[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto wyczuwało się tam wyraznie jawne dążenia skrajne i kierunek bezwyznaniowy.Podobnych szkół o tendencjach bezwyznaniowych pan Jacek widział jeszcze kilka, choćzauważył, że pod względem nauczania i rygoru stały daleko wyżej niż uczelnia pana Filipa.Ito go zasmuciło.Zaczął więc rozmyślać nad uzdrowieniem stosunków w szkolnictwie, alerychło przekonał się, że poparcia nie dozna od nikogo, bo duchowieństwo miało na szkołęwpływ pośredni i stosunkowo niewielki, ziemianie zaś oraz zagrodowcy inteligentniejsi albousuwali się od szkoły, albo też byli celowo odsuwani.W miarę jak pan Jacek badał rzeczy i ludzi, musiał z goryczą spostrzec głęboki i wyraznyrozłam między chłopstwem i inteligencją.Ujrzał przepaść między tymi warstwami nie doprzebycia.Rzecznikami haseł, dzięki którym chłopi zajęli stanowisko wrogie względem zie-miaństwa, byli pan starosta i pan poseł z Zaolchniowa, chłop Ożarczyk.Ci dwaj wynieśli sięna swe stanowiska w chwili przełomowej, jedynie za sprawą własnej agitacji, a wpływ swójna masę potrafili wywrzeć w ten sposób, że rozbudzili w niej nienawiść do wszystkiego, co pańskie oraz pożądanie dworskich majątków.Z czasem jednak nie przeszkadzało im todorobić się znacznej majętności i opływać w dobrobycie.Pewnego dnia pan Jacek, bawiąc w mieście powiatowym, ujrzał pana starostę rozpartegowe własnym powozie i słyszał urągliwe głosy przechodniów: O, patrzcie, jak se teraz paraduje! A kiedy się starał na starostę, to wymyślał na dwory,że powozami jeżdżą.Stary zesłaniec był zgorszony, ale obserwował cierpliwie i wierzył w zmianę stosunków nalepsze.Kiedyś znowu wybrał się z Ezopem do miasta powiatowego, trafiwszy kolejno na zebraniegminne, na którym wyłącznie miał glos poseł Ożarczyk, i na zebranie w sejmiku, gdzie prze-ważała inteligencja na czele z dziedzicem z Warnowa.Po skończonych zebraniach pan Jacek wszczął rozmowę z kilkoma chłopami, pragnąc do-wiedzieć się, jakie na nich wywarła wrażenie mowa posła i referat dziedzica z Warnowa.26 Jak młody dziedzic czytał rzekł jeden z chłopów to nasz poseł słuchał se zadumany,słuchał, łypał oczami pewno z niewiadomości swojej, aż i kiwnął się raz i drugi niebożę.Boćłatwiej wystroić się jak pan, niż taki refyrot napisać.Musi Ożarczyk zmiarkował, że nie rów-nać mu się z rozumem dziedzica z Warnowa. Po cóż więc wybraliście Ożarczyka do sejmu i starostę na takie stanowisko? zapytałpan Jacek. Ot! Kto wybierał? sami się oni wspólnie wybrali.Swój swego znalazł.Starosta jestprzebiegły: on dziś tak, a jutro inaczej.W jaki bęben najgłośniej walą, to on za tym idzie izawsze na trzech stołkach siedzi. A ogląda się za czwartym, czy nie najwygodniejszy wtrącił Ezop Jerzejski. Czy to Polak? A jakże. Chyba ze szkoły moskiewskich czynowników? I.i.skąd! Tylko ze szkoły sprytnych karierowiczów.Pan Jacek coraz częściej zamyślał się ponuro i wtedy uciekał do olszyn nad Krzną.Już tampęczniała ziemia.Rzeczka, wyzbyta oków zimowych, bełkotała raznie.W powietrzu czuło sięwiosnę.Nad olszynami kruczały żurawie i dzikie gęsi kreśliły klucze na niebie, a gęg ich ra-dował słuch.Pan Jacek pochylał się nad lusterkami wody, pozostałej po śniegach, i w bagienkach szukałpierwszych główek żółtych kaczeńców.Ale ziemia była jeszcze oporną wiosennym podmu-chom, łono jej nie nabrało jeszcze słodyczą, by wykarmić kwiat.Tylko koronkowe baldachi-my olch nasycały się wątłą różowością