[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaranth twierdzi, że jej jeźdźczyni chce się uczyć, żeby znaleźć zatrudnienie, gdy przestaną opadać Nici.Nie chce już nigdy być od nikogo zależna.Jak wszyscy jeźdźcy, odpowiedział F’lessan.Od innych jeźdźców też nie chce być zależna, dodał Golanth, nieco urażony taką ostrą deklaracją samodzielności.— Całkiem nieźle się bawiliśmy, kiedy znalazłaś dla mnie podpis Steva Kimmera — powiedział łagodnie F’lessan.Uważaj, szepnął jego smok— Mrocznik pewnie już wysechł — dodał jeździec.— Jestem głodny, chce mi się pić i choć wolałbym wrócić do Honsiu, muszę się tam choć na chwilę pokazać — kiwnął głową w kierunku muzyki.— To tam pojechał Stev Kimmer? Do Honsiu? Dlaczego właśnie tam?— No właśnie — F’lessan uniósł palec w górę — to jest część mojej zagadki.Znalazłem jego inicjały w różnych miejscach w mojej Warowni, choć nie ma o nim ani jednej wzmianki w zapiskach, które Ita Fusaiyuki prowadziła jeszcze przez kilka miesięcy po śmierci Kenjo.— Umarła w Honsiu?F’lessan pokręcił głową, a zamyślona dziewczyna wyszła za nim powoli z Archiwum.— Nie wiem.Assigi zachował kopie wiadomości, które do niej wysyłano, namawiając, by wróciła na Lądowisko, a stamtąd przeprawiła się na pomoc.To znaczy, że żyła w okresie Drugiej Przeprawy.A w każdym razie żył jakiś mieszkaniec Honsiu,— Obiecałam, że wszystko pozamykam — przerwała mu Tai i zatrzymała się w przedsionku, by włączyć alarm.F’lessan kiwnął głową z aprobatą.Wszystkie materiały archiwalne w tutejszej bibliotece, w Warowniach i Cechach zabezpieczono na wypadek różnych katastrof — naturalnych i nienaturalnych.Wyszli na zewnątrz i zatrzymali się u szczytu szerokich schodów.Gdy rozmawiali, tropikalny zmierzch błyskawicznie ustąpił miejsca nocy.Poniżej rozpościerała się świąteczna feeria świateł, barw i dźwięków; świętowano Koniec Obrotu.Jednak najbardziej drażniły zmysły smakowite zapachy potraw czekających na uczestników zabawy.Oboje jednocześnie wciągnęli w nozdrza ich aromat i nagle, również jednocześnie, odwrócili się, by spojrzeć w błękitne, okrągłe ślepia gromady smoków usadowionych na wzgórzach.Błękit oznaczał, że bestie z wielkim zadowoleniem obserwują radosną zabawę.Muzyka wybuchła hałaśliwym finale.Napłynął ku nim wesoły śmiech i rozbawione ludzkie głosy.— Harfiarze odkładają instrumenty — powiedział F’lessan, wskazując na estradę.Zatarł ręce.— To znaczy, że teraz będzie jedzenie, a ja jestem bardzo głodny.Popatrzył na dziewczynę; doskonale pasowała do niego wzrostem.Ale czy zechce z nim zatańczyć, jeżeli j ą poprosi?— Ja też — przyznała i leciutko uniosła podbródek.Skłonił się i eleganckim, okrągłym gestem wskazał w kierunku stołów.— Masz długie nogi.Zróbmy wyścig do dołów z pieczystym —zaproponował i ruszył z miejsca.Najpierw usłyszał jej śmiech, a potem odgłos butów na żwirze ścieżki.Tai, która wiedziała o dowódcy skrzydła z Bendenu F’lessanie znacznie więcej niż on sam mógłby przypuszczać, poczuła się zaskoczona tym, jak chętnie podjęła wyzwanie.Pomimo wszystkich opowieści Mirrim o spiżowym jeźdźcu — włącznie z poważnymi ostrzeżeniami na temat jego skrajnego braku odpowiedzialności —w bibliotece był dla niej miły i troskliwy.Była zaskoczona tym, że doskonale wiedział, co gdzie stoi na półkach.Bez wątpienia oszczędził jej konfrontacji z Mistrzem Esselinem, który miał własne poglądy na to, czego powinni się uczyć jeźdźcy smoków.A szczególnie zielone jeźdźczynie.Po pierwszym nieprzyjemnym spotkaniu z zadufanym w sobie archiwistą, Mirrim uraczyła ją milutką historyjką o tym, jakie sama miała przykrości z Esselinem na początku odkryć na Lądowisku, zanim odnaleziono Assigi i w jaki sposób obronił ją Mistrz Robinton.To głównie lęk przed Esselinem sprawił, że Tai chodziła do biblioteki o dziwnych porach, kiedy nie ryzykowała spotkania z małostkowym staruszkiem.Na szczęście od ich skrzydła Archiwum w kierunku otwartego terenu, gdzie trwała zabawa, wiodła szeroka ścieżka.Zaszło już słońce, j ale zapalono światła, więc nie trzeba było uważać na każdy krok.F’lessan wyprzedził ją i był już przy sekcji Assigi, ale zwolnił, popatrzył i w prawo i z respektem pochylił głowę.Tai wiedziała, że był bardzo ! zaangażowany w pracę z Assigi, niemal od dnia jego odkrycia, więc rozumiała powody jego zachowania.Sama też zwolniła, bardziej z powodu zaskoczenia niż dla wyrażenia szacunku.Po chwili mężczyzna przyspieszył kroku, więc i ona ruszyła prędzej, starając się go dogonić.Nie była Kurierem, ale umiała narzucić sobie dobre tempo, a poza tym nie chciała przegrać.Jeźdźcy dbali o sprawność fizyczną — także ze względu na związek ze smokami — a bieganie bardzo w tym pomagało.Nagle wpadła na F’lessana, który zatrzymał się gwałtownie na zakręcie, by nie nastąpić na parę tak zajętą sobą, że zapomniała o wszystkim na świecie.Skoczył w bok niemal jak akrobata, udało mu się też przytrzymać Tai.Wbrew temu, czego zdaniem Mirrim można by się po nim spodziewać, F’lessan nie zatrzymał Tai w uścisku dłużej niż to było potrzebne, by odzyskała równowagę.Spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem i ruchem głowy wskazał parę, tak pochłoniętą własnymi przeżyciami, że nawet ich nie zauważyła.— Nie stawajmy na drodze prawdziwej miłości — szepnął i gestem wskazał, by ominąć kochanków.Jego oddech był tylko lekko przyspieszony po biegu, tak samo jak i Tai.Obeszli parę łukiem, a potem, zapominając o wyścigu, zgodnie ruszyli ku dołom, gdzie przygotowywano pieczyste.Wokół dołów już się zaczęli gromadzić pierwsi biesiadnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • andsol.htw.pl