[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Saracen czuł, że puls zaczyna mu gwałtownie przyspieszać.Kłamstwo to ciężkie zadanie, jeśli się nie jest do niego przyzwyczajonym.W dodatku poczucie winy, pochodzące ze świadomości że się kłamie, zmienia sposób patrzenia na wszystko.Wright wrócił z książką.Saracen uśmiechnął się, mając nadzieję, że zrobił to w sposób naturalny.Kierowca otworzył książkę na stronie zawierającej notatkę z wyjazdu do wypadku na obwodnicy.Utrudniło to zadanie Saracenowi, pozbawiając pretekstu do przekartkowania całej książki.Puls przyspieszył mu jeszcze bardziej.– Zrobię tylko parę notatek z tego co tu.– zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu czegoś do pisania.W tym momencie spłynęło na niego natchnienie.Długopis, który znalazł w kieszeni zostawił w spokoju na miejscu.– Ale ze mnie.! Chyba nie mam nic do pisania.Może pan.Wright znów przybrał dziwny wyraz twarzy, a Saracen odczytał w jego spojrzeniu oskarżenie.Albo zdawało mu się, że odczytał.Zaraz jednak Wright powiedział, że przyniesie co trzeba i wszedł do budynku.Saracen przerzucił w pośpiechu kilka kartek i znalazł pozycję, której szukał: „Wezwanie do Palmer’s Green Court, mieszkanie nr 2.Pacjent: Myra Archer, ostra sinica, podejrzenie zatrzymania akcji serca.Lekarz w ambulansie: doktor Tang.Wezwanie przekazała pani M.LeGrice.Godzina wezwania: 21.34.Przybycie do Palmer’s Green: 21.47.Przybycie do Szpitala Ogólnego Skelmore: 22.04”.Poczuł dziwną mieszaninę rozczarowania i ulgi.Okazało się, że w książce ambulansu nie ma absolutnie żadnych nieprawidłowości, żadnych sugestii na temat opóźnienia, żadnych wątpliwości.Dlaczego więc Chenhui Tang zachowała się tak dziwnie, kiedy usłyszała nazwisko: Myra Archer?Zdążył zauważyć, że kierowcą w nocy dwunastego kwietnia był Leonard Wright; a Wright właśnie wracał z długopisem.Puścił przytrzymywane kartki i w tym momencie stwierdził, że jedna z nich, ta którą przed chwilą czytał, jest luźna.Przez głowę Saracena przeleciała błyskawiczna myśl, że sensowne wytłumaczenie tego dziwnego faktu jest tylko jedno.To nie była oryginalna kartka, ale nie dość starannie wklejona kartka zastępcza!Wziął podany przez Wrighta długopis i zanotował kilka drobiazgów dotyczących wypadku na obwodnicy.– W porządku, zrobione – powiedział zamykając książkę i oddając ją wraz z długopisem Wrightowi.– Bardzo dziękuję.– Drobiazg – odparł Wright.Saracen opuścił parking ambulansów maszerując ze sztuczną swobodą, świadomy każdego swego kroku.Był przekonany, że Wright obserwuje go przez całą drogę ku bramie, ale zmusił się do tego, by nie odwracać głowy.Po powrocie do domu pierwsze swe kroki skierował do barku i prosto z butelki pociągnął solidny łyk whisky.