[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszym klientem reflektującym na ich kupno okazał się agent FBI.Jeśli znany z konserwatyzmu sektor finansowy dopuszcza transakcje za pomocą kart, to znaczy, że są one w miarę bezpieczne.Przez cztery lata korzystania z elektronicznych banków i usług giełdowych nie miałem żadnych kłopotów i nie zetknąłem się z przekłamaniami czy nieścisłościami.Ani ja, ani żaden z moich znajomych.Ci, którzy obawiają się podania numeru karty kredytowej przy internetowych zakupach, bez wahania wręczają ją kelnerowi w restauracji.A przecież, znikając na kilka minut na zapleczu, może on skopiować numer i szybko go wykorzystać.Zresztą, dla spokoju przesadnie ostrożnych są: cyberpieniądze, podwójne systemy szyfrowania, pośrednie węzły kontrolne, identyfikacja odcisków palców, rysów twarzy, a nawet wzoru żyłek siatkówki oka.***Większy problem stanowią ludzie podszywający się pod cudze adresy i wygłaszający nie zawsze parlamentarne poglądy.Albo ci, którzy zamieszczają w sieci kłamliwe wiadomości.Anonimowość w Internecie stwarza bowiem cieplarniane warunki do uprawiania konspiracji.A w dodatku, ze względu na zasadę wolności słowa, jedyną metodą przeciwdziałania jest równoważenie fałszu przez publikowanie uczciwych informacji.Brak odgórnej kontroli w Sieci i jej powszechna dostępność są przecież powodem do dumy, ustawicznie cytowanym przykładem klasycznej bezpośredniej demokracji.Wobec braku centralnego autorytetu decyduje zbiorowa mądrość użytkowników.Nie istnieje stanowisko naczelnego dyrektora Internetu - administrowanie ogranicza się do przyznawania adresów nowym komputerom.Kontestatorzy z lat sześćdziesiątych osiągnęli swój cel.Pojedynczy faceci ze swoimi pecetami-zabawkami zaczynają przejmować sfery zastrzeżone dotychczas dla elit władzy.W dyskusjach i grupowych głosowaniach ustalają własne zasady i prawa.Przywódcom coraz trudniej zatajać fakty, ukrywać odmienne interpretacje przeciwników.W sąsiadujących z sobą okienkach pojawiają się na ekranie opinie i Serbów, i Albańczyków na temat Kosowa.Sieć jest idealnym narzędziem wyrażania opinii publicznej.Poczta elektroniczna zasypuje listami amerykańskiego kongresmana natychmiast po jego kontrowersyjnym przemówieniu, a on odpowiada e-mailem.Osławiony raport Starra, 445-stronicowa mydlana opera o Billu i Monice, był dostępny w Internecie, zanim trafił do rządowej drukarni.Granice państwowe, podziały geograficzne i społeczne, strefy czasowe tracą na wyrazistości.Nawet w krajach o ustroju totalitarnym sieć skutecznie broni się przed zakusami cenzorów - korzystają z niej chińscy dysydenci i meksykańscy partyzanci.Czyżby ideał oddolnej demokracji nie był aż tak utopijny, jak sądziliśmy?Jeszcze nie pora, żeby o tym wyrokować.Rządowi krakerzy z Pekinu wdarli się przecież na witryny tajwańskiego Zgromadzenia Narodowego i zaatakowali serwery prodemokratycznych ugrupowań.„Miecz laserowy też jest obosieczny” - stwierdził kiedyś Isaac Asimow, znany autor książek fantastycznonaukowych.