pierwszego rumieńca pączków.Pan Jacek poddawał się bezwolnie nadpływającym tęsknotom, marzeniom, myśl jego wy-ławiała wspomnienia z dawnych lat.Często zadumany posyłał swe myśli śladem pelikanów,które mu w Port Saidzie pokazywała Strzemska na te morza upalne, podzwrotnikowe, gdzieona teraz przebywa.Przykro mu było, że na wysłany do niej list nie otrzymał odpowiedzi izaczął powątpiewać, czy urok wymarzonych przez Strzemską podróży nie zgłuszył w niejpamięci o starym Sybiraku.Czekał na list Strzemskiej z takim niepokojem w duszy, jakbymiały go dojść tajemne słowa tamtej lwińskiej zza granic Nieznanego.Wiedział, że listoczekiwany doda mu otuchy, zachęci do dalszego borykania się z rzeczywistością posłaOżarczyka, starosty, ciemnego pospólstwa i utwierdzi go w wierze w zwycięstwo ideałów.Zresztą pragnął zmienić tryb życia przez usunięcie się ze wsi, ale czuł, że brakuje mu odwagii sił, niezbędnych do wywalczenia sobie w szerszym świecie takiego stanowiska, by pozwa-lało mu jednocześnie zaspokajać swe osobiste potrzeby i poświęcać się wyłącznie służbie dlaojczyzny.Kiedyś, na wiecu Ożarczyka, spotkał znajomego obywatela, ziemianina, sąsiada z Zaolch-niowa.Po dłuższej rozmowie z panem Jackiem obywatel zainteresował się jego obecnymlosem.Proponował mu różne rodzaje zajęć, ale żadne z nich nie porywało pana Jacka.Naj-bardziej podobała mu się posada leśniczego w dobrach ziemianina, jednak chciał on czegośszerszego, wydatniejszego, pragnął, jak się pózniej wyraził, widoku całej Polski, nie zaś tylkopolskiego lasu.Obywatel, słysząc to, nie obraził się.Nastawił palcami suty czub na głowie i zawołał jo-wialnie: Słusznie! Praca i wiara w Chrystusa przynosi zbawienie.Bogu cześć, a diabła za kitę.WWarszawie piekło nie szczędziło swego posiewu.Tu, takie diablątka, jak Ożarczyk i starosta,łatwo za nogi uchwycić i.w święconą wodę chlup! Spłucz się wisielcu, bo Chrystus naka-zał budować i goić, nie zaś rozwalać i zabijać.W Warszawie są straszniejsze diabły, ale tonic.Uszy do góry! Jeśli już nie my, to dzieci nasze ich zwalczą do reszty, ale rozumnie, nienową partyjnością, jeno Chrystusową ideą.Wierz mi bracie!27Pan Jacek lubił i szanował obywatela.Przypominał mu żywo archaiczny typ Polaka, trochęhałaśliwego, ale filozofa, znającego świat i ludzi.Pobłażliwość dla ludzkich złości i wad, któ-rej obywatel dawał dowody, pan Jacek zaliczał do objawów rzadkich u ludzi nawet najro-zumniejszych, i uważał, że w sferze ducha wstrzemięzliwość w sądach jest ważnym czynni-kiem sprawiedliwości i umiaru.Zdanie obywatela o Warszawie nie stropiło pana Jacka, jął się tym bardziej rwać do stoli-cy.Obywatel jednak nie chciał o tym słuchać i namawiał: Już przebądz święto Zmartwychwstania na Podlasiu, panie Jacku, jak Bóg przykazał.Aże obaj z Jerzejskim nie macie swojej niewiasty, więc zapraszam was całym sercem do nas naświęcone.Niech ci się, bracie, przypomną młode lata, kiedy cię niewiasta kusiła.Wiem jaka,aleś wybrał cytadelę.Pan Jacek pobladł i ze smutkiem pochylił głowę na pierś.Obywatel chwycił go serdeczniew ramiona. No, no, Sybiraku kochany.stare dzieje i za stary wróbel.Co było to wasza rzecz, jenowoli Bożej nie było i dlatego zmarnowałeś się.Niewiasta to grunt, bez niej i błogosławień-stwa nie ma.A że to bestie wabne, nie nowina Adam o tym wiedział.Poty kusi, aż skusi.Trzeba je tylko krótko trzymać, wtedy jest porządek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]