[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic z tego.Ledwie manifesty ujrzały światło dnia, ma się wrażenie, że wszyscy tylko na nie czekali.Uczeni z całej Europy piszą do różokrzyżowców, a ponieważ nie wiedzą, gdzie ich szukać, ogłaszają listy otwarte, broszury, książki.Maier nie zasypia gruszek w popiele i w tym samym jeszcze roku wydaje Arcana arcanissima,gdzie wprawdzie nie wymienia różokrzyżowców, ale wszyscy są przekonani, że ich właśnie ma na myśli i sam już nie wie, co pisze.Niektórzy kłamią, twierdzą, że czytali Fama w rękopisie.Uważam, że w owych czasach przygotowanie książki do druku było nie lada wyczynem, a jeszcze z rycinami, lecz Robert Fludd w tym samym 1615 roku (pisze w Anglii i drukuje w Lejdzie, dolicz więc wędrówki korekt) ogłasza Apologia compendiaria Fraternitatem de Rosea Cru-ce suspicionis et infamiis maculis aspersam, veńtatem quasi Fluctibus abluens et abstergens, by bronić różokrzyżowców i oczyścić ich z podejrzeń, z „plam", którymi ich zbrukano, a to oznacza, że trwa już w najlepsze zaciekły spór, że argumenty krążą między Czechami, Niemcami, Anglią, Holandią, a wszystko z użyciem konnych kurierów i wędrownych mędrców.- A różokrzyżowcy?- Grobowa cisza.Post centoventi annos patebo un cavolo.Obserwują z niebytu swego pałacu.Sądzę, że właśnie ich milczenie ekscytowało umysły.Skoro nie odpowiadają, to znaczy, że naprawdę istnieją.W 1617 roku Fludd pisze Tractatus apologeticus integritatem societatis de Rosea Cruce defendens, a niejaki Aloisius Marlianus o-znajmia, że nadszedł moment, by odsłonić tajemnicę różokrzyżowców.- I odsłonił.- Można sobie wyobrazić.Komplikuje ją.Odkrywa bowiem, że jeśli od roku 1618 odejmie się 188 lat zapowiedzianych przez różokrzyżowców, otrzyma się rok 1430.czyli datę utworzenia Zakonu Złotego Runa.- Jaki to ma związek?- Nie wiem, skąd wzięło się 188, jako że powinno być 120, ale kiedy człowiek zabiera się do mistycznych dodawań i odejmowań, rachunek zawsze się zgadza.Jeśli chodzi o Złote Runo, mamy tu do czynienia z Argonautami, a dowiedziałem się z pewnego źródła, że mają coś wspólnego ze świętym Graalem, a także, jeśli pozwolisz, z templariuszami.Ale to jeszcze nie koniec.Między rokiem 1617 a 1619 Fludd, który publikował więcej niż Barbara Cartland, oddaje do druku cztery następne księgi, a wśród nich Utriusque cosmi historia.coś w rodzaju krótkiego opisu wszechświata, ilustrowanego samymi różami i krzyżami.Maier zdobywa się na odwagę i wydaje swoje Si-lentium post damores, gdzie utrzymuje, że konfraternia istnieje i jest powiązana nie tylko ze Złotym Runem, ale i z Zakonem Podwiązki.Jest on jednak postacią zbyt mało znaczącą, by go wysłuchano.Wyobraź sobie europejskich uczonych.Skoro nie chcą przyjąć nawet Maiera, chodzi o sprawę naprawdę ekskluzywną.I dlatego osobnicy mniejszego kalibru grają fałszywymi kartami, byleby ich dopuszczono.Wszyscy krzyczą, że różokrzyżowcy istnieją, wszyscy przyznają, że nie widzieli ich na oczy, wszyscy piszą tak, jakby chcieli wyznaczyć im spotkanie, uzyskać audiencję, nikt nie jest na tyle bezczelny, żeby powiedzieć: ja jestem różokrzyżowcem, nieliczni mówią, że nie istnieją, gdyż nie nawiązano z nimi kontaktu, inni, że istnieją właśnie po to, by nawiązano z nimi kontakt.- A oni milczą.- Jak ryby.- Otwórz usta.Należy ci się mamaja.- Delicje.Zaczyna się wojna trzydziestoletnia i Johann Yalentin Andreae pisze Tunis Babel, aby obiecać, że w ciągu roku Antychryst zostanie pokonany, a niejaki Mundus pisze Tintinnabulum sophorum.- Tintinnabulum! Jakie to piękne!-.którego nie rozumiem ni w ząb, ale jest pewne, że Campa-nella, czy ktoś za niego, podejmuje rękawicę w Monarchia Spagno-la, gdzie oznajmia, że cała sprawa różokrzyżowców jest tylko igraszką znieprawionych umysłów.Potem koniec, między 1621 a 1623, wszyscy dają sobie spokój.- Naprawdę?- Naprawdę.Znudzili się.Jak Beatlesi.Ale tylko w Niemczech.Gdyż przypomina to toksyczną chmurę.Napływa nad Francję.Pewnego pięknego ranka 1623 roku na murach Paryża pojawiają się manifesty różokrzyżowe, które zawiadamiają poczciwych mieszczuchów, że wysłannicy głównego kolegium konfraterni przenieśli się właśnie tutaj i są gotowi otworzyć zapisy.Jednak według innej wersji w manifestach mówi się bez ogródek, że chodzi tutaj o trzydziestu sześciu niewidzialnych rozproszonych po świecie w grupach po sześciu i że mają oni władzę czynić niewidzialnymi swoich adeptów.Do licha, znowu trzydziestu sześciu.- Co za trzydziestu sześciu?- Z mojego dokumentu templariuszy.- Tym ludziom brak fantazji.Co dalej?- Dalej rodzi się zbiorowe szaleństwo, jedni ich bronią, inni chcą poznać, jeszcze inni oskarżają o praktyki diabelskie, alchemię i herezję, przy czym Astarotte ma zapewniać im bogactwo, potęgę,władzę przenoszenia się w powietrzu z jednego miejsca na drugie, jednym słowem wybucha skandal dnia.- Tym różokrzyżowcom nie brak sprytu.Jeśli chce się uzyskać rozgłos, należy wylansować się w Paryżu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]