***Jedynie inwestorzy z Sand Hill Road nie dawali się ponieść emocjom.Sand Hill Road w Pało Alto to nowa Wall Street; kilkukilometrowy odcinek między El Camino Real i autostradą numer 280 jest zabudowany rzędami biurowców zapełnionych inwestorami, adwokatami i łowcami głów.Inwestorzy, owszem, pompowali pieniądze w WWW, ale bez przesadnego entuzjazmu.Fajne pomysły, setki tysięcy zapaleńców, wspaniałe perspektywy.Z giełdowego punktu widzenia perspektywy są równie ważne jak konkretny produkt.Mało tego: te oczekiwania same w sobie są produktem, który można zyskownie sprzedać! My się jednak wstrzymamy.Rynek nie wypracował stabilnego modelu ekonomicznego, który wskazywałby wyraźnie, jak na Sieci robić pieniądze.Wyjątkiem był intranet, gdzie, w przeciwieństwie do Internetu, korzyści są mierzalne.W Silicon Graphics (szewc nie zawsze chodzi bez butów) wprowadzeniem intranetu zajmowało się pięć osób: dwu programistów, dwu plastyków projektujących układ stron i jeden specjalista od sieci.Trwało to trzy lata, kosztowało 1,3 miliona dolarów.Roczne oszczędności na pensjach zbędnego personelu administracyjnego, papierze i dystrybucji dokumentów wyniosły 24 miliony.Jednak na zwykłych stronach WWW do pasków z ogłoszeniami nikt nie przykładał większej uwagi (choć są nawet adresy, gdzie płaci się internautom za ich oglądanie), więc ten sposób promocji był mało skuteczny.Mimo że firmy zaangażowane w sam Internet chwalą się dochodami z reklam, ciągle jadą na pożyczonym kapitale i zbyt często zmieniają swój profil.To trochę jak z poszukiwaczami złota opisywanymi przez kuzyna Aleksandra.Gdy jeden z nich natrafi na ślad kruszcu, od razu zlatuje się tam cała gromada.Tak właśnie firmy rozwijające Web reagują na hasła „przeglądarki”, „Java”, a ostatnio „technologia push” (tj.ładowanie zawczasu zamówionych informacji do maszyny użytkownika).I - trzymając się porównania do kopaczy złota -tylko niewielki odsetek tych firm dochodzi do fortuny.W czasach gorączki złota prawdziwe pieniądze zgarnęli producenci dżinsów, łopat i alkoholu oraz przewoźnicy zwożący kopaczy do Klondike.Podobnie obławiają się internetowi dostawcy - zapotrzebowanie na serwery podwaja się z roku na rok, nastąpił skokowy wzrost w oprogramowaniu sieciowym.Z samego zaś Internetu dochodów na razie nie ma, gorzej - trzeba ciągle do niego dokładać.***Na co zatem liczą analitycy z Pało Alto, obserwujący nas przez pryzmat pieniądza z okien na Sand Hill Road? Sieć to nie tylko handel i rozrywka.Gotowe do świadczenia usług przez Internet są urzędy, banki, księgarnie, biura podróży, biblioteki, nawet cmentarze (na stronach poświęconych zmarłym można złożyć wirtualny bukiecik kwiatów, usłyszeć nagrany uprzednio głos nieboszczyka, obejrzeć filmik z jego życia).Z nowinek obiecujących przyszłe zyski najbardziej ponętnie wyglądała praca na odległość.Miała się ona stać jednym z głównych zastosowań sieci komputerowych.Zalety są oczywiste: lepsze wykorzystanie czasu, likwidacja stanowisk roboczych, rozładowanie korków na autostradach.W Internecie działają wirtualne zespoły robocze, pracujące wspólnie nad tym samym tematem.Wiele systemów CAD (Computer Aided Design) przetwarza opis konstruowanego silnika czy budynku bezpośrednio na kod HTML, a połączona z komputerem kamera umożliwia telekonferencje poświęcone omawianiu projektów na żywo.Przesunięcie stref czasowych powoduje, że Internet nigdy nie śpi - praca rozpoczęta w Europie kontynuowana jest w Stanach, potem w Japonii i znów w Europie.Korzystają z tego nie tylko inżynierowie - zespoły Cinesite w Londynie i Los Angeles współpracowały za pośrednictwem Internetu nad filmem Kosiarz umysłów II.Jak jednak przy powszechności telepracy uporać się z przeciążeniem sieci, główną bolączką Internetu? Niestety, przepustowość linii wzrasta wolniej niż zapotrzebowanie na połączenia i skrót WWW tłumaczy się nieraz: World Wide Wait („ogólnoświatowe wyczekiwanie”)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]