach z blachy falistej.Były one ustawione naokoło placu w kształcie litery U i połączone zadaszonymi chodnikami.Rannym w terenie żołnierzem najpierw zajmowano się w batalionowym punkcie opatrunkowym.Tam go bandażowano, dawano morfinę, i ładowano do śmigłowca sanitarnego, którym przewożono go do szpitala ewakuacyjnego.Mógł się znaleźć na stole operacyjnym w godzinę od momentu zranienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl