[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spytam więc jeszcze raz: Jak się nazywasz? Jestem. zaczął gość i ucichł.Obejrzał się niepewnie i jego dłoń poszukała rę-kojeści miecza.Był szczupłym mężczyzną o smagłej twarzy i ciemnych włosach, oczymiał rozbiegane i podejrzliwe. Gdzie jesteś? spytał. I dlaczego mam ci powie-dzieć, jak się nazywam? Odpowiadaj, ćłamięgo, i nie marnuj czasu czarownika, bo jak spuszczę na ciebieczary, to. Scoggery! Nazywam się Scoggery! wykrzyknął przestraszony przybysz. No, to już lepiej.Więc jaką masz do mnie sprawę, Scoggery? Wyjdz zza tych krza-ków, jeśli łaska, i stań tak, żebym mógł cię mieć na oku.Przybysz zrobił kilka kroków. Mój pan przysyła mnie, żeby się poradzić w sprawie czaru. Chodzi więc o czar? Mam znakomity czar: zaraza na ziemie niemiłego sąsiada,kołowacizna na jego bydło, pryszczyca na jego córki, ruptury na synów i sporysz najego zboże, a wszystko to w ciągu jednej nocy.Przepiękny czar.I niedrogi. My już mamy czar.Mój pan chce się od niego uwolnić.Conhoon otworzył okno na oścież i wystawił głowę na zewnątrz.Poranne słońce za-lśniło na jego łysinie, a niechlujna siwa broda zatrzęsła się, kiedy pogroził pięścią i ryk-nął. Co się porobiło z tymi ludzmi? Za czasów mojej młodości, połowa mieszkańcówtego kraju chodziła z czarami i jakoś dawali sobie radę.Nie pędzili do najbliższego cza-rownika z płaczem i narzekaniem, tylko zaciskali zęby i żyli ze swoim czarem, a jeszczesię cieszyli, że nie spotkało ich nic gorszego.Ale ci dzisiejsi ludzie. tu przeszedł dopomruków i innych nieartykułowanych wyrazów odrazy. Ale to jest bardzo złośliwy czar wtrącił Scoggery po chwili ostrożnego milcze-nia. To jest istota każdego czaru, ćłamięgo. Ten jest złośliwszy niż inne.To zagraniczny czar. Co ty powiesz? Gniew i pogarda w głosie Conhoona powoli ustępowały miej-sca zaciekawieniu. A któż to szwenda się tutaj i rzuca zagraniczne czary na nasząludność?45 To był dżinn. Dżinn? Jeden z tych, co wyłażą z mosiężnego arabskiego dzbanka, mają głowęokręconą szmatą i za luzne portki? Ten sam.Conhoon oparł się na parapecie i zamyślony zagłębił palce lewej dłoni w zmierzwio-nej brodzie wytrząsając z niej przy okazji resztki owsianki.Przelatujący wróbel złapałjedną okruszynę i odleciał, w ślad za nim pośpieszyli jego koledzy.Conhoon nie zwra-cał najmniejszej uwagi na te popisy ptasiej zręczności.Po chwili wyplątał palce z brodyi rzekł: Wejdz.Chcę usłyszeć coś więcej o tym dżinnie i jego czarach.Scoggery wszedł bojazliwie do izby rozglądając się za jakimiś odrażającymi zwidamiw kątach albo za, pod i między sprzętami.Nie dostrzegł niczego budzącego grozę.Pozazwykłym bałaganem kawalerskiego mieszkania, były tu jeszcze tylko stosy starodaw-nych ksiąg.Nie znoszącym sprzeciwu gestem Conhoon wskazał mu miejsce przy stole.Scoggery spojrzał łakomie na nie dokończoną miskę owsianki. Jestem bardzo głodny, mistrzu, a pragnienie sprawia, że w gębie mam smak jakw łapciu żebraka powiedział żałosnym głosem. Na twoje nieszczęście nie lubię słuchać, jak ktoś gada z pełną gębą.Opowiedz mio tym dżinnie i jego czarach, a potem pomyślimy o jedzeniu i piciu. Poproszę choć o łyk wody powiedział Scoggery błagalnie. Nie miałemw ustach ani kropli od świtu. Za czasów mojej młodości nie pijało się wody, póki nie zakończyło się dziennejpracy, a i wtedy nie dostawało się więcej, niż można było zaczerpnąć dłonią.Ale ci dzi-siejsi ludzie. Conhoon zakończył niskim, pełnym nagany warknięciem i wskazałstojący przy kominku cebrzyk, z którego wystawała rączka czerpaka.Scoggery łapczywie wypił jeden czerpak, zrobił głęboki wydech wyrażający satysfak-cję, a potem nabrał drugi czerpak i ten też wypił powtórnie dając wyraz zadowoleniu.Wreszcie otarł rękawem usta i usiadł na swoim miejscu. Napiłeś się, teraz opowiadaj o dżinnie. Już. Scoggery poprawił się na zydlu i oparłszy łokcie na stole pochylił się przy-bierając ponury wyraz twarzy. Moim panem jest Mirmul o Smętnym Obliczu, dzie-wiąty na liście najbardziej ponurych ludzi w Irlandii, wyprzedzany na niej tylko przezSzalonego Sweeneya i siedmiu pustelników od studni Traig Dhaa Bhan.Ale czar, o którychodzi, może sprawić, że przesunie się przed pustelników zagrażając Sweeneyowi, bojego jedyna córka, czarnooka Blai, została zmieniona w szczura.I to w okropnegoszczura, strasznie szczurowatego, z długim świdrowatym pyskiem, ogonem jak ka-wałek brudnego sznurka i chmarą pcheł, które skaczą po jej oślizłej brudnej sierści a wszystko za sprawą nochatego dżinna z grubymi paluchami, który powinien na46parszywych kolanach dziękować mojemu panu za to, że go w swojej łaskawości wyzwo-lił z cuchnącej mosiężnej butelki, będącej jego więzieniem przez ostatnie trzy tysiące lat.Ale co tacy jak on mogą wiedzieć o wdzięczności? Szczur, powiadasz? Paskudna rzecz, rzucić taki czar na czyjąś córkę zauważyłConhoon, a jego twarz stężała w wyrazie dezaprobaty. Rzeczywiście okropny czar.A przygnębienie Mirmula jest tak wielkie, że słońcema ochotę zajść natychmiast po wschodzie, a mleko kwaśnieje zaraz po wydojeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]