„W co ja się, do diabła, pakuję”, pomyślał.Jak grudka śniegu staczająca się po stromym zboczu, ta dość zwykła, choć delikatna sprawa rozrastała się w zastraszającym tempie.W tej chwili chodziło już nie tylko o zatajenie prawdy, ale i o fałszerstwo, będące z natury rzeczy działaniem celowym.Ciągle powracało pytanie: co robić? Rozsądek i instynkt samozachowawczy podpowiadały mu, że powinien trzymać się od tej afery jak najdalej, ale zaraz przyszła refleksja prowadząca do wniosku, że takiego wyjścia już nie ma.Gdyby tak postąpił, nie wyjaśnione zagadki prześladowałyby go bez końca, i wcześniej czy później musiałby wrócić do punktu wyjścia, do sytuacji w jakiej znajduje się teraz.Przypomniał sobie, że w ekipie ambulansu udającej się na wezwanie do Myry Archer musiała być pielęgniarka.Może uda mu się namówić Jill Rawlings do przeprowadzenia dyskretnego wywiadu i wydobycia czegoś z koleżanek.Podniósł słuchawkę i wykręcił numer Domu Pielęgniarki.Zajęty.I nic dziwnego, zawsze był zajęty.Próbował jeszcze dwa razy, aż w końcu dostał połączenie i poprosił Jill.Nastąpiła długa pauza urozmaicona odległymi odgłosami korytarza.– Halo – zabrzmiał w słuchawce głos siostry Rawlings.– Cześć Jill.Tu James Saracen.Masz wolny wieczór?Jill Rawlings zgodziła się na spotkanie o ósmej, w pubie „Pod Błękitnym Aniołem”.Po prostu umówili się na drinka.Pub był prawie pełny.Obsłużyła ich młoda dziewczyna, co chwila pociągająca nosem, jakby się bardzo przeziębiła.Mówiła bardzo powoli i z namysłem.Pytanie czy Jill życzy sobie lodu i cytryny wyglądało na dogłębny wywiad czy wręcz przesłuchanie.– Zdaje się, że nikt tutaj nie zdąży się upić – zaśmiała się Jill po odejściu dociekliwej dziewczyny.– Chcę cię o coś prosić, Jill.– Ależ doktorze, nie na pierwszej randce!Kiedy wreszcie Saracenowi udało się wyjaśnić Jill czego chce i o jakie informacje chodzi, pielęgniarka spoważniała.– Czy coś jest nie w porządku? – spytała.– To właśnie chcę ustalić – odpowiedział Saracen.– Bardzo dyskretnie.– Zobaczę, co będę mogła zrobić.– A teraz zafunduję ci kolację.Poszli do włoskiej restauracji, jednej z dwóch w Skelmore, a potem Saracen odwiózł Jill do Domu Pielęgniarki.Podziękowała mu za kolację i obiecała się czegoś dowiedzieć.4.Dopiero po czterech dniach, to znaczy w piątek rano, Saracen i Jill spotkali się ponownie.Na widok pielęgniarki wchodzącej do przepełnionego gabinetu zabiegowego, Saracen podniósł pytająco brwi, na co Jill skinęła krótko głową.Doktor samym ruchem warg przekazał bezgłośnie słowo „lunch”, a Jill odpowiedziała ponownym skinieniem głowy.Jedli w stołówce szpitalnej, ogromnej, dziwnie rozczłonkowanej sali, która przypominała Saracenowi szkolną aulę.Niesamowicie akustyczne wnętrze wypełniał dochodzący z kuchni brzęk sztućców i klekot talerzy.Pokryte kafelkami ściany były czyste do wysokości ramienia.Wyżej prawdopodobnie nie sięgały uzgodnienia miedzy dyrekcją szpitala i związkami zawodowymi.Im wyżej, tym warstwa brudu wydawała się grubsza, aż po sklepiony sufit, wiszący co najmniej sześć metrów nad pokrytą linoleum podłogą.Oczyszczenie całości ścian i sufitu wymagałoby ustawienia rusztowań, a tym samym nie wchodziło w rachubę.Na szczęście liche oświetlenie dyskretnie skrywało nędzę pomieszczenia.– Rozmawiałaś z pielęgniarką? – spytał Saracen.Jill kiwnęła głową.– Była z nimi Mary Travers, moja przyjaciółka.Opowiedziała, że kiedy przyjechali pod podany adres, pacjentka miała ostrą sinicę.Była niemal granatowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]